V weekend LŚ: coraz ciekawiej....
Do końca fazy grupowej LŚ pozostała tylko jedna kolejka spotkań, a wciąż zagadką jest skład turnieju finałowego w Belgradzie. Pewniaków na razie jest dwóch - Serbia jako gospodarz i Brazylia.
Grupa A: USA, Holandia, Chiny, Włochy
Już tylko Stany Zjednoczone i Włochy liczą się w walce o zwycięstwo. Obydwie ekipy w miniony weekend podzieliły się punktami i o tym która z nich zajmie pierwsze miejsce, zadecydują ostatnie mecze - USA z Holandią (na inaugurację obrońcy tytułu przegrali w Rotterdamie 0:3) i Włochów z Chinami. Azzurri również zaliczyli wpadkę - z Chinami i z pewnością teraz spróbują zatrzeć wspomnienie tamtego blamażu, tym bardziej że do ich składu powrócił kapitan Valerio Vermiglio.
- Dziękują rywalom z Włoch za wspaniały, pełen dobrej siatkówki weekend. Jestem pod wrażeniem postępów, jakie poczynili w ciągu zaledwie kilku tygodni. Różnica pomiędzy pierwszym, a drugim meczem tkwiła w naszej zagrywce - uniemożliwiliśmy przeciwnikom dokładne dogranie piłki, a przez to ich rozgrywającemu gubienie bloku - podsumował trener USA Alan Knipe.
- Choć drugiego dnia przegraliśmy, wciąż zamierzamy awansować do Final Six - stwierdził krótko Andrea Anastasi.
Grupa B: Argentyna, Korea Płd, Francja, Serbia
Serbowie pojechali do Argentyny drugim składem, by starszyzna mogła spokojnie przygotowywać się do turnieju finałowego, który Grbić, Miljković i spółka zamierzają wygrać. O drugą miejscówkę w Final Six zawalczą Francja (17 punktów) i Argentyna (16). W nieco uprzywilejowanej sytuacji będą ci drudzy, którzy niejednokrotnie już pokazali jak groźni potrafią być na własnym boisku. W II rundzie spotkań obydwa pojedynki pomiędzy tymi rywalami zakończyły się dopiero po tie breaku (raz wygrali goście, a raz gospodarze).
Tym razem jednak francuską ekipę wspomogą Stephane Antiga i Oliver Kieffer - głównie autorzy sukcesu w rywalizacji z Koreą. - Cieszy dobra forma naszego lidera i kapitana Olivera Kieffera. Zespół prezentuje się coraz lepiej, ale żeby wygrać dwa mecze z Argentyną musimy ograniczyć liczbę popełnianych błędów - podsumował trener Philippe Blain.
Grupa C: Rosja, Kuba, Bułgaria, Japonia
Butni Rosjanie zostali skarceni prze Japończyków, którzy, zwłaszcza w drugim pojedynku w Surgucie, odebrali im najsilniejszą dotychczas broń - blok. Tracąc trzy punkty w starciu z Azjatami siatkarze Daniele Bagnoliego skazali się na nerwówkę w ostatniej kolejce, kiedy to zagrają z coraz śmielej poczynającymi sobie Bułgarami.
- To ja ponoszę odpowiedzialność za wynik drugiego spotkania z Japonią. Gdybym wpuścił na boisko szóstkę, która wygrała pierwszy mecz, z pewnością byśmy wygrali, Chciałem jednak dać - być może już ostatnią - szansę niektórym zawodnikom. Zrobiłem to, bo jesteśmy na etapie budowania nowej drużyny - tłumaczył przepraszającym tonem Bagnoli dodając, że Sborna niezbędnie potrzebuje takiego gracza, jak Siergiej Tietiuchin. - Ze względu na zdrowie, muszę go jednak oszczędzać.
Równie ciekawie i zaskakująco toczyła się rywalizacja w drugiej parze gr. C, pomiędzy Bułgarią a Kubą. Niespodziewanie, chyba nawet dla samych siebie Bułgarzy dwukrotnie pokonali rosłych rywali i z 15 oczkami na koncie oraz sercami pełnymi nadziei, czekają już w Warnie na przyjazd Rosjan.
- To był nasz najlepszy mecz w LŚ - oznajmił po drugim zwycięstwie nad Kubańczykami powracający do kadry kapitan Plamen Konstantinow. - Takie oblicze zespołu chcemy widzieć zawsze. Statystyki i taktyka są pomocne, ale jeśli drużyna nie ma mentalności zwycięzców, nie zdziała nic. Wciąż liczymy się w stawce i za tydzień powalczymy z Rosjanami o drugie miejsce.
Grupa D: Brazylia, Polska, Wenezuela, Finlandia
Podobnych słów nie mógł niestety wypowiedzieć kapitan reprezentacji Polski Paweł Woicki, po przegranych z kretesem spotkaniach z Finlandią, które definitywnie oddaliły biało-czerwonych od turnieju finałowego. - Finowie pokazali dobrą siatkówkę, szczególnie w bloku i obronie - krótko podsumował Woicki. Niewiele więcej miał do powiedzenia trener Daniel Castellani. - Nasi rywale popełnili bardzo mało błędów i zachowali dobrą koncentrację. My natomiast wciąż musimy pracować nad poprawą techniki.
- Mój zespół ciągle się rozwija, pokazaliśmy że jesteśmy prawdziwą drużyną – cieszył się Mauro Berruto dziękując polskim kibicom, którzy zjawili się w Tampere za fantastyczny doping. - Nigdy nie było u nas tak wielu fanów z zagranicy.
Finom wystarczy jedno zwycięstwo w Bydgoszczy, aby utrzymać drugą lokatę w grupie. Jeśli jednak chcą myśleć o "dzikiej karcie” do Belgradu, muszą wygrać dwukrotnie.
Pewni wyjazdu do Serbii są natomiast Brazylijczycy, którzy z 27 punktami dzierżą pierwszą pozycję w grupie. Czekające ich za tydzień pojedynki rewanżowe z Wenezuelą mogą więc potraktować w kategoriach sparingowych, przed batalią o złoto LŚ. Zwłaszcza, że zdaniem ich selekcjonera Bernardo Rezende, wciąż jest wiele do poprawy. - Musimy ustabilizować zagrywkę, bo na razie strasznie falujemy. Należy też popracować nad przyjęciem.
źródło: inf. własna/fivb
Powrót do listy