W Jastrzębiu bez emocji
Na zakończenie II rundy PlusLigi Jastrzębski Węgiel pokonał Pamapol Wieltoń Wieluń 3:0 (25:21, 26:24, 25:22). Nagrodę MVP otrzymał Benjamin Hardy.
- Chcemy jak najszybciej zapomnieć o tym meczu i skupić się na kolejnych, w play outach - skwitował pojedynek z Jastrzębiem szkoleniowiec Pamapolu Schuichi Mizuno. Nie ma co dziwić się Japończykowi, bo spotkanie nie należało ani do ładnych, ani tym bardziej do emocjonujących. Obydwie drużyny, co zresztą przyznali ich kapitanowie, myślami były już gdzieś indziej - jastrzębianie w Maaseik, gdzie za kilka dni rozegrają decydujące o awansie do Final Four LM spotkanie z Noliko, a wielunianie w kolejnej rundzie rozgrywek. - Wtedy dopiero zacznie się granie o być albo nie być w lidze. Do tych meczów będziemy się przykładać, bo to będzie walka o znalezienie się w bezpiecznej strefie i zapewnienie sobie miejsce w PlusLidze - stwierdził Andrzej Stelmach. A Grzegorz Łomacz komentując pojedynek z Wieluniem, powiedział: - Wygraliśmy 3:0 - taki był plan, zrealizowaliśmy go w stu procentach.
W spotkaniu, które dla układu tabeli zespołów walczących o pozycje 7-10 nie miało większego znaczenia (o ostatecznej kolejności zdecyduje rozgrywany w sobotę mecz Farta Kielce z Indykpolem Olsztyn), obydwie drużyny zagrały na pół gwizdka. Wielunianie rozpoczęli bez Radosława Rybaka i Blanco Costy oraz z Błońskim i Babkoven na przyjęciu (Kapelus ma problemy z kolanami i nie może skakać, ale jak zapewnił Mizuno, na następny mecz powinien być zdrowy), a gospodarze z Buchowskim, Sufą i Przybyłą w dwunastce. Wika i Pawliński oglądali mecz z trybun.
Mimo iż od początku do końca rywalizacji obydwa zespoły popełniały rażąco proste błędy, ich szkoleniowcy byli wyjątkowo spokojni. Zadziwiał zwłaszcza Lorenzo Bernardi, który zazwyczaj kontestuje każdą nieudaną akcję swoich podopiecznych, a tym razem połowę meczu przesiedział na ławce niewzruszony. Po jego zakończeniu, równie spokojnie podsumował:
- Z pewnością nie był to dobry mecz, bo obydwie drużyny popełniły mnóstwo błędów, nie grały ładnej siatkówki. Zazwyczaj po ważnym zwycięstwie moja drużyna ma mały dołek, więc dobrze że wygraliśmy.
Całe spotkanie przebiegało praktycznie w jednym tempie - bardzo monotonnym, a ton gry nadawali miejscowi gracze, którzy w każdym secie mozolnie i z trudem budowali dystans. Zaskoczyć dali się tylko raz - w II partii, rozstrzyganej na przewagi. W pierwszym secie, poza kilkoma widowiskowymi akcjami z krótkiej przesuniętej (po obu stronach siatki), nie wydarzyło się nic ciekawego. W drugim namiastkę emocji mieliśmy w końcówce, gdy gospodarze odrobili trzy oczka straty i po asie serwisowym Mitji Gaspariniego wyszli na prowadzenie (17:16). Potem już toczyła się walka punkt za punkt. U Jastrzębian dobrą zmianę dał Bartosz Sufa, który zdobył punkt zagrywką na 24:23. Chwilę później Lukas Divis zablokował Macieja Zajdera i było po secie.
W trzeciej odsłonie obydwaj trenerzy zmienili rozgrywających - za Łomacza wszedł Pająk, a za Stelmacha Matejczyk, ale roszady w składach nie urozmaiciły widowiska i nie zmniejszyły liczby popełnianych błędów (JW w całym meczu 25, Wieluń 15). Sporo dobrej gry było natomiast przy Benjaminie Hardym, który nie po raz pierwszy w tym sezonie był najrówniej grającym zawodnikiem w drużynie gospodarzy i zasłużenie został wybrany MVP. Wśród gości nieźle spisali się środkowi Bartosz Buniak i Maciej Zajder - bardziej widoczni i bardziej efektywni niż ich vis a vis.