Vinhedo: zagraliśmy głową i sercem
Nękany kontuzjami Jastrzębski Węgiel pokonał w półfinale Pucharu Polski ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle i w niedzielę zagra swój drugi finał w trwającym sezonie. W jakim składzie siatkarze śląskiej drużyny staną naprzeciw Skry, okaże się tuż przed meczem. Co najmniej trzech z nich walczyło ostatnio z urazami.
Środkowy Rob Bontje, przyjmujący Zbigniew Bartman i rozgrywający Vinhedo zmagają się z kontuzjami. Przed turniejem finałowym Pucharu Polski wszyscy trzej, choć nie byli w stu procentach zdrowi, zdecydowali się pomóc drużynie w wywalczeniu przepustki do Ligi Mistrzów. W najtrudniejszej sytuacji był Brazylijczyk Rafa, który nie brał udziału w treningach przez ostatni miesiąc. Wykonywał wiele ćwiczeń, ale indywidualnie. - W ostatnim tygodniu przed Pucharem Polski rozpocząłem już w miarę regularne treningi, ale z pierwszą szóstką ćwiczyłem praktycznie dwa razy - zdradził już po półfinałowej rywalizacji z ZAKSĄ. - Stąd nasze problemy w zgraniu i cała masa błędów z tego wynikających.
Wspólnie z trenerem długo zastanawiali się jaką strategię przyjąć na sobotni pojedynek. Ostatecznie w wyjściowej szóstce wybiegł Brian Thornton, a Rafa miał być wyłącznie „strażakiem”. Ale sytuacja na boisku zmusiła Lorenzo Bernardiego do szukania innych rozwiązań. - Chciałem pomóc drużynie, a przed meczem czułem się naprawdę dobrze - podkreślił jastrzębski rozgrywający zaznaczając, że jego zmiennik wcale nie grał źle. - Stawka meczu była bardzo wysoka - trzeba było zaryzykować. Z miejsca poczułem zaufanie chłopaków, to dodało mi skrzydeł.
Ryzyko opłaciło się, bo siatkarze JW po heroicznym boju pokonali ZAKSĘ 3:2 i awansowali do finału PP. Dwa lata temu, gdy wyjeżdżali z Bydgoszczy z najcenniejszym trofeum, w półfinale również odprawili z kwitkiem kędzierzynian. Potem, w wielkim finale wydarli zwycięstwo Asseco Resovii Rzeszów. Tym razem ten najważniejszy bój stoczą z obrońcą trofeum, Skrą Bełchatów.
- Nie ma znaczenia z kim zagramy, najważniejsze jest to w jakim składzie my będziemy mogli zagrać. Czuję spory ból i to w obydwu nogach. Nie wiem czy będę w stanie rozegrać drugi tak długi pojedynek, jak w sobotę. Okaże się rano, gdy się obudzę. Nie wiadomo też co z Zibim, który również boryka się z urazem i trener wprowadzał wczoraj na dłuższe zmiany Luciano Bozko - Zbyszek nie udźwignąłby trudów całego meczu - stiwerdził Vinhedo. - Dlatego jeśli mogę, to sobotnie zwycięstwo chciałbym zadedykować przede wszystkim naszemu sztabowi - fizjoterapeutom i masażystom, którzy dosłownie stawali na głowie, żeby mnie i Roba Bontje doprowadzić do sprawności.
Jeśli tylko zdrowie pozwoli, waleczny jastrzębski zespół z pewnością postara się o zwycięstwo w rzeszowskim turnieju. Jak zagrać ze Skrą, żeby tego dokonać?
- Dokładnie tak, jak z ZAKSĄ, zespołowo - jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Spotkanie półfinałowe nie było ładne, popełnialiśmy zbyt dużo głupich błędów, było trochę szarpaniny. Ale zagraliśmy z głową i sercem – to był niuans, który zdecydował, że to my, nie ZAKSA zagramy w finale Pucharu Polski. W kluczowych momentach zadziałał nasz blok, kończyliśmy niewyobrażalnie trudne piłki - ocenił Vinhedo,