Trener Castellani: nie wiem co się dzieje
- Jeszcze jestem w chmurach, nie do końca rozumiem, co nawyprawialiśmy. Patrzę na medal, widziałem chłopaków na podium, ale nie wiem, co się dzieje - komentował sukces Daniel Castellani, trener Polaków.
- Nie dowierzam w to wszystko. Francji się obawiałem, wolałem w finale Rosję, bo Trójkolorowi grają trochę w naszym stylu, bezustannie szukają nowych taktycznych wytrychów, by rywala złamać - dodał Włoch.- Jestem przeszczęśliwym człowiekiem. Zaczynając pracę z reprezentacją cztery miesiące temu, nie przypuszczałem, że w tak krótkim czasie możemy osiągnąć tak wielki sukces, choć, prawdę mówiąc, przed turniejem z całym sztabem czuliśmy, że jesteśmy gotowi technicznie i taktycznie, by osiągnąć bardzo wynik. Już w końcu lipca, po wygranej serii sparingów z Czechami i Bułgarią, dotarło do nas, że mimo kłopotów możemy sporo osiągnąć. Zobaczyliśmy, że nie tylko wygrywamy, ale też gramy bardzo porządną siatkówkę. I pomyśleliśmy: dlaczego by nie zakończyć tego sezonu udanie? Zyskaliśmy wiarę we własne siły i możliwości - zapewnia Castellani.
- Odniosłem najważniejszy sukces w karierze. Wygrałem co prawda złoty medal w Igrzyskach Ameryki Południowej, ale w Europie ten medal jest dużo cenniejszy. Na razie do mnie to wszystko nie dotarło. Drużyna, z jaką przyszło mi pracować, to grupa młodych, świadomych swojego celu ludzi. Jej atuty to mentalność, solidarność, organizacja gry. Siatkówka jest grą, która polega na rozwiązywaniu na bieżąco problemów powstających w trakcie gry. To, co mi się najbardziej podobało w mojej drużynie, to właśnie dostosowanie się do warunków na parkiecie. Kiedy nie można "wbijać gwoździ" w parkiet, zawodnicy to rozumieją, szybko przestawiają się na obijanie bloku, grę bardziej techniczną. Gruszka? Co mam mówić, on przemówił na boisku, do tego nie da się już nic dodać - komplementował MVP turnieju trener Polaków.
- Teraz podziękowania. Długie, koniecznie zapiszcie wszystko. Dedykuję medal żonie, córkom, całej rodzinie i całemu sztabowi - ja jestem tylko jego twarzą, na mnie pracuje 10 osób. Dziękują też PZPS-owi, że mi zaufał, i wszystkim ludziom, którzy pracują dla polskiej siatkówki - skądś ci zawodnicy przyszli, a bez nich sukcesu by nie było, jak tylko im służę pomocą - zakończył Castellani. (gazeta.pl) Powrót do listy