Tylko Jarosz może powtórzyć sukces
Zespół PGE Skry Bełchatów nie obroni już Pucharu Polski. Ale jest w PlusLidze jeden siatkarz, który tak jak rok temu może w niedzielę stanąć na najwyższym stopniu podium. Jakub Jarosz - jeśli tak, jak zwykł robić to ostatnio - poprowadzi do zwycięstwa ZAKSĘ Kędzierzyn Koźle.
Dokładniej dwóch zwycięstw - w sobotę i niedzielę w Bydgoszczy. Tam rozegrany zostanie finałowy turniej Pucharu Polski. -Impreza trudna i rządząca się swoimi prawami - twierdzi sam Jarosz.
- Często w historii faworyci nie zdobywali Pucharu. Ci najlepsi odpadali gdzieś po drodze. Skry też nie ma już w tym roku - przypomniał atakujący ZAKSY Kędzierzyn Koźle, dodając, że w tegorocznym finale nie ma też faworyta.
- Myślę, że wszyscy mają równe szanse, a my postaramy się po prostu zrobić dobrą robotę.
Pod nieobecność Skry Bełchatów ZAKSA będzie najwyżej notowanym zespołem PluLigi. Choć ominęły ją przeprawy przez Ligę Mistrzów, to i walka w CEV Cup swoje kosztuje. Zwłaszcza, że siatkarze Krzysztofa Stelmacha jak na razie wychodzą z niej zwycięsko. Pewnymi punktami są dwa Michały - Masny i Ruciak. Coraz więcej pochwał zbiera Jakub Jarosz. Jest to jedyny zawodnik w PlusLidze, który w tym roku ma szansę po raz drugi z rzędu zdobyć Pucharu Polski.
- Postaram się, żeby tak się stało - deklaruje 22-letni atakujący. - Byłoby to dla naszej drużyny wielki wyczyn i każdy z nas o tym marzy. To, że nie będzie w finale Skry u mnie osobiście nic nie zmienia. Jadę tam po to, żeby zagrać jak najlepiej, walczyć i wygrać.
Czego życzy kolega z reprezentacji – Bartosz Kurek. - Kędzierzyn gra dobrze. Wygrywa ostatnio nawet ze statystycznie lepszymi zespołami. To nie jest bezpodstawne stwierdzenie, że może wygrać. Może i stać ich na to. Tego życzę Kubie, bo to mój kolega. Zawsze życzę mu zwycięstwa. O ile oczywiście nie gra przeciwko mnie.
Jednak gdyby wziąć na bok sentymenty – faworyta trudno typować. Każdy z zespołów, który stawi się w ten weekend w Bydgoszczy miał swoje wzloty i upadki.
Resovia długo rozczarowywała w lidze (przegrana ze Skrą Bełchatów, ZAKSĄ Kędzierzyn Koźle, AZS-em Częstochowa i Delectą Bydgoszcz). Ale w europejskich pucharach radziła sobie najlepiej ze wszystkich polskich teamów - przez pięć kolejek była niepokonana. Ba! To ona była sprawcą sensacji w Pucharze Polski, gdy wyeliminowała jego czterokrotnego zdobywcę i obrońcę tytułu - Skrę Bełchatów. Ale zaraz potem sinusoida poszła w dół. W lidze Resovia (jak zawsze) nie sprostała mistrzom Polski, którzy roznieśli „Pasy” i to przed ich własną publicznością. I znowu krzywa zaczęła się wznosić – do fazy play-off LM rzeszowianie weszli jako liderzy grupy.
Z awansu nie może się cieszyć Jastrzębski Węgiel. Jednak wśród polskich ekip akurat ten zespół trafił na najsilniejszych rywali. I rękawicę podniósł. W spotkaniach z mistrzem Włoch - Coprą Piacenzą czy silnym niemieckim Friedrischefen jastrzębianie wznieśli się na wyżyny. Pokazali niezwykłą siłę charakteru, pod czym podpisuje się też trener reprezentacji Daniel Castellani.
- Widziałem ostatni mecz Jastrzębskiego Węgla z Piacenzą. Może nie jest to najwyższy poziom, ale chłopaki są bardzo waleczni. Nie odpuszczają ani na chwilę, zawsze walczą. I to jest właśnie klucz do ich sukcesu.
Na grecki Panathinaikos to nie wystarczyło. Ale na własnym - polskim podwórku nawet i bez Igora Youdina są bardzo groźni, o czym najlepiej świadczy trzecia pozycja w tabeli.
Własne podwórko – w jeszcze węższym znaczeniu – ma pomóc Delecie Bydgoszcz. Już przechodząc do zespołu Waldemara Wspaniałego Paweł Woicki cieszył się, że teraz to on będzie w Łuczniczce „na swoim”. - Nikt nie lubi tu grać, bo w tej hali gra się po prostu ciężko. Dobrze, że teraz to do nas będą przyjeżdżać.
Wbrew tym słowom przed własną publicznością Delecta przegrywa częściej niż na wyjazdach. Tercet Woiski – Szymański – Gruszka daje znaczną przewagę nad „drugą połówką tabeli”, ale w walce z najlepszymi potrafi i ograć ZAKSĘ czy Jastrzębski Węgiel, jak i z kretesem przegrać ze Skrą i Resovią.
Powrót do listy