Turniej kwalifikacyjny w Tokio: Ciężka, ale zwycięska przeprawa Polaków
Biało-czerwoni rozpoczęli bój o paszporty na Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro. Na inaugurację turnieju kwalifikacyjnego w Tokio, po trudnym pojedynku wygrali z Kanadą 3:2 (25:18, 25:17, 21:25, 18:25, 15:9). W niedzielę stoczą batalię z mistrzami Europy, Francuzami.
Po tygodniowej aklimatyzacji w Kraju Kwitnącej Wiśni reprezentacja Polski rozpoczęła turniej ostatniej olimpijskiej szansy, w którym o cztery bilety do Rio de Janeiro zawalczy z Kanadą, Francją, Australią, Iranem, Japonią, Wenezuelą i Chinami. Pierwszego dnia turnieju w Tokio nasza drużyna zagrała z Kanadą - rywalem, nieobliczalnym i wojowniczym, ale absolutnie w zasięgu swoich możliwości. Niespełna rok temu, podczas Pucharu Świata ekipa Stephane’a Antigi pokonała Kanadę 3:1.
Wśród podopiecznych Glenna Hoaga byli dwaj nowi siatkarze Asseco Resovii Rzeszów - Gavin Schmitt i Gordon Perrin. Kibice wicemistrzów Polski mieli doskonałą okazję, by zobaczyć w jakiej znajdują się dyspozycji. Najważniejszą, dobrą wiadomością dla polskich fanów była jednak obecność w startowej szóstce Mateusza Miki. I to właśnie ten zawodnik był w pierwszej partii najczęściej wykorzystywany w ataku przez Grzegorza Łomacza (zapisał na swoim koncie 6 oczek - 5 zbić, jeden as serwisowy). Siłą polskiej drużyny w inauguracyjnym fragmencie meczu była także świetna gra defensywna i skuteczna w kontrataku. Bardzo dobrze rozpoczęli spotkanie obydwaj środkowi.
Tego, co stało się w drugiej partii nie sposób logicznie wytłumaczyć. Polacy zamiast po pewnej wygranej w secie otwarcia rzucić się na rywali i pójść za ciosem, kompletnie oddali im inicjatywę. Kanadyjczycy szybko zbudowali przewagę (1:8), mocno przyciskając nasz zespół zagrywką. Tym razem to przeciwnicy brylowali na kontrze, popełniali też mniej błędów własnych. Dodatkowo, rozegrali się obydwaj „Resviacy”, Schmitt i Perrin, którzy znacznie poprawili swój dorobek punktowy (po dwóch setach po 9 oczek).
Trzeci set to był prawdziwy siatkarski kalejdoskop. Najpierw przewagę zbudowali biało-czerwoni (6:4), by przy zagrywce Justina Duffa stracić trzy oczka z rzędu, a po kontrataku Nicolasa Hoaga przegrywać 11:12. Potem, gdy piłkę wprowadzał do gry Bartosz Kurek, nasi siatkarze odzyskali prowadzenie, ale na krótko. Na drugiej regulaminowej przerwie przeciwnicy, u których wciąż świetnie spisywał się Gordon Perrin wygrywali trzema oczkami. W decydującej fazie trzeciej odsłony Kanadyjczycy zwiększyli dystans do czterech punktów, ale na skutek zamieszania związanego z wprowadzonymi przez FIVB na japoński turniej zmianami regulaminowymi, kompletnie się pogubili, co bezlitośnie wykorzystali Polacy.
Kolejna partia początkowo była wyrównana, żadnej z drużyn nie udało się odskoczyć na więcej niż dwa punkty. Dopiero po podwójnym bloku na Mateuszu Bieńku, siatkarze z Kanady zwiększyli różnicę (10:13). Trener Antiga błyskawicznie poprosił o czas, na którym w żołnierskich słowach przywołał swoich podopiecznych do większej dyscypliny. - Panowie koncentracja, ta piłka nie może wpadać - rzucił. Chwilę później zaordynował podwójną zmianę. Konarski i Drzyzga nie zmienili jednak obrazu gry polskiej ekipy i przy wyniku 16:20 na boisku znów pojawili się szóstkowi gracze. Przewagę rywali przypieczętował Daniel Vandoorn, pojedynczym blokiem na Bieńku.
Podrażniony polski środkowy zaraz na początku tie breaka odpłacił się przeciwnikom serią atomowych serwisów, które pozwoliły Polakom zbudować wysokie prowadzenie 7:1. Kompletnie rozbici Kanadyjczycy nie zdołali się już pozbierać, a przede wszystkim, nie potrafili przyjąć także kolejnych zagrywek - Bartosza Kurka czy Mateusza Miki.
Składy:
Polska: Łomacz, Kubiak, Kłos, Kurek, Bieniek, Mika, Zatorski (libero) oraz Drzyzga, Konarski, Buszek
Kanada: Sanders, Perrin, Duff, Schmitt, Vigrass, Hoag, Lewis (libero) oraz Vandoorn, Verhoeff, Van Lankvelt, Marshall