W Bydgoszczy górą Wieluń
W odmiennych nastrojach po ostatnim środowym meczu pierwszej rundy ćwierćfinałowej Pucharu Polski rozjechali się z Bydgoszczy zawodnicy Delecty i Pamapolu Siatkarza Wieluń. Mecz wygrali goście 3:1, którzy zaimponowali walecznością, szczególnie w obronie. Przy okazji nie brakowało im też szczęścia, ale wynikało ono właśnie z ambicji i chęci odniesienia zwycięstwa.
Gospodarze natomiast, choć trener Waldemar Wspaniały przestrzegał przed lekceważeniem ósmego zespołu w PlusLidze, zawiedli. Brakowało im skuteczności w ataku, szwankowało poza tym przyjęcie a większa o 10 liczba błędów w przekroju całego meczu dopełnia obrazu.
Pierwszy set zaczął się od prowadzenia 7:3 gospodarzy, ale wtedy przy zagrywkach Marcina Lubiejewskiego, byłego zawodnika bydgoskiego klubu, gospodarze stracili cztery „oczka” z rzędu. Gra się od tego momentu wyrównała, a o tym, że będzie ciężko świadczyła końcówka, gdy bydgoscy siatkarze mieli piłkę setową na 24:22, a mimo to musieli ostro powalczyć o prowadzenie w meczu.
W drugim secie gospodarzom nie pomogłą nawet widowiskowa akcja Sopki, który najpierw w piłkarskim stylu obronił nogą uciekającą daleko piłkę, a po obronie kontry przez jego zespół zdołał zdobyć punkt omijając sprytnie potrójny blok rywali. Delecta prowadziła wtedy 8:7, choć przegrywała parę akcji wcześniej 3:7. Goście jednak lepiej prowadzili w tej partii grę, bydgoszczanom brakowało nadal regularności i dokładności, na dodatek aż 11 punktów oddali w tym secie Siatkarzowi. Straty 18:22 nie byli w stanie odrobić , podobnie jak 15:22 w kolejnej partii, która była konsekwencją poprzedniej. Goście uwierzyli, że są w stanie wygrać, a w zespole trenera Wspaniałego szwankowało wszystko, od przyjęcia począwszy.
Wydawało się, że coś drgnęło w zespole, gdy po zagrywkach Lipińskiego Delecta odskoczyła na 10:5 w 4. secie. Niestety, dla miejscowych goście nadal walczyli jak lwy o każdą piłkę, mieli też mnóstwo szczęścia, a skuteczność w ataku Sopki, Szymańskiego i Gruszki nie zachwycała (żaden nie przekroczył 50 procent). Zespół z Wielunia doprowadził do remisu 12:12, ale zdenerwowani podopieczni Wspaniałego, zbyt często chcieli na siłę zdobyć punkty. To obróciło się przeciwko nim. Rewanżu 4 stycznia staną przed szansą awansu do finału w Bydgoszczy (23-24 stycznia).
- W ubiegłym roku wygraliśmy z Częstochową 3:0 na ich terenie, a potem przegraliśmy rewanż 5 małymi punktami i odpadliśmy – mówił trener gości Damian Dacewicz. - Nie odbieram więc szans ani nam ani Delekcie. Mecz będzie po przerwie i po nowym roku, a puchar rządzi się swoimi prawami. Na pewno dziś o wygranej zadecydowała nasza waleczność, ale też było wszystko to czego brakowało w poprzednich meczach. Mimo porażek w lidze pokazaliśmy dziś, że mamy charakter. Chcielibyśmy na pewno mieć takie wygrane w lidze, ale jak się ma co się lubi... Sprawiliśmy sobie z pewnością miły prezent i niespodziankę na Gwiazdkę.
- My też zrobiliśmy sobie „niezły prezent” - smutno komentował spotkanie trener Wspaniały. - Takiej postawy mojego zespołu, a szczególnie niektórych zawodników się nie spodziewałem. O tym, że Wieluń będzie walczył o każdą piłkę było wiadomo. Wyszli tak naprawdę prosto z autokaru i wielki dla nich szacunek. Oczywiście w rewanżu wszystko jest możliwe, sprawa jest otwarta, ale trzeba zagrać o klasę lepiej.