Violas wygryzł Thorntona?
Tiago Violas pojawił się w Jastrzębskim Węglu awaryjnie, wobec kontuzji Raphaela Vinhedo. Gdy Brazylijczyk wrócił do zdrowia, portugalski rozgrywający zasiadł na trybunach. Ale już w 13. kolejce PlusLigi nastąpiła zmiana warty - Violas wskoczył do "dwunastki", a zawody z widowni oglądał Amerykanin Brian Thornton.
Podczas pojedynku 15. kolejki z Fartem Kielce, Thorntona nie było już nawet na trybunach. - Ma problemy rodzinne i wyjechał do USA - ucina Lorenzo Bernardi. Jeśli nawet reprezentant Stanów Zjednoczonych wróci z ojczyzny by dokończyć sezon w PlusLidze, będzie mu niezwykle ciężko odbudować formę i z powrotem wskoczyć do składu. Zwłaszcza, że główny konkurent mierzy wysoko.
- Nie przyjechałem do Polski wyłącznie na zastępstwo. Będę ciężko pracował i mam ambicje by w przyszłości być tutaj rozgrywającym numer jeden - odważnie zadeklarował Tiago Violas kilka dni po podpisaniu kontraktu.
Na razie jednak pewniakiem na rozegraniu w górniczej ekipie jest Vinhedo, na którego Lorenzo Bernardi konsekwentnie stawia od początku sezonu, i który nieraz pokazał, że zasługuje na zaufanie. Jednak w ostatnich meczach Vinhedo grał słabiej, w kluczowych momentach gubił głowę i dokładność. Nie wiadomo, czy przeżywa zniżkę formy, czy też coraz bardziej zaczyna go uwierać wyjątkowo krótka smycz taktyczna, na której trzymany jest przez szkoleniowca. Widać jednak, że Bernardi wciąż mocno wierzy w swojego rozgrywającego, bo pełniący aktualnie rolę drugiego Violas dostaje szanse sporadycznie.
Thornton, pojawiał się w polu walki częściej, ale na ogół nie zachwycał - grał wprawdzie szybciej niż Brazylijczyk, lecz często niedokładnie i nieprzewidywalnie dla...kolegów z drużyny. Zdarzały mu się mecze dobre - jak ligowy rewanż z Tytanem AZS Częstochowa, gdy zagrał jako szóstkowy gracz, a do tego jedyny na swojej pozycji w drużynie. Częściej jednak wnosił niewiele. W finałowym turnieju PP w Rzeszowie trener Bernardi to jego posłał do boju, ale szybko musiał sięgnąć po powracającego po kontuzji i zmagającego się z bólem Vinhedo.
Tiago Violas dołączył do śląskiej ekipy tuż przed zamknięciem okienka transferowego. Prezes klubu i trener chcieli zabezpieczyć się na wypadek, gdyby leczenie kontuzji "Rafy" trwało dłużej niż przewidywali. Młodzian z Portugalii kilka razy pojawił się na boisku, zastępując, wtedy pierwszego rozgrywającego, Briana Thorntona. Za każdym razem pozostawiał po sobie dobre wrażenie - pokazał, że ma inklinacje do szybkiej, kombinacyjnej gry i przede wszystkim, że nie boi się ryzyka. Błyskawicznie znalazł porozumienie z siatkarzami, a do tego, rzucał piłki znacznie staranniej niż Thornton. Najsłabiej wypadł tydzień temu w Bełchatowie, gdzie wyraźnie sparaliżowała go trema.
- To bardzo młody zawodnik, ale ma wszelkie predyspozycje by być klasowym rozgrywającym. Jest niesamowicie pracowity, codziennie prosi żebym poćwiczył z nim dłużej, nigdy nie jest zmęczony, jest żądny wiedzy i nauki. Czasami muszę tonować jego zapędy, bo chciałbym, żeby uczył się powoli, krok po kroku - opowiada zadowolony z postawy Violasa trener Lorenzo Bernardi.
- Jest pełnoprawnym członkiem drużyny, zasługuje na szansę, by swoje umiejętności pokazać podczas meczu. Trening to coś zupełnie innego, niż praktyka meczowa - kontynuuje włoski szkoleniowiec. I dodaje, że rozumie iż Brian Thornton może być z tego powodu niespecjalnie zadowolony i może czuć się zawiedziony. Nikt przecież nie chce oglądać meczów z widowni. - Ale to ja jestem odpowiedzialny za wyniki zespołu i to ja dokonuję wyborów. Każda decyzja, którą podejmuję, ma na celu wyłącznie jedno - dobro całej drużyny. Nie indywidualne korzyści - wyraźnie akcentuje Lorenzo Bernardi.