Trevor Clevenot: Zabawny facet z olimpijskim złotem
Przygodę z siatkówką zaczynał jako dzieciak na plażach Royan nad Atlantykiem, jak prawie wszyscy w rodzinie: tata i dwaj starsi bracia. Mama specjalizowała się w piłce ręcznej. To pokazuje, że Trevor Clevenot był skazany na uprawianie sportu.
Clevenot grę w siatkówkę zaczął od turniejów plażowych - trzech na trzech. Potem postawił na piłkę nożną, ocierając się o szkółki wielkich marek. Ostatecznie wybrał siatkówkę i na pewno nie żałuje. Jest mistrzem olimpijskim i czołową postacią w PlusLidze.
Alain, ojciec, wysoki, szczupły mężczyzna o urodzie Clinta Eastwooda mówi, że Trevor od dziecka był pogodny i wyluzowany. – Rzadko kiedy się stresował – opowiada 35-krotny reprezentant Francji. Jest dumny, bo wszyscy trzej synowie: Corentin, Barthelemy i Trevor poszli w jego ślady. Dwaj pierwsi nie przeskoczyli jednak poziomu trzeciej ligi. Najmłodszy został w 2021 roku w Tokio mistrzem olimpijskim. – Nie mogłem w to uwierzyć – przyznaje Alain Clevenot.
Chciał zostać piłkarzem
Czy to kwestia talentu?
- Nie, raczej największej pracowitości – odpowiada mieszkający w Cannes tata Trevora.
- Cieszy mnie gra Trevora, ale najważniejszy jest zespół. Kibicuję drużynie, w której gra – podkreśla Alain Clevenot, który przyjeżdża do Jastrzębia na mecze syna. Był też na turnieju finałowym Pucharu Polski w Krakowie.
Od dziecka Trevor nie lubił przegrywać. Ojciec wpajał mu jednak, że to co już było, to przeszłość i szkoda tracić czas na rozpamiętywanie. Lepiej skoncentrować się na kolejnym zagraniu.
Dziś kibice jastrzębskiej drużyny często dostrzegają pewien gest Trevora po nieudanej akcji. Ręce opuszczone w dół z szeroko rozłożonymi dłońmi w charakterystycznym, uspokajającym ruchu. Nic się nie stało, gramy dalej...
Jako nastolatek Clevenot wolał piłkę nożną. Trenował w szkółkach słynnych francuskich klubów: FC Nantes i Girondins Bordeaux, wielokrotnych mistrzów Francji. Kilku z jego ówczesnych kolegów zrobiło kariery, na przykład Valentin Rongier, grający dziś w klubie Olympique Marsylia w Ligue 1. Trevor w wieku 14 lat powiedział jednak piłce „pass”. – Miałem jeden zły rok w Bordeaux, po którym chciałem zmiany – wyjaśnia.
Jeden z braci namówił go na siatkówkę. - Spróbuj, przecież to lubisz. Za dzieciaka dobrze ci szło w turniejach plażowych. Przyjdź do nas, mamy fajny zespół – namawiał.
– Posłuchałem go. Trafiłem na świetnego trenera, spodobał mi się duch drużyny i tak już zostało – tłumaczy najsłynniejszy z braci Clevenot.
Posłuchał Toniuttiego
Benjamin Toniutti zna Trevora od 2015 roku, kiedy spotkali się po raz pierwszy na zgrupowaniu kadry podczas Ligi Światowej. Wcześniej kojarzył go tylko z juniorskiej reprezentacji. Złapali ze sobą tak dobry kontakt, że już od kilku lat – czy to w reprezentacji czy w klubie – dzielą hotelowy pokój na zgrupowaniach.
- Spędzamy ze sobą mnóstwo czasu w ciągu roku, ale dogadujemy się świetnie. To wyluzowany, zabawny facet. Zawsze mamy o czym pogadać. Oczywiście najwięcej o siatkówce, bo obaj ją kochamy – mówi Toniutti.
Mało kto wie, że to właśnie kapitan Jastrzębskiego Węgla miał ogromny wkład w przekonanie Trevora do gry w jastrzębskich barwach. W roku olimpijskim Clevenot miał już podpisany kontrakt na nowy sezon z tureckim Ziraatem Bankasi Ankara. Ostatecznie wylądował w Jastrzębiu-Zdroju, zastępując Tine Urnauta, który zostawił jastrzębski klub i odszedł do Rosji, skuszony przez Zenit Sankt Petersburg.
- Walczyłem z nim przez cały okres igrzysk w Tokio, by przyszedł do Jastrzębskiego Węgla. W końcu się udało, co sprawiło mi wielką radość – podkreśla Toniutti.
Chociaż wszystko odbyło się polubownie, oba kluby doszły do porozumienia w kwestii wykupu kontraktu, to Trevor nie chce już wracać do tamtej sytuacji. - Taki czasem bywa sport. Szanuję zarówno turecki klub, jak i Jastrzębski Węgiel. Tyle – ucina 29-letni Francuz.
W naszych rozgrywkach francuski przyjmujący odnalazł się znakomicie. Jest czołowym graczem PlusLigi na swojej pozycji.
Jakub Popiwczak, libero Jastrzębskiego Węgla: - Trevor to przykład zawodnika, z którym bycie na boisku to jest przyjemność. I umiejętności, i rozumienie gry... Czasami, wiadomo, taki francuski flegmatyzm potrafi irytować, ale myślę, że o tym gościu trzeba się wypowiadać w samych superlatywach, bo czuje to i wie jak to robić. Patrzenie na niego z boku to jest przyjemność. Każdemu zdarzają się gorsze mecze i gorsze okresy, ale uważam, że jest to świetny zawodnik pod względem technicznym. Czyli ma to, na co ja zwracam uwagę. Bo wiadomo że siła, wyskakanie, to trochę co innego. On prezentuje inny styl siatkówki i za każdym razem mam uśmiech na twarzy, jak widzę jak pięknie nabija piłeczkę na blok i można ją wyasekurować, czyli w jakiś sposób ja mogę przydać się do zespołu (śmiech). Zawodnik - wielka klasa. Poza tym nieprzypadkowo wygrał już trochę w swoim życiu z reprezentacją Francji, jest mistrzem olimpijskim, grał prawie cały turniej olimpijski w pierwszej szóstce. Liga Narodów, nagrody indywidualne, tak więc chapeau bas przed tym gościem.
Bardziej włoski niż francuski
Toniutti: - To gracz kompletny. Naprawdę dobry w każdym elemencie. Stabilny w przyjęciu, z szeroką gamą rozwiązań w ataku, potrafiący w techniczny sposób kończyć wysokie piłki. Przed igrzyskami Oliompijskimi w Tokio był już znany, ale na tym turnieju wykonał kolejny krok naprzód. Ale już wcześniej, podczas Ligi Narodów w Kurytybie, którą wygraliśmy, również pokazał się z bardzo dobrej strony. Na olimpiadzie wszyscy jednak są na świeczniku i wówczas można naprawdę zabłysnąć. Jemu to się udało. Ale tak jak mówię: robił swoje grając we Włoszech, tak samo w PlusLidze i w reprezentacji. Nie jest młodzieniaszkiem, nie jest też starym zawodnikiem, ale ma już bardzo duże doświadczenie.
- Lubię PlusLigę, bo tutaj musisz być skoncentrowany i dawać z siebie maksa w każdym meczu. Każde spotkanie jest ważne. Dobrze jest grać w takiej lidze, gdzie możesz podnosić swoje umiejętności – uważa Clevenot.
Jakim człowiekiem jest Trevor w życiu osobistym? – Jego partnerka Sara jest Włoszką. Śmiejemy się, że czasem Trevor stara się być bardziej włoski, niż francuski. Spaghetti carbonara musi być według niego przyrządzona tak jak robią w Italii. Śmieszne jest też to, że czasem brakuje mu francuskich słów, jak coś mówi. Ale to w sumie można zrozumieć, skoro przez cały dzień w domu rozmawia po włosku. Często też my specjalnie wołamy do niego po włosku. Ta jego włoskość bywa naprawdę zabawna – opowiada Toniutti.
Trevor ma trzy tatuaże. Wszystkie na stopie. Jeden z nich powstał… o trzeciej nad ranem w Tokio, po wywalczeniu złota olimpijskiego. – Nie muszę mówić, jak wówczas wyglądałem (śmiech). Nie jest to profesjonalny tatuaż, raczej robota wykonana starą metodą. To olimpijskie koła. Może nie są najpiękniejsze, ale przywołują wspaniałe chwile, które są dla mnie ważne – śmieje się Clevenot.
Francuz spędza sporo wolnego czasu ze swoim psem Kią. – Nie mam jeszcze dzieci, więc traktuje ją jak swoje dziecko. Ona uwielbia zabawę, a mnie też to sprawia wielką frajdę – mówi Francuz.
Marzenia?
- Chciałbym sięgnąć po jakieś trofeum z Jastrzębskim Węglem. Może po mistrzostwo? A drugie to oczywiście Paryż i igrzyska w ojczyźnie w 2024 roku. Drugi medal olimpijski byłby czymś fantastycznym.
Trevora Clevenota i Jastrzębski Węgiel będzie można zobaczyć w akcji w środę, podczas zaległego meczu PlusLigi z Asseco Resovią w Rzeszowie. Początek o godzinie 20.30.
Powrót do listy