W czwartek Brazylia już z Gibą
Polacy wciąż nie znaleźli recepty na pokonanie Brazylii. Znów byli blisko i znów to mistrzowie świata, swoim doświadczeniem i boiskową rutyną wygrali pierwsze rewanżowe starcie w katowickim Spodku. W drugim, jak zapowiedział Bernardo Rezende, jego podopieczni zagrają nieco odmienionym składem, ale też nie odpuszczą.
Teoretycznie Brazylijczycy potrzebowali jednego punktu w dwumeczu z Polakami, by zapewnić sobie awans do turnieju finałowego. Praktycznie, jak zwykle przyjechali do Katowic po dwa zwycięstwa. - Martwiliśmy się o poziom dzisiejszego meczu, bo odczuwaliśmy zmęczenie podróżą. To nie jest wymówka, bo mamy wiele szacunku dla polskiej publiczności. Ciągle popełniamy dużo błędów, mamy wahania formy, ale najważniejsze jest by grać dobrze za tydzień, podczas finału LŚ. Potrzebujemy większej regularności w naszych poczynaniach - tego na dziś brakuje najbardziej - komentował po pierwszym pojedynku w katowickim Spodku Bernardo Rezende.
Canarinhos faktycznie nie zachwycili, a rzeczonych błędów popełnili w starciu z Polską aż 31, głównie w polu serwisowym. Polacy popełnili ich o 2 mniej, lepiej też blokowali (13 oczek na 11 rywali), ale zawiedli w ataku ze skrzydeł. Zbigniew Bartman miał niespełna 35% skuteczności, a Bartosz Kurek niecałe 30%. U rywali Theo, wybrany MVP pojedynku zagrał z efektywnością równą 56, 67%, a debiutujący w pełnym wymiarze meczowym w tegorocznej edycji LŚ, powracający po kontuzji Dante zliczył 46% skuteczności.
Po biało-czerwonej stronie boiska świetne zawody zagrał Piotr Nowakowski - skończył 9 na 10 ataków, ale już Marcin Możdżonek nie zamienił na punkty nawet połowy otrzymanych piłek.
- Z tak doświadczonym zespołem, jak Brazylia trzeba walczyć do końca, a przede wszystko zachować chłodną głowę w końcówkach setów - ocenił najlepszy zawodnik w polskiej ekipie Piotr Nowakowski. A Michał Kubiak, który tym razem rozpoczął rywalizację w kwadracie dla rezerwowych podkreślił, że polska drużyna nie potrafiła wykorzystać nadarzających się okazji, jak choćby w końcówce IV partii.
- Jutro też damy z siebie wszystko - zapewnił Bernardo Rezende, dla którego katowicki Spodek jest miejscem szczególnym. - Nastrój, który tutaj panuje, udziela się. Mnie udzielił się bardzo - mówił wzruszony, wspominając początek swojej siatkarskiej drogi na szczyt i pierwszą wygraną Ligę Światową, w katowickim finale w 2001 roku. - Wiem, że w Polsce bardzo popularny i lubiany jest Giba. Dlatego w piątek wybiegnie na boisko (w pierwszym spotkaniu Brazylia zagrała parą przyjmujących Murilo, Dante - przyp. red). Najprawdopodobniej zagrają też inni, którzy nie dostali szansy pierwszego dnia - zdradził.
W jakim zestawieniu zagrają Polacy? Czy katowiccy fani siatkówki doczekają się występu Piotra Gruszki? Tego nie wiemy, trener Andrea Anastasi nie uchylił rąbka tajemnicy.