Tytan - Pamapol 3:0
Tytan AZS Częstochowa pokonał Pamapol Wielton Wieluń 3:0 (25:18, 25:19, 25:16). MVP został Fabian Drzyzga.
O takich meczach jak starcie AZS-u Częstochowa z Pamapolem Wieluń najoględniej można powiedzieć „godzina z prysznicem”. „To nie będzie ładna siatkówka” -zapowiadał przed spotkaniem szkoleniowiec gospodarzy Marek Kardos i przyznać trzeba, że się nie pomylił. AZS choć nie zaprezentował jeszcze wszystkich swoich możliwości przewyższał swoich rywali o dwie klasy, a jego zawodnicy szybko i bezboleśnie wygrali 3:0 mając pod kontrolą każdego seta.
Pierwsze dwa punkty w spotkaniu zdobyli wielunianie po autowych atakach miejscowych. Kiedy na zagrywkę poszedł Krzysztof Gierczyński szybko zrobiło się 4:2 dla Częstochowy. Na pierwszą przerwę techniczną gracze obu ekip schodzili przy stanie 8-6, już na tym etapie Pamapol zasygnalizował problemy z przyjęciem zagrywki. Przewaga gospodarzy zwiększała się wprost proporcjonalnie do czasu gry. Tuż przed drugą przerwą techniczna ładnym blokiem popisali się Piotr Nowakowski z Dawidem Murkiem. Po skrzydłach skutecznie atakowali Gierczyński i Bartek Janeczek. Premierowa odsłona zakończyła się efektownym blokiem Murka z Wiśniewskim. Wynik 25:18 nie pozostawia wątpliwości kto miał znaczna przewagę.
Początek drugiego seta to gra punkt za punkt, z lekką przewagą gości, którzy na pierwszą przerwę schodzili prowadząc 8:5. Wtedy jednak na zagrywkę poszedł Fabian Drzyzga, jego koledzy dołożyli szczelny blok, atomowymi atakami bombardował Gierczyński i częstochowianie zdobyli pięć punktów z rzędu. Trenerowi Marszałkowi nie pozostało nic innego, jak poprosić o czas. Błędy wielunian zaczęły się mnożyć, skuteczne ataki dołożył Murek i na drugą przerwę techniczną częstochowianie schodzili mając trzypunktową przewagę. Na 18:14 punkt zdobył Fabian Drzyzga popisując się efektowną kiwką nad siatką. Pod koniec partii mocno eksploatowanego w tym dniu Janeczka zmienił Hrazdira i to właśnie Czech zakończył seta skutecznym atakiem na 25:19.
Początek trzeciej odsłony był bliźniaczo podobny do poprzedniej, jednak kiedy Pamapol objął czteropunktowe prowadzenie wydawało się, iż w tym secie może nastąpić przełamanie gości. Prowadzili oni w tej partii już 10:8, a potem 13:9. I właśnie w tym momencie na zagrywkę poszedł Dawid Murek. Wchodził, gdy jego drużyna przegrywała różnicą czterech oczek, schodził przy takiej samej przewadze częstochowian. Wielunianie w tym momencie czekali już tylko na egzekucję i prosili o jak najmniejszy wymiar kary. Ich gra kompletnie się posypała, nie potrafili wyprowadzić skutecznego ataku, nadziewając się raz po raz na blok. Przy stanie 19-14 sytuacyjną piłkę na efektowną kiwkę, a co najważniejsze efektywną zamienił Łukasz Wiśniewski. Za chwilę jego koledzy postawili blok nie przebicia, a Gierczyński szalał w ataku. 22:14 to był zupełny demontaż gości. Wynik seta na 25:16 ustalił Andrzej Stelmach, który posłał autową zagrywkę.
Mecz nie przyniósł większych emocji, taki scenariusz przewidzieli chyba również miejscowi kibice, którzy mało licznie stawili się na tym pojedynku.
Po meczu powiedzieli:
Andrzej Stelmach (Pamapol Wielton Wieluń): Zagraliśmy tak samo słabe spotkanie jak w środę z Zaksą, wręcz identyczne. Było bardzo źle, nie wiem co się dzieje, iż gramy tak słabo. W meczu potrafimy mieć przewagę, potem tracimy 8 punktów z rzędu. To jest karygodne i jeśli nasza gra się nie poprawi to będzie bardzo ciężko.
Dawid Murek (Tytan AZS Częstochowa): Sezon rozpoczęliśmy źle, w środę w Olsztynie też było słabo. Dzisiaj w końcu udało nam się przełamać, ale wciąż szukamy naszej gry. System rozgrywek jest jaki jest, trzeba grać co trzy dni, teraz zapominamy już o tym spotkaniu i myślimy o kolejnym.
Dariusz Marszałek ( trener Pamapolu Wieluń): Zagraliśmy jeszcze słabiej niż z Zaksą. Kędzierzyn bombardował nas zagrywką, częstochowianie nie byli aż tak mocni w tym elemencie. Mamy przestoje w grze, prowadzimy a potem oddajemy punkty seriami. Połowa zawodników jest z zagranicy, być może nie wytrzymują zderzenia z polska rzeczywistością, mają duże problemy z przystosowaniem się do tego co się dzieje. Musimy poprawić własną grę. Niestety nie mogę nic dobrego powiedzieć o dzisiejszym meczu. Wracamy do domu i będziemy analizować wszystko.
Marek Kardos (trener Tytana): Cieszę się bardzo, iż w końcu drużyna się przełamała, choć to jeszcze nie jest ta nasza gra. Wykorzystaliśmy błędy przeciwnika. W systemie kiedy mecze są trzy dni, zawodnicy muszą się bardzo szybko regenerować psychicznie.