Tomasz Kalembka: nie zawiesiliśmy głów
W meczu dwunastej kolejki PlusLigi beniaminek rozgrywek, zespół Stali Nysa, podjął na własnym boisku MKS Będzin. W pierwszym spotkaniu rozegranym po przerwie spowodowanej wykryciem wirusa COVID-19 w nyskim zespole, gospodarze musieli uznać wyższość rywala po pięciosetowym pojedynku, a najlepszym zawodnikiem wybrany został przyjmujący gości, Jose Ademar Santana.
Podopieczni trenera Krzysztofa Stelmacha pozostali jedyną drużyną, która dotychczas nie zanotowała zwycięstwa w tegorocznych rozgrywkach. Niewiele brakowało, by nysanom wreszcie udało się przerwać złą passę, bowiem mieli oni na wyciągnięcie ręki szansę na zakończenie spotkania w czterech setach, prowadząc już 22:18, jednak ostatecznie nie zdołali wykorzystać tej okazji. – Absolutnie nie zwiesiliśmy głów, nawet przez myśl nam nie przeszło, że ten mecz już jest skończony, że już go przegraliśmy. Byliśmy przekonani, że jeszcze możemy powalczyć, że musimy grać do końca bez względu na wynik. Na zmianie pojawił się Łukasz Makowski, tchnął nową energię w nasze rozegranie, dzięki czemu najpierw odrobiliśmy straty, a później ostatecznie wygraliśmy czwartą partię – powiedział po spotkaniu środkowy bloku MKS-u Będzin, Tomasz Kalembka.
Zdaniem zawodnika siłą MKS-u była przede wszystkim zespołowość, bo każdy z siatkarzy znacząco przyczynił się do rozstrzygnięcia wyniku poniedziałkowego spotkania po myśli będzinian. – Moim zdaniem to zwycięstwo to zasługa całej drużyny – można powiedzieć, że mamy taką dosyć stałą wyjściową szóstkę, ale dzisiaj nie do końca mecz wyszedł Rafałowi Sobańskiemu, zastąpił go Kacper Bobrowski, który dał świetną zmianę – dobrze spisał się w polu serwisowym, pomógł w przyjęciu, nawet dorzucił jakieś punkty zdobyte blokiem. Tak jak wspomniałem, pojawił się też Łukasz Makowski, który nominalnie jest drugim rozgrywającym, a dzięki niemu w ogóle zdołaliśmy doprowadzić do tie-breaka. Nie było jednego zawodnika, któremu cały mecz szłoby dobrze, każdy z nas miał lepsze i gorsze momenty, ale jako drużyna zagraliśmy przyzwoicie. Kiedy jednemu nie wychodziło, drugi wchodził z ławki i pomagał zespołowi, nie było żadnych dyskusji czy obrażania się. Każdy dołożył ważną cegiełkę do dzisiejszego zwycięstwa – czy to wchodząc na boisko, czy to podpowiadając coś mądrego z kwadratu dla rezerwowych.
Nie sposób nie wspomnieć, że pandemia koronawirusa dała o sobie znać także w kręgach siatkarskich, zawodnicy z Opolszczyzny rozegrali dzisiaj swoje pierwsze po kwarantannie spotkanie, jeszcze w osłabionym składzie, jednak z podobnymi problemami niedawno borykali się także siatkarze Jakuba Bednaruka. – Każdy ma swoje problemy, w obecnej sytuacji żadna z drużyn nie jest w stanie ich uniknąć. Nysa zagrała bez Zbyszka Bartmana, chłopaki są dopiero tydzień po kwarantannie, to normalne, że potrzebują jeszcze czasu. My też niestety mieliśmy spore problemy kadrowe, najpierw przez 10-12 dni byliśmy na kwarantannie, później u czterech zawodników, w tym u mnie, wykryto zakażenie koronawirusem, wobec czego straciliśmy kolejne dwa tygodnie wspólnych treningów. Część drużyny pracowała razem, a część z nas właściwie przez 24 dni przebywała na kwarantannie. Po powrocie do normalnego cyklu treningowego potrzebowaliśmy przynajmniej tygodnia, żeby w ogóle zacząć jakoś funkcjonować. Na szczęście koniec końców okazało się, że to nam wystarczyło, aby odnieść zwycięstwo w dzisiejszym spotkaniu – zakończył Tomasz Kalembka.