Trener Castellani zrobił tak jak zapowiadał
PGE Skra Bełchatów pokonała Delectę Bydgoszcz 3:0 (25:23, 25:21, 25:19). MVP spotkania został Michał Bąkiewicz.
Trener Daniel Castellani zrobił dokładnie tak jak zapowiadał tzn. wystawił w spotkaniu z Delectą rezerwowy skład. Na ławce usiedli m.in. Stephan Antiga i Miguel Falasca. I to w zupełności wystarczyło na jednak chyba przestraszoną drużynę z Bydgoszczy.
Już na początku pierwszego seta bełchatowianie odskoczyli rywalom na pięć punktów i Skra na przerwę techniczną schodziła przy prowadzeniu 8:3. Goście jednak nadal byli bezradni. Skra powoli, ale systematycznie oddalała się od swojego przeciwnika. Przewaga bełchatowian rosła, w pewnym momencie mistrzowie Polski prowadzili już 14:6, a więc różnicą ośmiu oczek. W tym momencie coś zaskoczyło w szeregach gości. Cztery z rzędu zdobyte punkty, głównie dzięki bardzo dobrej zagrywce Martina Sopko i trener gospodarzy musiał poprosić o czas. Po chwili ta przewaga zmalała nawet do trzech punktów, ale po nieudanym ataku Marcina Nowaka było już 19:15 dla gospodarzy i szkoleniowiec Delecty Waldemar Wspaniały wykorzystał drugą przerwę na żądanie. Niepowodzenie nie załamało jednak bydgoszczan, a ponieważ dwukrotnie pomylił się w atakach Bartosz Kurek, to na tablicy pojawił się wynik 21:19 i tym razem trener Skry wołał do siebie zawodników. Gdy po czasie w aut zaatakował Mariusz Wlazły, przewaga bełchatowian stopniała do jednego punktu. Wymiana punkt za punkt i Michał Bąkiewicz zakończył seta wygranego przez gospodarzy 25:23.
Set drugi miał zupełnie inny scenariusz niż poprzednia partia. Początek był bowiem bardzo wyrównany. Goście prowadzili nawet po kilku piłkach, ale ich niedokładne ataki dały Skrze prowadzenie na pierwszej przerwie technicznej 8:6. Wyrównanie przyszło jednak bardzo szybko, po bloku na Bartoszu Kurku było bowiem po 9. Punkt za punkt i następna przerwa techniczna to prowadzenie bełchatowian 16:15. Dwa skuteczne bloki dały jednak gospodarzom przewagę trzech oczek, było wówczas 19:16 i Waldemar Wspaniały próbował przerwać tę serię biorąc czas. Pomóc miały też zmiany w składzie, ale dopiero autowy atak Kurka przyniósł efekt, o którym myślał szkoleniowiec gości. To jednak było chwilowe rozwiązanie bowiem gospodarze się rozpędzali. Gdy prowadzili 22:17 po raz drugi mieliśmy przerwę na prośbę trenera Delecty. Końcówka seta właściwie nie miała już wielkiej historii. Skra bez większych problemów wygrała 25:21.
Tak jak w drugim secie na początku trzeciej partii mieliśmy wyrównaną walkę. Prezes Skry Konrad Piechocki w towarzystwie ojca przyjmującego naszej reprezentacji Michała Winiarskiego spokojnie obserwował mecz nie obawiając się żadnej niespodzianki. Goście starali się jak mogli, ale wystarczało to jedynie na wyrównaną walkę z rezerwowym składem mistrzów Polski i to tylko do pewnego momentu. Remis po 12, a później dwie udane kontry i as serwisowy Michała Bąkiewicza pozwoliły Skrze odjechać na drugiej przerwie technicznej z wynikiem 16:12. To wyraźnie podłamało gości, którzy na boisko weszli ze zwieszonymi głowami, a do walki zagrzewał ich tylko Marcin Nowak. Dwa kolejne bloki gospodarzy i przy stanie 18:12 o czas poprosił Waldemar Wspaniały. Koniec seta to było jedynie odliczanie i czekanie na ostatnią piłkę. Skra pewnie wygrała 25:19, a mecz zakończył Jakub Jarosz. Powiedzieli po meczu: Stanisław Pieczonka (Delecta): Dzisiaj nie potrafiliśmy wykonać najprostszego elementu czyli zagrywki. Nie zrobiliśmy serwisem żadnej krzywdy naszym rywalom, a przecież to nasz największy atut. Nie wiem jak się to dzieje, ale siedzi to chyba gdzieś w głowie każdego zawodnika, że jednego dnia potrafi zrobić to świetnie, a drugiego nic nie wychodzi. Na pewno nie przegraliśmy meczu w szatni, bo potrafiliśmy nawiązać momentami wyrównaną walkę ze Skrą, ale popełniliśmy zbyt dużo własnych błędów, żeby utrzymać rywalizację przez całe spotkanie. Waldemar Wspaniały (trener Delecty): Skra była lepsza i wygrała zasłużenie. Staraliśmy się dorównać rywalom, ale były to tylko momenty, gdy nam się udawało. W chwili, gdy odrabialiśmy straty i był już tylko punkt, dwa punkty, to Skra znów odskakiwała. Bełchatowianie tak naprawdę cały mecz kontrolowali. Nie było dzisiaj naszej zagrywki. Zepsuliśmy 20 serwisów czyli oddaliśmy tyle punktów przeciwnikowi. Drugi element, który nam dzisiaj nie wyszedł to kontratak. O ile w pierwszej akcji dawaliśmy sobie jeszcze jakoś radę, to z kontrami było źle, chociaż wiele piłek było podbitych. Skra to nie jest nasza półka, ale w każdym meczu, nawet z mistrzem, staramy się zdobyć punkty. Nie udało się dzisiaj, ale jesteśmy po prostu słabsi. Jacek Nawrocki (II trener Skry): Nie wystawiliśmy rezerwowego składu, tylko zawodników, którzy na co dzień grają mniej. Oni aż tak bardzo nie odstają od tego podstawowego składu, ale brakuje im ogrania, dlatego ten mecz był doskonałą okazją do tego. Tylko pozornie ten mecz wyglądał na łatwy, ale trzeba było się dzisiaj trochę napocić, bo Delecta ma w swoich szeregach dobrych i doświadczonych zawodników. Nowak, Sopko czy Lipiński to są zawodnicy, którzy potrafią grać bardzo dobrze. Dzisiaj byli pilnowani, stąd też nasze zwycięstwo 3:0. Maciej Dobrowolski (Skra): Cieszę się, że w końcu miałem okazję zagrać cały mecz, ale po trzech latach spędzonych w Bełchatowie przyszedł czas na rolę zmiennika. Muszę być jednak przygotowany na każdy mecz, tym bardziej, że meczów w lutym mamy chyba dziewięć, a więc obciążenie duże. Najważniejsze, że zdobyliśmy pewnie trzy punkty, bo taki był cel. Zrobiliśmy to co do nas należało i pokazaliśmy trenerom, że na zmienników mogą liczyć. Podobała mi się dzisiaj nasza gra. Nie chodzi mi o technikę, ale o podejście, bo walczyliśmy o każdą piłkę, nawet przy złym przyjęciu czy nieudanym ataku. Jasne, że myślami jesteśmy przy meczu z Dynamem, ale dzisiaj trzeba było się skoncentrować na spotkaniu z Bydgoszczą i to zrobiliśmy. Teraz poświęcamy się w całości pojedynkowi w Moskwie.