W Częstochowie nie odpuszczą
AZS Częstochowa mierzy w pierwszą czwórkę. Zawodnicy ciężko trenują i… odpadają ze składu. Intensywna praca przyprawiła niektórych o kontuzje. Do końca fazy zasadniczej trener może nieco odpuści, ale walki o pierwszą czwórkę - już nie.
Janeczek, Wiśniewski, Drzyzga i Murek. Bez tych zawodników skład AZS-u Częstochowa wygląda jakby sięgnęła go jakaś plaga. Nieobecność tego ostatniego jest oczywista. Reszta - poza przeziębionym Łukaszem Wiśniewski - boleśnie odczuła intensywne treningi.
- Bartek Janeczek nadciągnął przyczep mięśnia czworogłowego. Coś strzyknęło Fabianowi Drzyzdze. Wojtek Gradowski jest po zastrzykach w kolana i nie może skakać - wyliczanka Grzegorza Wagnera może mrozić krew w żyłach. Sam szkoleniowiec jest jednak spokojny. - Nie róbmy z tego tragedii. Gdyby sport zawodowy mieli uprawiać ci, co ich nic nie boli, to podejrzewam, że nie byłoby komu grać. Zdarzają się przeciążenia - tak to bywa.
„Młodzi”, jak Paweł Mikołajczak, też już o tym wiedzą. - Rzadko da się wytrwać sezon bez urazów. Treningi są mocne i nie wszyscy są na tyle wytrzymali. Każdemu coś innego się „popsuło”, więc właściwie, to chyba po prostu niefart. Trener zawsze był wymagający - mówił zawodnik, który do AZS-u przyszedł „w parze” ze szkoleniowcem - z BBTS-u Bielsko Biała.
W spotkaniu w Jastrzębiu Zdroju Mikołajczak zastąpił kontuzjowanego Bartosza Janeczka. Historia może się powtórzyć również w następnej kolejce. Mimo iż nieobecni mają wznowić treningi jeszcze w tym tygodniu. Nadwyrężać ich nie ma jednak sensu, na co wskazuje zwykła matematyka. - Jesteśmy w tabeli w takim miejscu, że raczej nie możemy poprawić naszej lokaty. Oczywiście możemy spaść, ale pamiętajmy, że Delecta gra z czołówką ligi, więc raczej na miejscach 4-6 nic się już nie zmieni - zanalizował trener. - Jeśli będą jakieś przeciwwskazania, to nie będę wypuszczał zawodników na siłę na boisko.
Tym bardziej, że jak pokazał ostatni mecz - na zmienników także można polegać. Paweł Mikołajczak grał nierówno, miał słabe momenty, ale i potrafił ciągnąć ofensywę akademików. - Chwała chłopakom za to, w tym ostatnim meczu z Jastrzębiem nie „pękli”. Zmiennicy pokazali, że fragmentami też mogą grać bardzo dobrze - komplementował swoich zawodników Wagner.
Cel - czwórka
Z „tuzami” młody zespół bił się jak równy z równy. W żadnym ze spotkań z czołówką AZS nie przegrał 0:3. Była to też jedna z dwóch drużyn, która pokonała (i to 3:0) bełchatowską Skrę. - To pokazuje, że ta drużyna walczy bez względu na sytuację na boisku. Dzięki tej determinacji i walce do końca wygraliśmy kilka ważnych meczów z tymi teoretycznie silniejszymi.
Sami więc czują się teraz silniejsi i chcą chwycić byka za rogi. - Wielu skazywało nas przed sezonem na pożarcie i walkę o utrzymanie. W tej chwili całkiem realnie bijemy się o czwórkę. Mamy wielką szansę się tam znaleźć i to by był wielki sukces tego zespołu - mówił dumnie trener Wagner. - Musimy zaryzykować i zrobić wszystko żeby awansować. Tam może się już wszystko wydarzyć…
Już nie dzieci
AZS zawsze gromadził młodych i utalentowanych zawodników. W tym sezonie średnia wieku wynosi 25,3 lat. Zawyżają ją starsi Łuka, Kardos i Murek. Nie oni jednak stanowią o sile zespołu. Ten ostatni jest kontuzjowany, a Słowak najczęściej grzeje ławkę rezerwowych. Na parkiet w podstawowym składzie wybiegają: dwudziestolatkowie: Paweł Zatorski i Fabian Drzyzga oraz rok starszy Łukasz Wiśniewski. Z nimi o rok starsi: Łukasz Wiśniewski i ogień armatni - Janeczek
- Oni dojrzewają. Muszą zrozumieć, że nie będą prowadzeni za rękę. Już w tej chwili muszą sami podejmować decyzje. Ja do tego dążę, żeby się usamodzielnili, zaczęli myśleć innymi kategoriami. Chyba powoli to się zmienia. Bardzo ważna jest odpowiedzialność. Oni wchodzą w dorosłe życie - czym szybciej się w tym odnajdą, tym lepiej będzie dla drużyny i dla ich życia. O nie właśnie tu chodzi, o wychowanie generalnie.
A jak wychowanie, to i problemy. Jakie, trener zdradzić nie chciał. - Myślę, że moi wychowawcy mieli ze mną więcej problemów, jak ja mam ze swoimi chłopakami.
Współpraca widać się układa. Debiutant w ekstraklasie pewnie doprowadził Częstochowę do pierwszej szóstki. Teraz zaciera ręce przed walką o wyższe pozycje - jeszcze w tym sezonie.