Tomaso Totolo: jakbym wracał do domu
W ciągu trzech miesięcy zrobił w Polsce furorę. Przyjechał jako zupełnie anonimowa postać, a wyjechał ze srebrnym medalem mistrzostw kraju i niezwykłą sympatią kibiców. W środę Tomaso Totolo ponownie zawita w Jastrzębiu. Tym razem w roli oponenta śląskiego klubu w pucharze Challenge.
Kibice w Jastrzębiu znają i pamiętają go doskonale. W bardzo krótkim czasie odmienił słabo grający Jastrzębski Węgiel i zaprowadził na srebrne podium rozgrywek 2006/2007. Choć zżył się bardzo z zawodnikami i kibicami, zdecydował się wrócić do Italii i podjąć pracę w Sisleyu Treviso. Polski etap kariery uważa jednak za wyjątkowy i kto wie, czy niebawem znów nie zdecyduje się na przygodę z PlusLigą.
- Tęsknię do miejsc, w których czułem się dobrze, a w Jastrzębiu tak właśnie było, szybko znalazłem tam swój dom. Dlatego z radością przyjadę na Śląsk i spotkam się z fantastycznymi kibicami, którzy wciąż mają istotne miejsce w moim sercu - wyznaje Tomaso Totolo ciesząc się na sentymentalny powrót.
Konfrontacja z byłym klubem będzie dla niego szczególnym wydarzeniem, również ze względu na wieloletnią przyjaźń z obecnym szkoleniowcem jastrzębian Roberto Santillim. - Ilekroć stajemy po przeciwnej stronie siatki, zawsze towarzyszą temu wyjątkowe emocje. Przed pojedynkiem zapewne spotykamy się na symboliczną lampkę wina, porozmawiamy, pożartujemy, powspominamy stare czasy - zdradza Tototo szybko dodając, że przyjaźń skończy się wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego. - Wtedy liczy się wyłącznie walka i zwycięstwo.
Potyczka w Challenge Cup to już drugie spotkanie włoskich przyjaciół, odkąd Santilli objął schedę po rodaku. Rok temu, w Lidze Mistrzów to polski zespół zanotował lepszy wynik. Po przegranym tie breaku w Jastrzębiu, na terenie rywala nasi siatkarze wygrali 3:1. Tamte pojedynki miały jednak zupełnie inny ciężar gatunkowy. - Drugi mecz w Treviso nie miał znaczenie dla układu tabeli, ale muszę przyznać że Jastrzębie zagrało bardzo dobrze - wspomina Tomaso Totolo.
- Jastrzębski Węgiel jest teraz zupełnie innym zespołem, podobnie jak Sisley Treviso. Obydwie ekipy dokonały zmiany na pozycji rozgrywającego i obydwie zmieniły jakość gry - twierdzi sympatyczny Włoch, który oczekuje ciężkiego boju, zwłaszcza w Jastrzębiu, gdzie gorąca publiczność zawsze jest siódmym zawodnikiem w drużynie gospodarzy.
Drugi trener Sisleya Treviso uważa, że decydujące o zwycięstwie będą dwa elementy – zagrywka i.... cierpliwość. - Jeśli obydwie drużyny wstrzelą się z serwisem, to o powodzeniu może zdecydować cierpliwe i konsekwentne rozgrywanie piłek sytuacyjnych oraz czujna gra formacji blok - obrona.
Totolo wierzy też, że kluczem do zwycięstwa jego zespołu może być Brazylijczyk Ricardo, który od początku sezonu prezentuje wyśmienitą postawę. - Reszta grała ze zmiennym szczęściem, ale po zmianie trenera i powrocie do włoskiej szkoły trenowania, wszystko wraca do dobrej normy (26 listopada 2008, rekomendowanego przez Bernardo Rezende Renana Dal Zotto zastąpił Włoch Francesco Dall'Olio).
Dlatego, nawet nieobecność dwóch fundamentalnych graczy - Alessandro Feia i Stefana Hubnera, którzy najprawdopodobniej, ze względu na kontuzje nie przyjadą na Śląsk, nie powoduje nerwowego poruszenia w obozie Sisleya. Tym bardziej, że grając w osłabieniu wygrali w minioną niedzielę bardzo ciężki bój ligowy z Tonno Callipo Vibo Valentia. Sporą rolę w zycięstwie odegrali najbardziej doświadczony siatkarz Samuele Papi (21 punktów) i dwudziestoletni zmiennik Feia, Oleg Antonow (18).
Stawką dwumeczu z Jastrzębskim Węglem jest Final Four. Siatkarze Sisleya Treviso są zmotywowani podwójnie. Niespełna dwa tygodnie temu odpadli z Pucharu Włoch, gdzie w półfinale ulegli Bre Banca Lannutti Cuneo 2:3. - W ćwierćfinale pokonaliśmy Itas Diatec Trentino, po jednym z najpiękniejszych meczów w tym sezonie. W pojedynku z Cuneo zabrakło dwóch oczek - przypomina nieco rozżalony Totolo. - To podrażniło naszą ambicję.
Na dodatek, w Serie A1 Treviso zajmuje dopiero siódmą lokatę, a włoscy eksperci nie szczędzą zespołowi krytyki. - Mieliśmy trzy równorzędne cele w tym sezonie, ale jeden już nam odpadł. Ponieważ w Treviso znają tylko jedno słowo - zwycięstwo, chcemy i musimy coś wygrać w bieżących rozgrywkach. Dlatego Challenge Cup jest w tej chwili niezmiernie ważny.