Tomasz Fornal o finale Ligi Mistrzów: Może do trzech razy sztuka...
Siatkarze Jastrzębskiego Węgla przegrali z Itasem Trentino w finale Ligi Mistrzów. Mistrz Polski nie wykorzystał szansy, by zostać drugim polskim klubem, który wygrałby te prestiżowe rozgrywki.
- Postaram się, żebyśmy wrócili i następnym razem wygrali – mówił przed kamerami Polsatu Sport Tomasz Fornal, przyjmujący Jastrzębskiego Węgla. - Może do trzech razy sztuka się uda... Dziś drużyna z Włoch była dużo lepsza i zasłużenie wygrała. Chcieliśmy być agresywni, naskoczyć i złapać swój rytm. Oni w pierwszym secie odjechali i później goniliśmy. Czasami się udawało, ale potem znów odchodzili. Dziś trzeba sobie spojrzeć w lustro i powiedzieć, że po prostu byliśmy drużyną słabszą. Gdybyśmy ten mecz odwrócili, a ta gra cały czas tak wyglądała, to nie wiem czy sportowa lepsza drużyna by wygrała
Fornal przyznał, że tym razem zagrywka nie była atutem siatkarzy Jastrzębskiego Węgla. - W każdym z setów mieliśmy może momenty, chwile, minuty dobrej zagrywki, a potem nas to opuszczało – opowiadał. - [Rywale] skrzydła mają dobre, to są reprezentanci Włoch, do tego Kamil Rychlicki też jest bardzo dobrym atakującym. Trzeba zagrywać na wysokim poziomie, żeby odrzucać rywala od siatki. Mam nadzieję, że po tych zmianach w nowej drużynie w przyszłym sezonie zrobimy wszystko, żeby zagrać w finale i może wreszcie do trzech razy sztuka. Chłopaki, którzy odchodzą, chcieli się pożegnać z klubem takim fajnym zwycięstwem, ale taki jest sport. Zobaczymy jak będzie w przyszłym roku. Podziękowania należą się kibicom, bo kawał drogi jest z Polski, ale oni się stawili na trybunach i mocno nas dopingowali. Pozostaje ich przeprosić, że to tak wyglądało – dodał Fornal, którzy przed rokiem również był drugi w Lidze Mistrzów.
- Czeka mnie pewnie kilka nieprzespanych nocy. Zrobię wszystko co w mojej mocny, żeby to trofeum wygrać. Niczego tak bardzo nie pragnę, poza igrzyskami olimpijskimi, jak wygrać Ligę Mistrzów. Nie wiem, czy to będzie za rok, dwa, czy pięć, ale prędzej czy później wrócę ze złotym medalem – zadeklarował w rozmowie w Polsacie Sport.
Rozczarowania nie ukrywali też inni gracze z Jastrzębia. - Całkowity paraliż zespołu. Takie emocje, wielki finał i myśleliśmy, że doświadczenie z ubiegłego roku nam pomoże. Od pierwszej piłki pierwszego seta było widać, że jesteśmy spięci i nie graliśmy w ogóle na 50 procentach swojej siatkówki. Ból i męka. Gratulacje dla zespołu z Włoch, ale uważam, że oni niczego specjalnego nie zagrali, tylko po prostu my zagraliśmy na tyle słabo, że wystarczyło im triumfować w trzech odsłonach – mówił Jurij Gładyr.
Przyjmujący Rafał Szymura dodał: - Jest rozczarowanie bo myśleliśmy, że ten mecz będzie wyglądał inaczej. Taki jest sport. Graliśmy słabo, każdy z zawodników, nie wiem, czy nie dojechał na to spotkanie. Trzeba uznać wyższość rywala. Dziś jeszcze będziemy się smucić, ale od jutra może do nas dotrze, że jesteśmy drugą drużyną w Europie. W każdym secie były momenty, że tej energii, motywacji dawaliśmy z siebie dużo. Później szybko zostaliśmy stłamszeni przez przeciwnika. Mieliśmy ich rozpisanych, tak jak nasz plan przewidywał. Po prostu na wysokich piłkach mieli ogromny potencjał, a tym się wygrywa. Zagrywka i blok-obrona bardzo dobrze u nich funkcjonowały, a w naszym wykonaniu był to słaby mecz. Nie był to nasz dzień w zagrywce. Próbowaliśmy wszystkiego, ale nic nie wchodziło, a jak już się udało, to oni przyjmowali perfekcyjnie. Mają klasowych zawodników, którzy wiele takich meczów rozegrali. Sezon się skończył i nie jest aż tak źle. Mamy mistrzostwo Polski, wicemistrzostwo Europy i jest się z czego cieszyć – mówił przyjmujący Jastrzębskiego Węgla.
Spotkanie w Antalyi oglądał prezes PZPS, Sebastian Świderski. - Trentino było agresywniejszą drużyną i przede wszystkim lepiej przygotowaną taktycznie. Było to widać po ich ustawieniu w obronie. Podbijali bardzo dużo trudnych piłek. Również te wszystkie kiwki, które próbowaliśmy robić, nie wchodziły. Wszystko było asekurowane. Wydaje mi się, że to przygotowanie taktyczne i ten jeden, dwa procent dodało dla ekipy z Włoch – mówił przed kamerami Polsatu Sport.
Świderski podkreślił też nieco słabszą dyspozycję Benjamina Toniuttiego, rozgrywającego ekipy z Jastrzębia. - Trochę niedokładności było z jego strony i chyba nieco się zagubił, bo jeżeli nie kończy atakujący, to na siłę szuka się dziwnych rozwiązań. Akcja Riccardo Sbertoliego, który z czwartego metra wystawia bez bloku pokazuje, jaka była różnica mentalna w jednej i drugiej drużynie. W pewnym momencie Ben się trochę pogubił i trener mógł mu dać odpocząć na chwilę, żeby zobaczył z ławki jak to wygląda – uważa prezes PZPS-u.
Finałową rywalizację w Turcji obserwował też Nikola Grbić, selekcjoner reprezentacji Polski. - Czasem dzieje się tak, że rywal nie daje ci zagrać to, co sobie założyłeś – analizował. - Dziś wiele tych czynników zobaczyliśmy. Trentino wywierało presję swoją zagrywką i też organizacją, jeśli chodzi o blok i obronę. Było bardzo trudno doskoczyć do tego poziomu co grał rywal zespołowi Jastrzębskiego Węgla. Kontrolowali ten mecz od samego początku. Były momenty, że Jastrzębie było blisko, ale kiedy przyszło granie w końcówkach, to lepsi byli rywale - mówił w Polsacie Sport. Podkreślał siłę rywali na skrzydłach. - Alessandro Michieletto i Daniele Lavia mądrze wykonywali ataki, obijając palce rywali, robili wszystko, żeby zdobyć punkt, albo żeby ponowić sobie szansę na zdobycie punktu, co było bardzo frustrujące. Grbić wysłał wiadomość do kibiców. - Gdziekolwiek się nie pojawimy, wszyscy mówią, że już wygraliśmy złoto. To też stało się tutaj w Turcji. Spotykaliśmy wielu kibiców, którzy rozumieją siatkówkę i wszyscy oczekiwali złota i że Jastrzębie wygra 3:0 lub 3:1, bo jest faworytem i będzie to spotkanie bez historii. Nagle dzieje się to, co widzieliśmy... Chciałem wysłać wiadomość, że my będziemy grać przeciwko tym siatkarzom i oni będą tak samo głodni i spragnieni grania przeciwko nam. My jesteśmy już zwycięzcami, a oni nie mają już nic do stracenia. Trzeba pamiętać, że jedna dwie piłki mogą decydować o tym, kto wygra spotkanie. Chciałbym wszystkich uspokoić będziemy robić, krok po kroku – zakończył Nikola Grbić.