Udany rewanż Resovii
Jastrzębski Węgiel uległ w meczu 13. kolejki PlusLigi Asseco Resovii Rzeszów 1:3 (21:25, 25:21, 22:25, 19:25). Tym samym goście z Podkarpacia wzięli rewanż za porażkę w finale Pucharu Polski, a przede wszystkim zainkasowali trzy, niezwykle potrzebne punkty, wyprzedzając śląską ekipę w tabeli. Zgodnie jednak przyznali, że oddaliby tę zdobycz za trofeum, które przeszło im koło nosa dwa tygodnie temu.
Podkreślali też, że nie przyjechali na niewygodny teren rywala z chęcią rewanżu, ale po to czego teraz najbardziej potrzebują - brakujące punkty.
- To nie był rewanż, to tylko ligowy pojedynek. Inna stawka. Najważniejsze, że po tamtym meczu nie straciliśmy zapału do gry, motywacji - stwierdził Ljubo Travica, szkoleniowiec Asseco. - Nikt nie myślał o rewanżu, Puchar Polski już dawno za nami. To tylko sport - ktoś wygrywa, ktoś przegrywa. Teraz liczą się liga i układ tabeli. Naszym celem jest zdobycie maksymalnej ilości oczek i skończenie fazy zasadniczej co najmniej na trzecim miejscu - dorzucił Aleh Akhrem, którego siłą rzeczy wciąż konfrontuje się z największą gwiazdą Jastrzębskiego Węgla, Pawłem Abramowem.
Tym razem to gracz z Rzeszowa wypadł korzystniej (16 punktów, w tym dwa z zagrywki). Abramow nie był dziś tym samym zawodnikiem, co w finale PP (tylko 9 punktów), ale na jakość jego gry miał z pewnością wpływ drobny uraz, którego doznał w I secie, po jednej z akcji. Zszedł nawet z boiska, ale po założeniu opatrunku wrócił, by wesprzeć swój zespół. - To lekkie podkręcenie kostki, nic poważnego - uspokoił trener Roberto Santilli.
Krótkie zmiany dawał Ropsjaninowi Marek Novotny, ale wyraźnie było widać, że Czech jeszcze nie znalazł swojego miejsca w drużynie. Słabo przyjmował, słabo bronił, a w newralgicznym momencie II seta (18:22) zaatakował daleko w aut.
Świetnie za to radził sobie niezmordowany Igor Yudin (20), którego rywale długo nie potrafili złapać blokiem. Ale i on, podobnie jak większość jego kolegów, w końcówce pojedynku opadł z sił.
- Trzeba pamiętać, że siatkarze to nie maszyny i jest niemożliwe, by utrzymali najwyższy poziom przez cały sezon. Musimy się skupić na tym, by powrócić do wysokiej formy, zwłaszcza ci zawodnicy, którzy mają teraz problemy fizyczne - tłumaczył swoich podopiecznych Roberto Santilli.
Problemów nie mieli natomiast siatkarze Ljubo Travicy. Od początku wywierali na przeciwnikach presję agresywną zagrywką, a sami przyjmowali piłki na tyle dokładnie, że Rafael Redwitz rozrzucał je jak chciał. To było kluczem do zwycięstwa w pierwszej partii. Potem, uspokojeni prowadzeniem rzeszowianie, nabrali pewności siebie i jeszcze większej ochoty do gry.
- Plan na dziś był taki, żeby odrzucić rywali od siatki. W meczu finałowym, w Bydgoszczy mieli bardzo dobre przyjęcie i sporo grali pierwszym tempem, a ich środkowi byli nie do zatrzymania. Tego chcieliśmy uniknąć - zdradził Akhrem.
Udało się. Środkowi Jastrzębie nie mieli w sobotę zbyt wiele do powiedzenia - w sumie zdobyli tylko 10 oczek w ataku, czyli mniej, niż zazwyczaj zdobywa sam Patryk Czarnowski. - Przy dobrym przyjęciu Redwitz nie miał kłopotów z rzucaniem szybkich piłek, my natomiast mieliśmy problemy z rozszyfrowaniem go - komentował Czarnowski podkreślając, że był to niezwykle trudny mecz dla jego drużyny.
- Rzeszów słynie z mocnego serwisu i dziś to potwierdzili. Wchodzili w pole zagrywki i robili punkty seriami. My natomiast seriami traciliśmy punkty, a zdobywanie ich przychodziło wyjątkowo ciężko - przyznał.
Tak było w drugiej odsłonie, w której to gospodarze nadawali ton grze. W końcówce jednak rywale zdobyli trzy oczka pod rząd (23:20) i kto wie jakby skończył się ich pościg, gdyby w ferworze rywalizacji nie dotknęli siatki. Ostatecznie siatkarze z Szerokiej wygrali, doprowadzając do remisu.
Kolejne dwie odsłony, chociaż zacięte i pełne ambitnej walki po obydwu stronach siatki, padły łupem Resovii. O ile w trzecim secie losy wygranej decydowały się praktycznie do ostatniej piłki (22:25), o tyle w czwartej jastrzębianie wyraźnie stracili już wiarę w zwycięstwo. Roberto Santilli próbował zmienić obraz gry swojej drużyny posyłając w bój Sławomira Mastera (za Łomacza), ale wtedy sytuacja wyglądała jeszcze gorzej. Goście odskoczyli na 7 oczek i nie oddali przewagi już do końca.
- Zagraliśmy lepiej, niż dwa tygodnie temu, agresywniej i bardziej konsekwentnie, zwłaszcza w polu serwisowym. Jastrzębie zagrało na takim poziomie, jak w finale PP tylko w elemencie zagrywki, słabiej natomiast spisali się w ataku i przyjęciu - podsumował Aleh Akhrem.
MVP: Rafael Redwitz
Powrót do listy