Trefl Gdańsk wygrywa w Katowicach. Coraz trudniejsza sytuacja GKS-u
GKS Katowice przegrał z Treflem Gdańsk 1:3 i nie poprawił swojej ciężkiej sytuacji w tabeli pozostając wciąż na ostatnim miejscu z jednym zwycięstwem na koncie w 12. meczach. Z kolei gdańszczanie wygrywając w Katowicach odnotowali czwarte zwycięstwo w rozgrywkach i awansowali na 10. miejsce w tabeli.
W pierwszym secie nie zabrakło wielu zwrotów akcji. W początkowej fazie meczu czteropunktowe prowadzenie wypracowali co prawda katowiczanie (10:6), ale gdańszczanie sukcesywnie odrabiali straty i za sprawą mocnych zagrywek doprowadzili do remisu (19:19). W końcówce Trefl objął dwupunktowe prowadzenie (24:22). Gospodarze dzielnie walczyli i po wykorzystaniu przechodzącej piłki przez Łukasza Usowicza doprowadzili do remisu, ale ostatni głos należał już do gości (seta zakończył atakiem Piotr Orczyk).
W drugiej partii gospodarze mieli ogromne problemy z przyjęciem zagrywki (24 proc. pozytywnego przyjęcia przy 47 proc. rywali), przez co musieli atakować z trudnych, sytuacyjnych piłek, a gdańszczanie mieli ułatwione zadanie w bloku. Goście szybko wypracowali sobie pięciopunktowe prowadzenie (11:6), a zmorą katowiczan były też błędy własne (aż 10 w tej partii). Trener GKS-u – Grzegorz Słaby dokonywał zmian (na boisku pojawili się m.in. Piotr Fenoszyn, Damian Domagała i Krzysztof Gibek) i szukał różnych rozwiązań, ale gdańszczanie kontrolowali tą partię (zwycięstwo w drugim secie przypieczętował atakiem ze środka Paweł Pietraszko).
Przegrane dwa pierwsze sety nie podłamały gospodarzy, którzy trzecią partię zaczęli z jeszcze większym animuszem (8:5), a po udanej kontrze Bartosza Gomułki wypracowali pięciopunktową przewagę (16:11). Trener Trefla – Mariusz Sordyl dokonywał roszad w składzie (na boisko weszli m.in. Jakub Jarosz i Rafał Sobański) i w końcówce jego zespół zbliżył się do gospodarzy na dystans trzech punktów (23:20 dla GKS-u), ale tym razem katowiczanie nie zaprzepaścili swojej szansy na pozostanie w grze (25:21 po efektownym ataku Aymena Bouguerry). Gospodarze w tej fazie meczu byli lepsi zwłaszcza w ataku (48 proc. do 41. proc. rywali) i w bloku (4 do 2), a co najważniejsze – nie popełniali już tylu błędów co wcześniej.
Czwarta partia to prawdziwa sinusoida z obu stron. Najpierw rewelacyjny początek mieli gospodarze (prowadzenie 8:2), ale po chwili po udanej serii na zagrywce Piotra Orczyka i kontrze Aleksieja Nasewicza był już remis (8:8). Katowiczanie byli jeszcze w stanie ponownie wypracować przewagę (13:10 i 17:15), ale w końcówce więcej chłodnej głowy zachowali siatkarze Trefla Gdańsk, którzy po kontrze Pawła Pietraszki wyszli na sześciopunktowe prowadzenie (24:18) i nie wypuścili cennego zwycięstwa z rąk.
MVP meczu został uznany przyjmujący Trefla Gdańsk – Piotr Orczyk, który zdobył 18 pkt (w tym 3 w zagrywce i 2 w bloku przy 50 proc. skuteczności ataku). Wśród gospodarzy najlepiej punktującym był ukraiński przyjmujący – Jewhenij Kisiluk (24 pkt, w tym 1 w zagrywce i 2 blokiem przy 62 proc. skuteczności ataku. Gdańszczanie dominowali w przyjęciu zagrywki (49 proc. pozytywnego przy zaledwie 35 proc, katowiczan) i w seriwsie (5:2 w asach serwisowych), ale największą różnicę zrobiły błędy własne, których GKS popełnił aż 34 przy 19. rywali.