Tytan AZS Częstochowa z Pucharem Challenge
Tytan AZS Częstochowa przegrał z AZS Politechniką Warszawską 2:3 (25:14, 25:22, 22:25, 23:25, 11:15) w drugim meczu finału Challenge Cup. Pierwsze spotkanie wygrała częstochowska drużyna 3:1. O końcowym rozstrzygnięciu zadecydował złoty set, którego wygrali gospodarze 18:16.
Po Płomieniu Milowice Tytan AZS Częstochowa jest drugim polskim siatkarskim klubem, który sięgnął po europejski puchar. Płomień w 1978 roku zdobył Puchar Europy.
Częstochowianie początek premierowej odsłony mieli bardzo udany, dzięki skutecznej zagrywce Wojciecha Sobali i wykorzystanym kontratakom objęli prowadzenie (4:1). A na pierwszym czasie Akademicy prowadzili już (8:4), po autowym ataku Krzysztofa Wierzbowskiego. Po wznowieniu gry obraz nie wiele się zmienił. Na boisku było widać tylko i wyłącznie pewne poczynania biało-zielonych w każdym elemencie rzemiosła siatkarskiego, czy to zagrywce, ataku , bloku czy obronie. Na niewiele zdały się przerwy na żądanie trenera Radosława Panasa, obie wykorzystane jeszcze przed drugą przerwą techniczną, bowiem na tablicy widniał wynik (14:6) dla gospodarzy. A po świetnym ataku Michała Kamińskiego to AZS Częstochowa schodził na pauzę z sześcioma oczkami przewagi (16:10). Do końca tego seta podopieczni Marka Kardosa utrzymali koncentrację i wygrali pewnie (25:14). A ostatni punkt zdobył Dawid Murek posyłając na stronę rywala asa serwisowego.
Po zimnym prysznicu w pierwszej partii warszawianie wyszli na boisko mocno zmotywowani. Przełożyło się to bezpośrednio na wynik. Po świetnej serii zagrywek Patricka Steuerwalda i dobrej grze w obronie wyszli na prowadzenie (4:0). W takiej sytuacji słowacki szkoleniowiec poprosił o przerwę dla swojego zespołu. Jeszcze przed pauzą częstochowianie odrobili kilka punktów straty. Jednak po ataku Wojciecha Żalińskiego to goście schodzili na przerwę z uśmiechem na twarzy, prowadząc trzema oczkami (8:5). W dalszej fazie spotkania siatkarze spod Jasnej Góry niesieni dopingiem ponad trzech tysięcy kibiców zdołali doprowadzić do remisu (9:9). Od tego momentu walka toczyła się punkt za punkt, ale tylko do stanu (13:13). Potem popisową obroną popisał się Adrian Stańczak, a chwilę później przysłowiowego gwoździa z krótkiej wbił Łukasz Wiśniewski i to AZS Częstochowa na czasie objął prowadzenie (16:13). Po wznowieniu gry zawodnicy AZS-u Politechniki Warszawskiej nie spuścili głów, zaczęli krok po kroku niwelować różnicę punktową. Udało im się to, dzięki dobrej postawie w polu serwisowym Marcina Nowaka ( 17:17). Jednak gospodarze jak szybko roztrwonili swoją przewagę, tak szybko ją odrobili i po szczelnym bloku Gierczyńskiego prowadzili (20:17). W końcówce zawodnicy stołecznej Politechniki próbowali jeszcze nawiązać walkę, ale ostatnie słowo należało do Akademików z Częstochowy, a dokładnie do Wiśniewskiego, który zatrzymał w ataku Nowaka (25:22).
Kolejną partię drużyna AZS-u Politechniki Warszawskiej rozpoczęła z Grzegorzem Szymańskim w ataku. Ten set od początku był najbardziej wyrównaną partią w całym meczu. Na pierwszej pauzie nieznacznie prowadzenie objęli „Inżynierowie” (8:7), po ataku Żalińskiego. W dalszym fragmencie gry podopieczni Radosława Panasa wypracowali sobie kilka punktów przewagi i na drugiej przerwie ich prowadzenie wzrosło do czterech punktów (16:12). W takiej sytuacji trener Akademików z Częstochowy zdecydował się na zmianę atakującego, na parkiecie pojawił się Bartosz Janeczek. A chwilę później miejsce Murka zajął Miłosz Hebda. W końcówce gospodarze jeszcze odrobili kilka punktów, ale warszawianie tym razem nie dali sobie wydrzeć z rąk zwycięstwa. Po ataku z lewego skrzydła Żalińskiego cieszyli się z wygranej (25:22).
Czwartego seta obie drużyny rozpoczęły od równej gry, ale tylko do stanu (5:5). Potem w polu serwisowym dał o sobie znać Szymański, który jeszcze przed przerwą posłał na stronę rywala asa serwisowego (8:5). Po czasie goście podobnie jak miało to miejsce w partii wcześniejszej wypracowali sobie kilka oczek przewagi i konsekwentnie prowadzili swoją grę. Przy stanie (13:9) dla przyjezdnych trener Marek Kardos poprosił o czas dla swojego zespołu oraz wprowadził na parkiet Hebdę. Jednak to „Inżynierowie” na drugiej pauzie prowadzili (16:13). Pomimo takie przewagi Akademicy z Częstochowy nie złożyli broni. Po asie serwisowym Krzysztofa Gierczyńskiego przegrywali zaledwie jednym punktem (19:20), ale chwilę później po autowym ataku Szymańskiego był już remis (22:22). Lecz wspomniany zawodnik w kolejnym ataku już się nie pomylił i zdobył 25 punkt dla swojej ekipy, przedłużając szansę na wygraną.
Piątego seta obie ekipy zaczęły od walki punkt za punkt, jak na finał przystało. Przy stanie (4:4) w polu serwisowym stanął Ardo Kreek i tak utrudnił przyjęcie częstochowianom, że goście objęli trzypunktowe prowadzenie (7:4), a chwilę później (8:5). Po zamianie stron AZS Częstochowa zdołał odrobić kilka punktów, ale w końcówce warunki gry dyktowali warszawianie i wygrali tie-breaka (15:11) wyrównując tym samym stan rywalizacji o Puchar Challenge (1:1). O tym, kto zdobędzie to cenne trofeum musiał zadecydować „złoty set”.
Początek „złotego seta” lepiej zaczął się dla AZS-u Politechniki Warszawskiej, którzy szybko objęli prowadzenie (6:0), a to za sprawą dobrej zagrywki Steuerwalda. Słowacki szkoleniowiec nie czekając długo postanowił zmienić rozgrywającego ,atakującego i przyjmującego, na parkiecie pojawili się odpowiednio Jakub Oczko Bartosz Janeczek i Miłosz Hebda. Częstochowianie jeszcze przed zamianą stron odrobili kilka punktów, ale to goście po ataku Szymańskiego schodzili z trzema oczkami przewagi (8:5). W dalszej części tego seta Inżynierowie po raz kolejny wypracowali sobie kilka punktów przewagi (11:7). Właśnie przy tym wyniku kontuzji nabawił się libero Damian Wojtaszek, a jego miejsce zajął Maciej Krzywiecki. Po emocjonującej końcówce Akademicy z Częstochowy doprowadzili do remisu (13:13) i (14:14). Po zaciętej grze na przewagi ostatecznie triumfowali częstochowianie (18:16). I to oni wygrywają Puchar Challenge.
Powrót do listy