W derbach AZS-ów lepsza Częstochowa
- Wiedzieliśmy, że mecz w Warszawie będzie trudną przeprawą i słusznie obawialiśmy się tego pojedynku. Wyszliśmy jednak na boisko po to, by walczyć i grać jak najlepiej. Udało nam się zdobyć trzy cenne punkty i bardzo się z tego cieszymy - powiedział po zwycięstwie Tytana AZS Częstochowa nad AZS Politechniką Warszawską (3:1) Dawid Murek, MVP spotkania.
Mecz pomiędzy AZS-ami zapowiadał się ciekawie. Obie drużyny miały bowiem po pięć punktów na koncie i obie miały takie same aspiracje – podskoczyć w tabeli nieco wyżej. Udało się to częstochowianom, którzy w Warszawie pokonali rywali 3:1 (25:22, 25:21, 22:25, 25:23).
Początek spotkania wcale nie zapowiadał trzypunktowej „zdobyczy” Tytana. To Politechnika zaczęła pierwszego seta z wysokiego „c” – od prowadzenia m.in. 4:0, 7:1. Tuż przed drugą przerwą techniczną obraz gry uległ jednak zmianie. Gospodarze zaczęli popełniać proste błędy, a w polu zagrywki AZS-u Częstochowa świetnie spisywał się Bartosz Janeczek. Efekt był taki, że podopieczni Marka Kardosa doprowadzili do remisu 15:15. Chwilę później, po skutecznym bloku częstochowian na najwyższym na boisku Marcinie Nowaku, goście prowadzili 19:16, by ostatecznie wygrać pierwszą partię 25:22.
- Pierwszy set według mnie zdecydował o dalszym przebiegu gry. Bardzo cieszy mnie walka do końca moich podopiecznych właśnie w tej partii, ich zespołowość, koncentracja i wiara we własne możliwości - podkreślił trener Tytana AZS Częstochowa, Marek Kardos.
Zupełnie inny nastrój miał trener stołecznego zespołu, który podkreślił, że z drużynami, z którymi teoretycznie warszawiacy powinni grać na równym poziomie, wypadają słabo i przegrywają. – Zabrakło nam chłodnej głowy i gry zespołem. Nie byliśmy w stanie pokazać tego, co zaprezentowała dziś Częstochowa, więc będziemy mieli co analizować – powiedział Radosław Panas.
W drugim secie niemal od początku do końca częstochowianie mieli przewagę i kontrolowali przebieg gry na boisku. Wprawdzie w końcówce, za sprawą asa serwisowego Marcina Nowaka, Politechnika zdołała wyrównać na po 21, ale zaraz potem podopieczni Radosława Panasa popełnili błędy i zrobiło się 24:21 dla gości. Piłki setowej nie zmarnował Krzysztof Gierczyński, który efektownym atakiem zakończył drugą partię – 25:21.
Trzecią odsłonę AZS Politechnika wygrała 25:22, a na początku czwartej wszystko wskazywało na to, że licznie zgromadzeni w Arenie Ursynów kibice będą świadkami tie-breaka. Na pierwszej przerwie technicznej czwartej partii warszawska drużyna prowadziła bowiem 8:4, a po popisowym ataku Ardo Kreeka na tablicy widniał nawet rezultat 13:8 dla gospodarzy. W siatkówce gra toczy się jednak zawsze do końca, co parę minut później udowodnili częstochowianie. Kilka skutecznych bloków na rywalach sprawiło, że w kolejnej fazie seta to oni prowadzili trzema oczkami – 19:16. Tej przewagi zespół Marka Kardosa nie dał już sobie odebrać, wygrywając czwartego seta 25:23.
- Przegraliśmy sety, które teoretycznie powinniśmy wygrać, co oznacza, że nie byliśmy konsekwentni. Zabrakło nam ponadto determinacji i zespołowości. Musimy więc wyciągnąć wnioski i na pewno mamy nad czym pracować przed kolejnymi meczami – stwierdził po meczu Robert Prygiel.
Kolejny mecz AZS Politechnika Warszawska rozegra w sobotę, 6 listopada w Bydgoszczy, przeciwko tamtejszej Delekcie.