Tomaso Totolo: gdyby nie kontuzje, bylibyśmy wyżej
- Mam nadzieję, że nowy rok przyniesie nam przede wszystkim zdrowie. Nie proszę o więcej - tylko o zdrowie dla moich zawodników, nad resztą sami popracujemy - mówi szkoleniowiec Indykpolu AZS Olsztyn, podsumowując I rundę PlusLigi.
PlusLiga: 8. lokata po I rundzie fazy zasadniczej PlusLigi, to maksimum tego na co było stać Indykpol AZS Olsztyn?
Tomaso Totolo: Uważam, że gdyby nie problemy natury fizycznej kluczowych zawodników, moglibyśmy zakończyć I rundę na lepszej pozycji, niż ósma.
- W pana drużynie roi się od siatkarskiej młodzieży. Co w pracy z młodymi graczami sprawia najwięcej problemów?
- Praca z młodymi zawodnikami to wyłącznie przyjemność. Jeżeli jest jakiś problem, to wiąże się raczej z oczekiwaniem na jej rezultaty, bo te nie przychodzą z dnia na dzień. Trzeba być cierpliwym. Moi młodzi gracze już prezentują niezłą jakość, są pełni pasji i zaangażowania, skupiają się wyłącznie na tym, by stać się naprawdę dobrymi siatkarzami. Na treningach pracujemy potwornie ciężko. Efekty wysiłku tych chłopaków już są widoczne i nieraz zaskakujące. Podczas meczów jest inaczej, bo i presja jest inna, a oni dopiero budują swoje doświadczenie, nabierają obycia. Co satysfakcjonuje mnie szczególnie? To, że na treningach wszyscy dają z siebie więcej, niż sto procent. Jestem wobec nich bardzo wymagający, czasami pełnię rolę "kata", ale to wyłącznie dla ich dobra, bo kocham tych chłopaków, jak własnych synów.
- Jest jakiś problem, przeszkoda, której dotąd nie udało się pokonać?
- Najwięcej czasu zajęło mi znalezienie właściwego ustawienia. Nie dlatego, że nie miałem pomysłu, ale ponieważ co rusz pracę utrudniały nam kontuzje. Ostatecznie znaleźliśmy dobre ustawienie, które zaprezentowaliśmy w ostatnich spotkaniach. W kolejnych meczach, ze względu na uraz Igora Yudina, będziemy próbować jeszcze inną opcję. Robimy co się da, żeby znaleźć optymalną możliwość wykorzystania naszego potencjału, ale szczerze mówiąc, ciągle to nie jest to, czego bym chciał.
- Kończący się rok był dla pana drużyny pechowy - kontuzja za kontuzją.
- Faktycznie, mieliśmy olbrzymiego pecha. Obydwie kontuzje naszych graczy - Ananiewa i Yudina przydarzyły się dość przypadkowo - Metodi stracił równowagę po wyskoku, a Igor się poślizgnął. Australijczyka czekają co najmniej 3-4 tygodnie przerwy. Na szczęście, okazało się, że Łukaszowi Kadziewiczowi, który narzekał na ból w kolanie, nie dolega nic poważnego - typowy problem przesileniowy. Myślę, że w następnym meczu będzie mógł zagrać. Mam nadzieję, że nowy rok przyniesie nam przede wszystkim zdrowie. Nie proszę o więcej - tylko o zdrowie dla moich zawodników, nad resztą sami popracujemy.
- Igor Yudin, który miał być siłą napędową zespołu, na razie praktycznie nie jest przydatny. Skąd te ciągłe kłopoty zdrowotne?
- Igor, jak powiedziałem, miał strasznego pecha. Rozpoczął sezon źle, bo ze zgrupowania kadry przyjechał z kontuzją. Miesięczna przerwa wybiła go z rytmu i nie grał na takim poziomie, jak oczekiwaliśmy. To wyjątkowy zawodnik, z niesamowitymi predyspozycjami, ale przy tym wymaga szczególnego traktowania. Jestem przekonany, że druga część sezonu będzie w jego wykonaniu fantastyczna.
- Z drugiej strony, gdyby nie kontuzje bazowych graczy, swojej szansy nie dostałby Bartosz Krzysiek, którego już dziś niektórzy okrzyknęli talentem na miarę Wlazłego i nadzieją reprezentacji.
- Za wcześnie na taki hurraoptymizm i umieszczanie go w kadrze narodowej. Na pewno, jeśli zasłuży na to, znajdzie się na liście Anastasiego. Bartosz jest jednym z naszych większych założeń na ten sezon, ma "papiery" na wielkie granie i potwierdza to na treningach. Poznałem go w maju, na otwartym treningu. Wtedy nie miał podpisanego żadnego kontraktu, nigdy wcześniej nie grał. Spytałem prezesa Szyszko czy, jeśli chłopak wyrazi chęć do ciężkiej pracy, mógłby podpisać z nim umowę. Prezes zgodził się i uważam, że zrobił świetny interes podpisując z nim długoterminowy kontrakt. Początkowo to, co prezentował to była katastrofa, ale potem, dzień za dniem czynił postępy. Jak mówi mój wielki nauczyciel i autorytet Julio Velasco - ten chłopak ma coś, czego nikogo nie da się nauczyć - 208 cm wzrostu, wyskok i niebywałą siłę w ataku.
- Olsztynianie pokonując ZAKSĘ 3:1 stali się sprawcą największej niespodzianki I rundy. Zwycięstwo nad liderem rozgrywek było punktem zwrotnym dla pana podopiecznych?
- Jestem przekonany, że ostatnie zwycięstwa, zwłaszcza to nad ZAKSĄ, były niezwykle istotne dla sfery mentalnej mojej młodej drużyny i dadzą nam takiego pozytywnego "kopniaka" na przyszłość. Chłopcy znaleźli w końcu pewność swoich poczynań, przekonanie, że potrafią - tych cech polskim zawodnikom często brakuje. Po przerwie spowodowanej Pucharem Świata rozegraliśmy dziesięć meczów - towarzyskich i oficjalnych. Siedem z nich wygraliśmy.
- Przed Indykpolem seria spotkań z Asseco Resovią Rzeszów. Jaki rezultat końcowy będzie dla pana zadowalający?
- Resovia to jedna z najmocniejszych ekip w PlusLidze i bez Igora Yudina będzie nam niezwykle ciężko stawić im czoła. Ale jestem przekonany, że nawet w osłabieniu zaprezentujemy się dobrze. Nie chcę przewidywać czy i ile punktów zdobędziemy, ale na pewno możemy z tych konfrontacji wynieść wiele dobrego.
- Już 29 grudnia rozpoczyna się II runda fazy zasadniczej PlusLigi. Jaki cel stawia pan przed swoją drużyną?
- Mamy tylko jeden cel - zaprezentować się znacznie lepiej, niż w I rundzie.