Tomasz Majewski: polska siatkówka to profesjonalizm
W trakcie pierwszego treningu pełnej kadry biało-czerwonych w Spale na krótkie odwiedziny zdecydował się dwukrotny mistrz olimpijski w pchnięciu kulą Tomasz Majewski. Nasz mistrz trzyma kciuki za biało-czerwonych. Nam opowiedział, dlaczego chodzi na mecze PlusLigi i czego można się spodziewać po polskiej reprezentacji.
PLUSLIGA.PL: Siatkarze zaczęli właśnie w Spale kolejny etap walki o bilety na igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro. Pan doskonale zna emocje, jakie teraz nimi targają?
TOMASZ MAJEWSKI: Oczywiście, że rozumiem, bo ja też kilka razy musiałem bić się o przepustkę na igrzyska. Szczególnie mocne było to za pierwszym razem, gdy się dostałem. Właściwie minimum wywalczyłem przedostatniego dnia, w ostatniej chwili. Wiem, ile czasem to kosztuje, liczę tylko że w tym roku mnie pójdzie szybciej (śmiech). Trzeba walczyć i się bić. Mam nadzieję, że chłopcy zagrają w Japonii koncertowo a później będą mieli czas na spokojne przygotowania do igrzysk.
To dla pana zaskakująca sytuacja, że aktualny mistrz świata w siatkówce nie ma automatycznie awansu na igrzyska?
TOMASZ MAJEWSKI: No pewnie. W sportach indywidualnych raczej nie ma takich problemów, zresztą także jeżeli chodzi o mistrzostwa świata, to wprowadzono dzikie karty, które powodują, że poprzedni mistrzowie nie muszą się kwalifikować, jadą z urzędu. U nas w ten sposób dba się o gwiazdy, a w siatkówce nie. Przyznam, że ten system jest przedziwny, ale tak sobie ustawiliście, więc tak macie.
Biało-czerwoni mogą zwojować coś dużego w Rio de Janeiro?
TOMASZ MAJEWSKI: A czemu nie? Nie udało się w Pekinie, Londynie, to trzeba atakować tutaj. Kto wie, co się stanie w Brazylii. Układ sił w siatkówce trochę się zmienia, są jakieś przetasowania. Mamy młodą drużynę, głodną sukcesów, trzeba walczyć. Sezon olimpijski jest właśnie po to, by pokazać to, co się ma najlepszego. Taka druga okazja może się dla niektórych z chłopaków już nie powtórzyć, więc na pewno dadzą maksa. To jest ich czas. Pierwszy krok to dostać się na igrzyska, a w Rio wszystko się może zdarzyć.
Bywa pan gościem na meczach AZS Politechniki Warszawskiej, w ligowe kibicowanie wciągnęła pana małżonka.
TOMASZ MAJEWSKI: Chodzę, bo to już jest taki etap profesjonalizmu, że jest na co popatrzeć, kibice takiego oczekują. Liderzy czasem przegrywają ze słabszymi ekipami, więc emocji nie brakuje. Przez to, że liga jest zawodowa to mamy odpowiedni poziom sportowy i organizacyjny, a dodatkowo polscy kibice są najlepsi na świecie. Dlatego chętnie przychodzę. Moim zdaniem siatkówka pokazuje, jak powinny wyglądać zawodowe rozgrywki ligowe.
Mecze reprezentacji Polski także pan ogląda?
TOMASZ MAJEWSKI: Lubię oglądać siatkówkę ligową, ale patrzę też sporo na kadrę. Ostatnio widziałem finał PlusLigi, ten trzeci mecz decydujący o tytule dla ZAKSY. Ten mecz nie był może emocjonujący, lecz przewaga ZAKSY była imponująca. Kolejny sezon i kolejny mistrz. To dobrze dla ligi, że nie ma dominacji jednej ekipy i że się znowu pozmieniało.
Który siatkarz jest pańskim ulubionym?
TOMASZ MAJEWSKI: Nic się nie zmieniło – Igła. Boże drogi, czytałem że może skończyć karierę. Cóż, tym bardziej mi przykro, że to moje pokolenie. Zresztą co tu daleko szukać, ja też zaraz kończę, to mój ostatni sezon. Rzeczywiście to jest tak, że jeśli jest się zaawansowanym wiekowo i pod względem liczby startów zawodnikiem, to chce się skończyć to jakoś fajnie, godnie. Taka presja siedzi gdzieś z tyłu głowy, żeby był koniec z przytupem. Szkoda by było kończyć tak po prostu. Życzę Krzysiowi, by może jednak jeszcze pograł ten ostatni sezon i właśnie fajnie skończył.