Tuomas Sammelvuo: to był całkiem udany turniej
- Z Brazylią zagraliśmy jeden z najlepszych meczów, ale musimy nauczyć się jak rozstrzygać na swoją korzyść istotne końcówki setów - jak do końca zachować skupienie, koncentrację i determinację, musimy nauczyć się kończyć te decydujące piłki - powiedział selekcjoner, Finlandii podsumowując udział swoich podopiecznych w FIVB Mistrzostwach Świata Polska 2014.
PlusLiga: Po przegranej Finlandii z Chinami, Antti Siltala powiedział, że takie mecze powinniście wygrywać. Zabrakło motywacji?
Tuomas Sammelvuo: Nie, skądże. Zagraliśmy w mistrzostwach świata pierwszy raz od trzydziesty dwóch lat i już sam udział w turnieju był dla nas sporym wyróżnieniem, nagrodą za ciężką pracę. Zwycięstwo nad Chińczykami dałoby nam miejsce w najlepszej ósemce czempionatu, naprawdę mieliśmy o co walczyć. Chcieliśmy też wygrać dla samych siebie, dla naszych wspaniałych kibiców, którzy byli z nami od początku i dawali nam olbrzymie wsparcie.
- Od początku turnieju powtarzał pan, że celem jest awans do najlepszej szóstki. Naprawdę nie byliście rozczarowani gdy okazało się, że nie ma na to szans?
- Wszystkie zespoły przyjechały do Polski, by zostać tu jak najdłużej. My także. Ale prawda jest taka, że w tej katowickiej części turnieju nie zaprezentowaliśmy się zbyt dobrze. Byliśmy mocno rozczarowani, ale nie straciliśmy wiary we własne siły, ani motywacji. Przeżyliśmy ciężkie dni, ale się podnieśliśmy, co potwierdził ostatni pojedynek, w którym pewnie pokonaliśmy Bułgarię. Szkoda, że nie udało się zdziałać nic więcej, ale i tak to 9. miejsce, które ostatecznie zajęliśmy nie jest złym wynikiem. Ważne, że swój udział w mundialu zakończyliśmy zwycięstwem, bo przynajmniej, tak my jak i kibice wrócimy do domu w dobrych nastrojach.
- Powiedział pan, że nie zagraliście dobrze w I rundzie. Dlaczego?
- Nie mam pojęcia. Cały czas próbowaliśmy ulepszyć naszą grę, testowaliśmy kolejnych zawodników, dokonywaliśmy roszad w składzie. W II rundzie spisaliśmy się już lepiej, stoczyliśmy twardy i wyrównany bój z Kanadą, wygraliśmy z Bułgarią, ale zawaliliśmy pojedynek z Chinami. Podsumowując, z rywalami w naszym zasięgu graliśmy nieźle, ale takie drużyny jak Brazylia czy Rosja, na chwilę obecną są najwyraźniej poza naszym zasięgiem.
- Spotkanie z Brazylijczykami było chyba bardzo ważne z mentalnego punktu widzenia. Zagraliście naprawdę dobrze, ale w końcówkach górą byli Kanarkowi. Wy natomaist byliście trochę bezradni.
- Wydaje mi się, że to był jeden z najlepszych meczów jakie w ogóle zagraliśmy. Nie zgadzam się z opinią, że byliśmy bezradni. My o prostu musimy nauczyć się jak rozstrzygać na swoją korzyść tak istotne końcówki setów - jak do końca zachować skupienie, koncentrację i determinację, musimy nauczyć się kończyć te decydujące piłki, tak jak robił to choćby Lucarelli, który moim zdaniem tego dnia poprowadził Brazylijczyków do zwycięstwa. Ten mecz pozwolił nam także zrozumieć jaki aktualnie prezentujemy poziom, jakie mamy deficyty, to bardzo cenna lekcja na przyszłość.
- To były pana pierwsze mistrzostwa świata w roli selekcjonera Finlandii. Wspomniał pan o lekcji od Brazylijczyków. Czego jeszcze się pan nauczył?
- Nie chciałbym teraz, na gorąco wyciągać żadnych wniosków, wygłaszać publicznie opinii. Na to przyjdzie czas po powrocie do domu, gdy emocje opadną. Ale na pewno była to bardzo pożyteczna lekcja, z której wyciągniemy wiele wniosków, ale i korzyści. Jedyne co mogę powiedzieć, to, że ja, jako trener w bardzo krótkim czasie musiałem podjąć setki decyzji, biłem się z tysiącami myśli, doznałem całej palety różnorodnych uczuć - od radości i ekscytacji, po rozczarowanie i smutek. Taka właśnie jest praca selekcjonera.
- Byli zawodnicy, a obecnie młodzi trenerzy często powtarzając, że rola trenera jest o stokroć trudniejsza, niż zawodnika.
- Absolutnie! Cała odpowiedzialność, za każdy wycinek pracy, przygotowań, a przede wszystkim za wynik, spada na głowę trenera. To wiąże się także z olbrzymią presją, bo nie można już myśleć wyłącznie o sobie, o tym, żebym to ja zagrał dobrze. Teraz muszę myśleć o drużynie, żeby każdy trybik w tej siatkarskiej maszynie funkcjonował jak najlepiej.
- Najprzyjemniejszy dla pana moment FIVB Mistrzostw Świata?
- Najpiękniejszym przeżycie było oglądania tłumów naszych kibiców na trybunach. To, że przyjechali tak licznie i że wspierali nas niezależnie od sytuacji na boisku, że stworzyli fantastyczną atmosferę, tak w Katowicach, jak i we Wrocławiu. Pozostanie to w mojej pamięci do końca życia, bo takich emocji nigdy się nie zapomina.
Powrót do listy