Tytan AZS - AZS Politechnika 2:3
Tytan AZS Częstochowa przegrał z AZS Politechniką Warszawską 2:3 (25:18, 25:19, 25:27, 17:25, 9:15) w meczu inaugurującym 8. kolejkę rozgrywek. MVP Paweł Mikołajczak.
Pierwszego seta pewnie wygrali gospodarze. Od stanu 11:10 częstochowianie powiększali przewagę. Przy II przerwie technicznej wynosiła ona 16:12. Goście popełniali błędy m.in. na zagrywce.. Przy stanie 19:14 trener Radosław Panas poprosił jeszcze o czas, ale przebieg rywalizacji nie uległ zmianie.
Na początku II seta inicjatywę przejęli goście. Jednak ich przewega zaczęła maleć i z wyniku 5:8 doszło do remisu 9:9. Po świetnym serwisie Fabiana Drzyzgi Tytan AZS wyszedł na prowadzenie. Następnie pojedynczy blok Bartosza Janeczka zatrzymał warszawski atak. Do II przerwy technicznej można było mieć wątpliwości co do końcowego wyniku tego fragmentu gry. Jednak w końcówce spokojna gra Tytana AZS i błędy przyjezdnych zadecydowały o zwycięstwie tych pierwszych.
W trzeciej partii przy stanie 24:19 na zagrywce stanął Paweł Mikołajczak. Przede wszystkim jego świetne serwisy zadecydowały o sześciu kolejnych punktach zdobytych przez AZS Politechnikę. Gospodarze jeszcze wyrównali na 25:25, ale decydujący głos należał do warszawskiej drużyny. Losy spotkania wydawały się przesądzona, ale za sprawą Pawła Mikołajczaka goście odmienili losy rywalizacji.
Dwa kolejne sety goście pewnie wygrali. Trener Marek Kardos dokonywał zmian, ale nie miało to wpływu na przebieg gry. W tie breaku tylko do zmiany można było mieć wątpliwości co do końcowego rezultatu. W ostatnim fragmencie spotkania dominowali zawodnicy trenera Radosława Panasa.
Na konferencji prasowej powiedzieli:
Marcin Nowak (kapitan AZS-u Politechniki Warszawskiej): Cieszę się bo wygraliśmy mecz, którego wynik na początku nie wyglądał dobrze. Podnieśliśmy się i udowodniliśmy po raz kolejny, że potrafimy grać w siatkówkę. Cieszymy się z tego bardzo. Stres, który był przed tym meczem i ranga tego spotkania spowodowały paraliż na boisku przez dwa pierwsze sety. Potrzebowaliśmy jakiegoś bodźca. Okazał nim się Paweł Mikołajczak, który wprowadził swoja dobrą zagrywką i grą bardzo wiele pozytywnej energii do drużyny. To wystarczyło, żeby dzisiaj wygrać.
Dawid Murek (kapitan Tytana AZS Częstochowa): Gratuluję Warszawie zwycięstwa. My tak naprawdę po tych dwóch pierwszych setach, chyba już byliśmy w domu i cieszyliśmy się z trzech punktów. Te dwa sety w naszym wykonaniu były bardzo dobre, perfekcyjne w każdym elemencie i chyba było to widać na boisku. Szkoda tego trzeciego seta, gdzie wygrywając też wysoko nie potrafiliśmy pokonać przeciwnika. Marcin Nowak dobrze powiedział, że zawodnik wchodząc z ławki wniósł bardzo dużo pozytywnej energii i to było widać. Bo w takich momentach tak naprawdę nie wiadomo co robić. A ten człowiek poszedł, zaryzykował i wyszło. To podniosło Politechnikę do tego stopnia, aby wygrać dzisiejsze spotkanie. Daliśmy prezent przeciwnikowi, cóż gramy dalej.
Radosław Panas (trener AZS-u Politechniki Warszawskiej): Dziękuje za gratulacje. Cieszę się, ale można tak powiedzieć, że taki mecz zdarza się raz na kilka a może nawet kilkanaście lat. W końcówce trzeciego seta byliśmy już na deskach. Taka właśnie jest siatkówka. My jednak pokazaliśmy charakter. Trzeba przyznać, że przez te dwa sety i większość trzeciego zespół z Częstochowy grał perfekcyjnie. Nie mogliśmy ich ugryźć w żadnym elemencie. Dobrze przyjmowali, nie popełniali błędów, ale tej kropeczki nie postawili. My przejęliśmy inicjatywę i tą kropkę postawiliśmy. To my wyjeżdżamy z dwoma punktami. A tak naprawdę ten mecz mógł się zakończyć dużo wcześniej. A tak cieszymy się i gramy dalej. Łapiemy kontakt z drużynami z dolnej części tabeli.
Marek Kardos (trener Tytana AZS Częstochowa): Tak jak Radek Panas powiedział zabrakło nam tej kropki nad „i”. Tak się zdarza. My przeżyliśmy coś takiego miesiąc temu, gdy graliśmy z Gdańskiem. Michał Kamiński wszedł przy stanie 23:15 i pociągnął grę. Wygrał set, a potem mecz. Paweł Mikołajczak zagrał va bank i to się opłaciło. My natomiast nie byliśmy cierpliwi. Każdy myślał o tym poprzednim przegranym secie i nastąpił w drużynie paraliż, i w konsekwencji popełnialiśmy błędy. Niestety uciekły nam dwa punkty, ale ja się cieszę, że gra drużyny przez dwa sety wyglądała dobrze. Trudno taki jest sport.