Thomas Jarmoc: przede mną jeszcze sporo pracy
- Jest super, uwielbiam polskich kibiców, dla nich naprawdę warto ciężko pracować. Poziom ligi jest wysoki, wyższy niż oczekiwałem i jeszcze potrzebuję czasu, żeby przestawić się na nową jakość - zdradza w rozmowie z PlusLigą Thomas Jarmoc, przyjmujący Jastrzębskiego Węgla.
PlusLiga: W miniony wtorek pewnie wygraliście z austriackim Tirolem Innsbruck w ramach LM, chociaż momentami łatwo nie było…
Thomas Jarmoc: No nie było, ale wydaje mi się, że jednak cały czas kontrolowaliśmy przebieg gry, gdy chcieliśmy zdobyć punkt to go zdobywaliśmy. Myślę, że nie byliśmy jakoś mocno skupieni, bo graliśmy falami - raz budowaliśmy trzy oczka przewagi, a raz tyle samo traciliśmy w serii. W takich pojedynkach, z teoretycznie słabszymi rywalami trzeba cały czas zachowywać koncentrację, bo oni też chcą wygrać, pokazać się, a przy tym nie mają nic do stracenia. My mamy do stracenia więcej. Walczymy o awans do rundy play off i z tymi słabszymi przeciwnikami musimy zdobywać komplet punktów.
- Pan rozegrał pierwsze spotkanie w barwach Jastrzębia w pełnym wymiarze i to był całkiem udany występ.
- Myślę, że trener chciał dać trochę odpocząć Krzyśkowi Gierczyńskiego, bo ostatnio grał bardzo dużo i mógł być podmęczony. Może też chciał dać mi szansę, żebym mógł pokazać się w dłuższym wymiarze, bo to z kolei będzie potrzebne w dalszej części sezonu, gdy rozpoczną się te najważniejsze mecze. Było OK jak na pierwszy mecz i daję sobie małą chwilę radości. Ale tak naprawdę mogło być znacznie lepiej. Przede mną jeszcze dużo pracy, żeby grać na takim poziomie, jak gra się w PlusLidze.
- W kolejnym spotkaniu LM zmierzycie się z Tomisem Constanca, który podobnie jak JW ma na koncie 3 punkty i gra całkiem nieźle.
- Będziemy grać na wyjeździe i na pewno będzie to ciężki mecz. Zresztą wszystkie mecze będą ciężkie, nikt nie odda nam punktów za darmo. Musimy się dobrze przygotować do tej rywalizacji, dobrze zagrać z Kędzierzynem w sobotę, bo ewentualna wygrana na pewno będzie dodatkowym impulsem.
- Pewnie pan jeszcze nie wie, ale mecze Jastrzębia z ZAKSĄ od lat mają swoją specyficzną historię.
- Wiem, wiem, koledzy już mi mówili, bo przygotowanie do konfrontacji z ZAKSĄ rozpoczęliśmy jeszcze przed spotkaniem z Tirolem. Musimy przygotowywać się do kilku meczów jednocześnie, nie mamy czasu, żeby skupić się tylko na jednym rywalu. ZAKSA to bardzo dobry zespół, mają kim zdobywać punkty i na pewno będzie to mecz walki.
- Jastrzębie z każdym spotkaniem gra lepiej, ale do ideału sporo jeszcze brakuje Gdzie, pana zdaniem tkwią największe rezerwy?
- Zawsze można grać lepiej. Wspomniałem o tym wcześniej, że czasem ucieka nam skupienie i gdybyśmy potrafili zagrać całe spotkanie z maksymalną koncentracją, na pewno efekt byłby widoczny. Najgorsze, że gubimy koncentrację w sytuacjach, gdy mamy przewagę punktową, gdy powinniśmy spokojnie utrzymywać korzystny wynik. Nie wiem z czego to wynika, pewnie z ludzkiej natury, bo tak to już z nami jest, że jak idzie trochę łatwiej, to zdejmujemy nogę z gazu i pozwalamy innym się dogonić. Nad tym musimy popracować, jeśli w decydującej fazie sezonu chcemy wygrywać z takimi zespołami jak Rzeszów, Bełchatów czy Kędzierzyn-Koźle. Jeśli chodzi o elementy typowo siatkarskie, to przede wszystkim należy popracować nad blokiem i zagrywką, czyli…praktycznie nad wszystkim.
- Rozegrał pan dopiero trzy mecze w PlusLidze, a mam wrażenie, że doskonale orientuje się pan w polskich realiach.
- Cały czas uczę się polskich rozgrywek. Nie wiedziałem w akcji jeszcze wszystkich zespołów, ale myślę, że Rzeszów i Kędzierzyn, poza Jastrzębskim Węglem oczywiście, to będą najbardziej liczące się drużyny. Jest super, uwielbiam polskich kibiców, dla nich naprawdę warto ciężko pracować. A przede mną, tak jak wspomniałem wcześniej, jeszcze sporo tej pracy. Poziom ligi jest wysoki, wyższy niż oczekiwałem i jeszcze potrzebuję czasu, żeby przestawić się na nową jakość. Wcześniej grałem w Grecji czy Belgii, ale tam poziom był zupełnie inny. PlusLiga to dla mnie spełnienie marzeń.
- Polska zachwyca pana równie mocno?
- Tak, lecz inaczej. Polskę znam bardzo dobrze, wiele razy tutaj byłem, wciąż mam tutaj rodzinę. Czuję się w Polsce jak w domu, ale ja już tak mam, że szybko przyzwyczajam się i do nowych miejsc i do nowych realiów. Zresztą maja rodzina, która mieszka w Kanadzie, żyje po polsku. Tylko siostry mówią po angielsku, bo nigdy nie były w Polsce i mają problemy z tym językiem. Ale rodzice wychowywali nas po polsku - polska szkoła, polskie Boże Narodzenie - zawsze dwanaście potraw, polska tradycja. Mnie to bardzo pomogło, ponieważ obecnie bardzo potrzebuję wszystkiego co polskie. Od bardzo dawna nie spędzałem świąt w Polsce i mam nadzieję, że w tym roku uda mi się spędzić je z babcią w Płocku.