Vissotto: ze Skrą wymarzony finał
- Gdyby nie wizja trenera Radostina Stojczewa, to pewnie nie trafiłbym do takiej dobrej drużyny jaką jest Itas Diatec Trentino. Właśnie on ściągnął mnie z Taranto, zaufał mi i widział mnie w swoim zespole. Życie w Trento jest spokojne, czasem aż za spokojne. To ładne miasto i nie sposób czuć się tu źle – powiedział nam siatkarz najlepszej drużyny świata i Europy Brazylijczyk Leandro Vissotto. Dzisiaj z kolegami przyleciał do Polski na turniej Final Four Ligi Mistrzów, który rozegrany zostanie w sobotę i niedzielę w łódzkiej Atlas Arenie.
- Uwielbiam kuchnię włoską, jadłbym wszystko co możliwe. Muszę jednak uważać, żeby nie przesadzić z tym jedzeniem. Moim ulubionym daniem jest...pasta. Nie mogę się oprzeć misce pysznego makaronu pachnącego bazylią i parmezanem – kontynuował swoją opowieść jeden z najwyższych siatkarzy na świecie (Leandro ma 212 cm wzrostu, red.).
PlusLiga: Macie ogromną szansę na obronę Pucharu Europy. Jakie to uczucie?
Leandro Vissotto: Wspaniałe. Jestem bardzo szczęśliwy, że po raz kolejny będziemy grać w Final Four. Naszym celem jest obrona tytułu wywalczonego w ubiegłym roku w Pradze … a finał ze Skrą byłby dla mnie wymarzony. Zwycięstwem w Rzeszowie przypieczętowaliśmy awans do turnieju finałowego.
- Wszystko co sobie założyliście na ten sezon, póki co realizujecie - zdobyliście Puchar Włoch, jesteście liderem Serie A, teraz awans do Final Four Ligi Mistrzów...
- Za nami kilka ciężkich miesięcy pracy i gry jednocześnie. Czujemy się już bardzo zmęczeni sezonem, który jeszcze się nie skończył. Jednak przed nami ogromna szansa zapisania się na kartach historii. Możemy stać się pierwszą drużyną, która w jednym sezonie wygra wszystko, od mistrzostwa kraju, Pucharu Włoch po obronę Ligi Mistrzów. Nie zapominajmy, że w listopadzie ubiegłego roku zdobyliśmy koronę Klubowych Mistrzów Świata.
- Świetna passa Itasu trwa, oby zdrowie dopisało.
- Zdecydowanie zdrowie jest najważniejsze. Ja trochę narzekam na ból ramienia, dlatego gdy nie muszę grać całego spotkania, jest komu mnie zastąpić, mogę wtedy odpocząć. Najważniejsze, żeby być zdrowym na najważniejsze mecze sezonu, których jeszcze przed nami co najmniej kilka.
- W Łodzi może dojść do konfrontacji z byłym kolegą z drużyny – Michałem Winiarskim.
- Może być ciekawie (śmiech). Słyszałem, że Michał dochodzi do zdrowia po operacji barku i jest w coraz lepszej formie. To on będzie miał przewagę, będzie grać przed własną publicznością. Myślę, że dla wszystkich zebranych byłby to wymarzony finał, a tak na marginesie – super, że się z nim spotkam.
- Co powiesz o polskich kolegach?
- Dopiero gdy zacząłem grać w Itasie spotkałem się z Polakami. Wcześniej nie miałem okazji współpracować z nikim z waszego kraju. Wydawało mi się, że to „ludzie z północy”, więc i temperament mają raczej chłodny. Tymczasem bardzo pozytywnie się rozczarowałem, spotkałem dwóch chłopaków, którzy często bardziej mnie rozśmieszają niż nie jeden Brazylijczyk. Zwłaszcza Michał jest fajnym, bezpośrednim w kontaktach kolegą, z którym świetnie współpracowało mi się na boisku. Zarówno Michał jak i Łukasz, to wspaniali ludzie, na których można polegać, a przede wszystkim świetni zawodnicy.
- Pochwal się kibicom w Polsce, że Twoja rodzina wkrótce się powiększy...
- Cały czas nie mogę się nacieszyć tą myślą, ale spodziewamy się z żoną dziecka. Nathalia jest w czwartym miesiącu ciąży, czuje się dobrze, a to najważniejsze.