Veni, vidi, vici
I pojechali… Do Kędzierzyna z kompletem zwycięstw. I pewnym miejscem w pierwszej czwórce PlusLigi. I szansą na odegranie się za Puchar Polski, który co najmniej nie poszedł po ich myśli.
Z kolei nie po myśli trenera Ireneusza Mazura i jego podopiecznych poszło sobotnie spotkanie. ZAKSA Kędzierzyn Koźle bez stresu, za to z dużym impetem pokonała AZS Warszawa 3:1. Krzyżując plany tym warszawiakom, którzy jutrzejsze popołudnie planowali spędzić w warszawskiej Arenie Ursynów. Radzimy albo zmienić plany, albo przygotować się na towarzystwo ścian i pustych krzesełek. Nie będzie czwartego spotkania AZS Politechnika Warszawska – ZAKSA Kędzierzyn Koźle. Nie w tym sezonie.
Sezonie jednak i tak bardzo udanym. - Przed startem ligi byliśmy pierwszym kandydatem do spadku – mówi atakujący Politechniki – Rafał Buszek. – To nie znaczy, że odpuściliśmy. Nie satysfakcjonuje nas 8. miejsce, nawet 7. Będziemy walczyć o 5. ZAKSA to był dla nas dobry przeciwnik, ale pokazał dobrą siatkówkę.
Za dobrą. Minimalnie. Bo prawda – przynajmniej ta, która zna Buszek – jest taka, że bilans powinien wyglądać inaczej – 2:1, albo i 3:0 dla…. AZS-u. Zaatakowany przez niego meczbol powinien być ostatnią piłką pierwszego spotkania w Kędzierzynie. - Na pewno było po bloku. Sędziowie nas pokrzywdzili. Arbitrzy zawsze kilka punktów dodają gospodarzom. Szkoda tego meczu, bo na pewno rywalizacja potoczyłaby się inaczej. W drugim meczu nie przegralibyśmy tak gładko albo wcale. Mecz w Warszawie wyglądałaby inaczej, bo stan rywalizacji byłby 1:1. Wszystko byłoby otwarte. A tak to Kędzierzyn grał na luzie. Ryzykowali zagrywką i to im się opłaciło. Seriami traciliśmy punkty.
I seriami zdobywali – ale tylko w trzecim secie, wygranym przez AZS do 14. – Może poszły nam trochę nerwy. Zrobiliśmy za dużo łatwych błędów na ataku. Po prostu czasami tak jest. Na tym polega nasza słabość – nie jesteśmy stabilni. Zdarzają się wpadki – przyznał MVP spotkania – Jakub Novotny.
Może nie stabilni, ale waleczni i zmotywowani. Nawet z dwumeczową zaliczką ZAKSA nie odpuściła. Z jednej strony chcieli wygrać jak najmniejszym nakładem sił – jak przyznał Michał Ruciak, z drugiej grali na sto procent – twierdził Novotny. – Politechnika nie miała nic do stracenia. Wiedzieliśmy, że będą mocno zagrywać i nie mogliśmy odpuścić. - W pierwszym spotkaniu Warszawa napsuła nam krwi w zagrywce. Na tym skupiliśmy się dzisiaj i to nam wyszło. Sami też potrafiliśmy zrobić krzywdę Politechnice – dodał Ruciak.
ZAKSIE dużą krzywdę w Pucharze Polski zrobił olsztyński AZS. Guma i spółka zmietli kędzierzynianom szansę na trofeum dosłownie sprzed nosa. - Chcieliśmy grać o puchar. Półfinał nas przyćmił. Włożyliśmy w to dużo walki. Szkoda… - wspominał Ruciak.
Teraz znowu są wśród najlepszych, znowu z szansą na udowodnienie swojej siły. - Jesteśmy w stanie – z naszą dobrą grą, dyspozycją, jeśli będziemy skuteczni i nie będziemy robić błędów to jesteśmy w stanie zdobyć medal. Ze Skrą już wygrywaliśmy. Runda zasadnicza pokazała, że potrafimy wygrać prawie z każdym. Tylko Jastrzębie dwukrotnie nas pokonało.
A ZAKSA dwukrotnie pokonała Skrę. I bilansu pogarszać z pewnością nie zamierza. - Każdy dąży do tego, żeby zdetronizować Skrę – przyznaje przyjmujący ZAKSY. Tym bardziej, że nie ciąży żadna presja wyniku. - Na początku sezony plan minimalny został wytyczony jako 5. miejsce. Z każdym coraz lepszym meczem, każdy coraz bardziej chciał powalczyć o medale. Teraz zrobimy wszystko, żeby je wywalczyć – mówił Ruciak.
Z kim najchętniej? Dla samych zawodników nie ma to znaczenia. - Nie ma tak, że z kimś jest łatwiej, z kimś trudniej. Każdy chce wygrać. Obojętnie czy wygra Rzeszów czy Częstochowa – będziemy się przygotowywać tak samo. Każdy na boisku ma robić swoje. Nie ma kalkulowania.
A jednak sam Ruciak na kalkulacje się pokusił. – Nie boimy się Częstochowy nawet patrząc na jej dobre występy w Lidze Mistrzów. Mamy z nimi dodatki bilans 2:1. Jeżeli będziemy dobrze grać, możemy wygrywać z każdym. - Obojętne z kim zagramy – dodaje Novotny. - Ja wychodzę i będę mocno atakować. Cel minimum – zająć lepsze miejsce niż w zeszłym sezonie. Ale ja nie gram dla celów. Gram jak najlepiej, żeby być jak wyżej. Będziemy grać w finale czy nie – nastawienie będzie tak jak dotychczas – każdy mecz wychodzimy wygrać.
Zwyciężyć może jednak tylko jeden zespół. Zdaniem Rafał Buszka – ten, co zwykle. - Typuję finał Kędzierzyna z Bełchatowem. Ale myślę, że jednak po raz kolejny wygra Skra. Ma tak świetnych zawodników, że chyba nie może być inaczej. Mam nadzieję, że rywalizacja nie zakończy się bardzo szybko. Im więcej meczów na wysokim poziomie, tym lepiej dla kibiców.
Sobotni mecz na najwyższym poziomie nie był. Był za to bardzo efektywny, bo wiele było mocnych zagrywek rozluźnionych kędzierzynian, ofiarnych obron i częstych ataków na pojedynczym bloku. Dwa ostatnie elementy – owoc – niestety – częstych błędów. Głownie warszawiaków. - Niestety, robimy za dużo błędów i przeciwnik taki jak Kędzierzyn umie to wykorzystać. Musimy popracować nad naszą grą… – diagnozuje Buszek.
Jeszcze niedawno można było się tłumaczyć brakiem w zespole podstawowego libero. Jednak ostatnie spotkanie Damian Wojtaszek dopisze do listy udanych. - Mamy dwóch dobrych libero. Niezależnie kto gra, gramy dobrze. Nie ma dziury. Przyjęcie mniej więcej było. Tylko za dużo tych błędów – ocenia Buszek.
Czas na poprawki – 2 tygodnie. Wtedy AZS spotka się w walce o 5 miejsce albo z AZS-em Częstochowa, albo z Asseco Resovią Rzeszów. Na kogokolwiek padnie – margines na ewentualne błędy powinien być raczej niewielki.