Trzy punkty zostają w Kielcach
Po dobrym meczu w Jastrzębiu, gdzie Fart Kielce zdołał wywalczyć dwa „oczka” w starciu z Jastrzębskim Węglem, tym razem podopieczni Grzegorza Wagnera na własnym terenie pokonali Indypol AZS Olsztyn 3:1 (25:21, 25:19, 24:26, 25:20). MVP spotkania został wybrany Marcus Nilsson.
Kielczanie spotkanie rozpoczęli bardzo skoncentrowani. Grzegorz Wagner do gry w pierwszej szóstce na rozegraniu ponownie desygnował Michała Kozłowskiego, a Pierre Pujol mecz rozpoczął w kwadracie dla rezerwowych. Już pierwsze akcje seta pokazały, że nie będzie to łatwa konfrontacja. Olsztyn do stanu 8:8 walczył bardzo zacięcie, ale potem zawodnicy Farta zaczęli popisywać się świetnymi zagrywkami. Najpierw dobrze serwował Kapfer, potem Nilsson. W drugiej części tej partii podopieczni Tomaso Totolo zdołali zniwelować straty, ale w końcówce popełnili zbyt wiele błędów i to Fart mógł cieszyć się ze zwycięstwa.
Podobna sytuacja miała miejsce w kolejnej odsłonie meczu. Olsztynianie walczyli do stanu 18:18. Potem kilka udanych bloków kieleckiego zespołu oraz pewna zagrywka i Fart Kielce prowadził już 2:0. Trzecia partia była najbardziej zacięta. Na początku tego seta w miejsce Michała Kozłowskiego na boisku pojawił się Pierre Pujol. Grzegorz Wagner dokonał również zmiany na środku – Grzegorza Kokocińskiego zastąpił Adam Kamiński. Akademicy z Olsztyna tym razem stawiali silny opór i set rozstrzygał się na przewagi. W końcówce najpierw błąd popełnił Pawliński, a potem Nilsson i to przyjezdni mogli cieszyć się z wygranej w tej partii.
Szybko okazało się jednak, że to wszystko na co było ich stać w tym spotkaniu. W czwartym secie kielczanie najpierw świetnie blokowali – w tym elemencie brylował Adam Kamiński, a potem znakomicie serwowali. Gospodarze nie oddali wypracowanej przewagi do samego końca i pewnie wygrali do 20 oraz cały mecz 3:1.
Mecz obfitował w bardzo dużą liczbę asów serwisowych. Gospodarze aż 11 razy punktowali bezpośrednio z zagrywki, podczas gdy Olsztyn tylko raz. Kielczanie byli również lepsi w bloku. - Nastawialiśmy się na ciężki bój, bo zespół z Kielc był ostatnio „na fali” – wygrał w Jastrzębiu i spodziewaliśmy się, że będzie nam tutaj trudno. Szkoda, że nie udało nam się przełamać złej passy, bo czasami mam wrażenie, że tak niewiele trzeba żeby wygrać – mówił na pomeczowej konferencji prasowej kapitan Indykpolu AZS Olsztyn, Paweł Siezieniewski.
- Na początek chciałbym podziękować mojemu rozgrywającemu. W tym sporcie bardzo ciężko wygrać mecz bez atakującego, a my mamy swoje problemy na tej pozycji. Dziś próbowałem rotować atakującymi – wychodziło to różnie. Po drugiej stronie siatki doskonale było widać różnicę – Marcus Nilsson pokazał co znaczy dobry gracz na tej pozycji. W pierwszym secie popełniliśmy zbyt wiele błędów, które bezlitośnie wykorzystali rywale. W kolejnych było już trochę inaczej, bo gospodarze zaczęli nam sprawiać problemy w zagrywce. Dla mnie najważniejsze jest to, że walczyliśmy przez całe spotkanie.Przed nami teraz bardzo ciężkie mecze z Bełchatowem i Kędzierzynem, ale nie spuszczamy głów i dalej będziemy walczyć – stwierdził Tomaso Totolo.
W nieco innym nastroju był szkoleniowiec Farta Kielce. - Cieszą trzy punkty i to jest najważniejsze. Nie wiem skąd to się bierze, ale ciężko nam się tutaj gra. Było widać, że nie graliśmy tego co potrafimy. Założyliśmy sobie, żeby zająć jak najwyższe miejsce przed play-offami - teraz jesteśmy na siódmej pozycji, ale jest jeszcze szansa na szóstą. Myślę, że ta zadyszka, która nas dopadła wcześniej już jest poza nami – przyznał Grzegorz Wagner.
Fart Kielce w następnej kolejce zmierzy się z zespołem z Gdańska, z którym w pierwszej rundzie niespodziewanie przegrał. – Tym razem musimy zdobyć trzy punkty – dodał trener kielczan.