W końcu musi być ten pierwszy raz
W poniedziałek wraz z zespołem Asseco Resovii do Częstochowy zjedzie trójka zawodników, na których w minionym sezonie opierała się gra akademików. Jednym z nich jest były kapitan AZS-u, Krzysztof Gierczyński, którzy przez sześć lata bronił biało-zielonych barw.
- Na pewno jest to dla mnie troszkę inny niż, zwykły ligowy mecz - mówi Krzysztof Gierczyński. - Jest to jakieś wyzwanie i człowiek chciałby zagrać dobre spotkanie, a przede wszystkim zakończyć je zwycięsko. Drużyna się tam mocno zmieniła, zostało 2-3 kolegów z którymi grałem. Większy sentyment mam do samego miasta, bo to prawie mój dom i sporo mam tam znajomych, nie tylko związanych z siatkówką. PlusLiga: W historii występów Resovii w PLS nigdy nie wygrała on meczu z AZS-em Częstochowa, choć kilka razy było bardzo blisko. Teraz skoro nie ma trzech kluczowych zawodników biało-zielonych, którzy w poprzednich latach mocno dawali się rzeszowianom we znaki chyba się to zmieni… - Mam nadzieję, że do tego dojdzie i Resovia wreszcie wygra w Częstochowie. W końcu musi być ten pierwszy raz i liczę, że będzie to w poniedziałek. Oprócz mnie, Marcina Wiki i Pawła Woickiego w Częstochowie grali przecież też Krzysiek Ignaczak i Bartek Gawryszewski. Wszyscy więc dobrze znamy każdy kąt i jak mawiają koszykarze, każdą klepkę w hali Polonia. Nie ukrywam, że bardzo liczymy na zwycięstwo. - W zespole Asseco Resovii po odpadnięciu z Challeneg Cup i porażce ze Skrą 0:3 nastroje nie są chyba najlepsze? - Z Metallurgiem Żłobin awans przegraliśmy w pierwszym meczu, gdzie wystarczyło nam wygrać seta. Z Bełchatowem dwa sety skończyły się naszą porażką do 23. Kto wie co by się stało gdybyśmy popełnili te dwa błędy mniej…To już jednak jest historia i skupiamy się nad tym co przed nami. Jesteśmy świadomi, że w tej chwili nie ma u nas maksymalnej dynamiki i świeżości. Wystarczy przyjść na trening i zobaczyć jak ciężko pracujemy. Trener obiecuje, że za jakiś czas, od nowego roku, im bliżej będzie II rundy i play off nasza gra zacznie się układać tak jak on sobie to nakreślił. - Nie można jednak tak do końca się zasłaniać tylko i wyłącznie formą na play off, bo każda strata punktów powoduje przystąpienie do tych decydujących meczów z niższej pozycji… - Plan to jedno, a realizacja to drugie. Musimy się trzymać tej pierwszej czwórki, gdzie na razie nie są wielkie różnice punktowe. Trzeba wygrać w Częstochowie oraz następne mecze i być w kontakcie z czołówką. Jak na razie nie graliśmy dobrze, a mimo to wygrywaliśmy. Co będzie jak przyjdzie ta forma i będziemy grali skutecznie - to napawa optymizmem. Dlatego pracujemy ciężko. - Ze swoje dyspozycji, mimo, że jest pan najrówniej grającym zawodnikiem Asseco Resovii, nie może być chyba zadowolony? - Zespół stać na więcej i mnie też. Nie chciał bym się na ten temat teraz rozwodzić. Najważniejsze, żebyśmy wszyscy grali na najwyższym poziomie, ale na razie na tym jeszcze pracujemy. - Czy jest pan zaskoczony postawą ekipy z Częstochowy w tym sezonie? - Tak sądziłem, że albo będą mieli bardzo dobre momenty, albo słabe. Dobrze grają jak na swój poziom, ale też zdarzają się im przeciętne mecze z dużą ilością błędów. Zaskoczyli dobrym meczem w Jastrzębiu. Nieźle zagrali z Iraklisem w LM. Ta drużyna powoli będzie stawać się coraz groźniejsza dla każdego. - Co według Krzysztofa Gierczyńskiego może być w poniedziałek kluczem do sukcesu? - Musimy zagrać sprytnie w ataku. AZS ma dwie armaty, które dostają dużo piłek w ataku: Bartmana i Mljakowa. Na tych zawodników trzeba zwrócić szczególną uwagę. Najważniejsze jednak będzie to jak my zagramy i z jaką ilością niewymuszonych własnych błędów. To najprawdopodobniej będzie decydowało - Jakiego powitania ze strony kibiców spodziewa się pan w hali Polonia? - Nie obawiam się, ale nie oczekuje taż jakiś super wiwatów. Myślę, że nie będzie wyzwisk czy gwizdów. W końcu grałem tam sześć lat i coś dla tego klubu zrobiłem, podobnie jak moi koledzy. Z kibicami zawsze tam dobrze współpracowaliśmy. Jak będzie to będzie… Powrót do listy