Tomasz Swędrowski najlepszym sprawozdawcą 20-lecia Polskiej Ligi Siatkówki
Grał nie tylko w siatkówkę. Wiele czasu spędził na boisku koszykarskim. Trenował kolarstwo. Miał też piłkarski epizod. I wszystko w bardzo dobrych wrocławskich klubach – Gwardii, Dolmelu, Śląsku – które należały bądź dalej należą do krajowej czołówki. Można powiedzieć, że poznał sport od podszewki.
W tej pierwszej zderzył się z wysokiej klasy volleyem, który reprezentowali Lech Łasko, Maciej Jarosz czy Ireneusz Kłos. Konfrontację wytrzymał i załapał się do drużyny na stałe. Został mistrzem Polski w 1982 roku oraz dwukrotnym wicemistrzem kraju (1983 i 84).
Jego siatkarskim nauczycielem był Władysław Pałaszewski – wychowawca wielu znakomitości, twórca sukcesów Gwardii. – Na pewno coś umiałem, skoro tak świetny szkoleniowiec pozwolił mi grać w swoim zespole. Był moim absolutnym mentorem, wszystkiego mnie nauczył – wspomina najlepszy sprawozdawca Gali 20-lecia Polskiej Siatkówki.
Ze związków ze sportem nie chciał rezygnować po zakończeniu zawodowego grania w siatkówkę. Za bardzo go lubił i był z nim związany. Dziennikarstwo sportowe stało się kolejnym etapem zawodowej kariery Tomasza Swędrowskiego. Takie przejście wydawało się jak najbardziej naturalne. Na odmianę radiową tego fachu namówił przyszłą gwiazdę Polsatu Sport Andrzej Ostrowski z wrocławskiej rozgłośni Polskiego Radia, człowiek doskonale znany i szanowany w sportowym środowisku.
- On mi pokazał, na czym polega dziennikarstwo sportowe. Koleżanki uczyły montażu, trzeba było też zdobyć kartę mikrofonową, bo inne mieliśmy wtedy czasy. Trochę zachodu to kosztowało, zanim trafiło się na antenę. Długi czas pracowaliśmy z Andrzejem we dwójkę, m.in. dla Studia S 13. Jeździłem na piłkę nożną do Lubina czy Chorzowa, przeszedłem w radiu wszystkie szczeble od aplikanta po dyrektora programowego - wspomina dziennikarz. Po zapoznaniu się z zawodem miał jednak kilkuletnią przerwę. Wraz z żoną Teresą, wybitną polską koszykarką, wyjechał do Francji, gdzie ona kontynuowała karierę – mówił w jednym z wywiadów.
Od 1999 roku pracuje w Polsacie Sport, do którego z TVP ściągnął go Marian Kmita z TVP. Na stanowisku sprawozdawczym wcale nie zaczynałem o siatkówki. - Debiutowałem z Lesławem Ćmikiewiczem na spotkaniu ekstraklasy piłkarskiej Świt Nowy Dwór Mazowiecki – Śląsk Wrocław – mówi Tomasz Swędrowski.
Później wszystko potoczyło się bardzo wartko. Nowy kanał sportowy Polsat Sport zajmował coraz mocniejszą pozycję na polskim rynku telewizyjnym, a siatkówka z każdym rokiem stawała się jego filarem.
Zanim z Wojciechem Drzyzgą stworzył jeden z najbardziej popularnych duetów - komentatorów sportowych przez dwa lata pracował w parze z legendarnym Hubertem Wagnerem. - Trochę się tego bałem. To może nie był mój debiut, ale początki w Polsacie. To był początek kanału Polsat Sport - pierwszego sportowego kanału w Polsce. Nie wiedziałem, jak trener do tego podejdzie. Nie kojarzył mnie za bardzo z boiska, bo ja byłem którymś tam z kolei graczem w mojej Gwardii. On mi powiedział wówczas tak: "Słuchaj, byłeś graczem, jakim byłeś, ale przy tym stoliku to ty jesteś szefem". Te słowa zapamiętam do końca życia, bo od razu lody zostały skruszone. Nie wiedziałem nawet, jak się do trenera odzywać, czy "panie trenerze", "mistrzu", "Jurku". I przeszliśmy na "ty", co było dla mnie wielkim świętem – wspominał Swędrowski na Gali, cytowany przez polsatsport.pl.
Red. Swędrowski był świadkiem największych sukcesów polskich siatkarek i siatkarzy – reprezentacyjnych oraz klubowych. Wszystkie, co podkreśla z naciskiem, bardzo mocno go radowały, ale szczególną miłością i sympatią darzy trzy krążki – mistrzostwo Europy kobiet z 2003 roku, wicemistrzostwo świata mężczyzn z 2006 oraz czempionat globu z 2014 roku.
- Pierwszy, bo był taki niespodziewany i radosny, drugi, bo oczekiwany aż od 1974 roku, a trzeci bo wywalczony przed własną publicznością w mistrzostwach za organizację których Polska zebrała wiele pochwał podobnie jak Telewizja Polsat za obsługę tego czempionatu – zakończył Tomasz Swędrowski.