Thibault Rossard: nie musimy niczego udowadniać Jastrzębiu
PLUSLIGA: Po porażce w meczu o brąz był pan mocno zasmucony. Żałował pewnie straconej szansy na lepszy wynik, zwłaszcza w czwartym secie, w którym prowadziliście 17:15 i straciliście aż pięć punktów z rzędu?
THIBAULT ROSSARD, (francuski przyjmujący Asseco Resovii): Szkoda, że nie udało mam się osiągnąć czegoś więcej w tym turnieju. Zarówno w półfinale z Cucine Lube, jak i w meczu o brąz z Fakiełem, mieliśmy momenty, w których wydawało się, że jesteśmy na dobrej drodze do wygranej, ale czegoś nam brakowało. Również wyniki poszczególnych setów odzwierciedlają, że toczyliśmy wyrównaną walkę i sam nawet nie wiem co się takiego wydarzyło, że straciliśmy swoje szanse. Odczuwaliśmy już też zmęczenie, ale walczyliśmy w tym turnieju do samego końca.
- Nie ma pan czasem wrażenia, że jest za bardzo obciążony grą w ataku i praktycznie sam fragmentami ciągnie grę na skrzydłach? To był znakomity turniej w pana wykonaniu, ale jeden zawodnik sam nie jest w stanie pociągnąć ataku.
- Nie czułem się w ten sposób, że jestem osamotniony w ataku. Każdy z nasz walczył z całych sił. Czasem musimy tylko pokazać jeszcze więcej energii na boisku. Nie chodzi nawet o samą siatkówkę, tylko w ogóle o zachowanie na boisku. Grając z takimi potęgami fizycznymi, jak Lube, czy Fakieł, musimy okazywać więcej energii i emocji tak, żeby rywale widzieli, że cały czas wywieramy na nich presję.
- W Częstochowie miał pan okazję rozmawiać z trenerem reprezentacji Francji. Laurent Tille był pewnie bardzo zadowolony z pana postawy?
- Po meczu nie mieliśmy czasu na dłuższą rozmowę. Zamieniliśmy tylko kilka zdań. Trener pytał między innymi o moje zdrowie i pochwalił mnie za grę.
- Czy będzie pan w stanie grać na takim obciążeniu przez cały sezon? Jest pan od początku rozgrywek kluczowym zawodnikiem Asseco Resovii.
- Postaram się utrzymać równy poziom gry i wykonywać tyle ataków, ile trzeba będzie. Na pewno teraz czuję mocno w nogach te wszystkie mecze rozegrane w Klubowych Mistrzostwach Świata i przyznam, że jestem bardzo zmęczony. Mamy teraz niespełna tydzień, żeby trochę odpocząć i przygotować się do bardzo ważnego meczu w Jastrzębiu. Za chwilę wracamy już do naszej rzeczywistości ligowej, a wiadomo, w jakiej jesteśmy sytuacji. Ten turniej to była dla nas odskocznia od problemów w PlusLidze i takie nowe otwarcie, w którym mieliśmy swoją szansę na sukces. Klubowe Mistrzostwa Świata pozwoliły nam odzyskać radość z gry. Cieszy to, że awansowaliśmy do Final Four. Mecz, w którym pokonaliśmy u siebie Sadę Cruzeiro był niesamowity. W półfinale z Lube i w spotkaniu o brąz z Fakiełem też pokazaliśmy dużo dobrej siatkówki. Szkoda jedynie, że nie udało nam się wywalczyć medalu. Teraz musimy jednak szybko wrócić do walki w PlusLidze. Trzeba zmierzyć się z tą sytuacją, jaką mamy w polskich rozgrywkach. Oby nasza dobra gra w KMŚ przełożyła się teraz na PlusLigę.
- Z Jastrzębiem macie rachunki do wyrównania za końcówkę poprzedniego sezonu?
- Nie. To co miało miejsce w minionym sezonie nie ma już żadnego znaczenia. Nie musimy niczego udowadniać Jastrzębiu. Mam nadzieję, że uda nam się zaprezentować naszą najlepszą siatkówkę. Musimy skupić się przede wszystkim na sobie. W Klubowych Mistrzostwach Świata pokazaliśmy, że potrafimy toczyć wyrównaną walkę z najlepszymi zespołami na świecie. Obyśmy w Jastrzębiu zagrali na dobrym poziomie i przywieźli stamtąd punkty.
Powrót do listy