W Resovii czas, spokój i cierpliwość
Zespół Asseco Resovii po klęsce w konfrontacji z Metallurgiem Żłobin w ramach Challenge Cup przygotowuje się do poniedziałkowego pojedynku z bełchatowską PGE Skrą. W piątek zarząd klubu spotkał się z kadrą szkoleniową, omawiając przyczyny tak szybkiego pożegnania się i to w tak kiepskim stylu z europejskimi pucharami. Działacze Asseco Resovii nie ukrywali, że w tym sezonie w Challenge Cup liczyli na awans do Final Four. Znacznie silniejszy skład miał zagwarantować jeszcze lepszy wynik, a skończyło się kompromitacją na pierwszej bardzo przeciętnej przeszkodzie...
- Dysponując takim potencjałem nic dziwnego, że liczyliśmy na udział w Final Four i to nawet z lepszym skutkiem niż w minionym sezonie. Przecież w tych rozgrywkach nie ma tak mocnym zespołów jak w Lidze Mistrzów, a tu przegrywamy w kiepskim stylu. Brakło nam konsekwencji w grze i to takiej nawet nie na najwyższym poziomie ale średnim ligowym poziomie. Myślę, że z taką drużyną jak Metallurg powinien sobie poradzić każdy klub w PLS - mówi rozgoryczony wiceprezes Asseco Resovii, Bartosz Górski i dodaje. - Czuję się zażenowany i uważam, że awans ten przegraliśmy w pierwszym meczu. To nie powinno się zdarzyć. Zawodnicy mają u nas wszystko co potrzebują. Niczego im nie brakuje i nie mają prawa na nic narzekać. Z ich strony brakuje tej przysłowiowej kropki nad i. Na pewno zarząd klubu nie przejdzie obojętnie na tą sytuacją, bo przecież zespół nie osiągną postawionego przed nim celu - informuje wiceprezes Górski. Rzeszowianie w środowy wieczór swoją grą zaskoczyli wszystkich. Najpierw w świetnym stylu odrobili straty z pierwszego meczu, by po chwili przestać grać. Co ciekawe w złotym secie przyjęcie (perfekcyjne) w ekipie Asseco Resovi było na poziomie 67 proc, ale w ataku skuteczność wynosiła zaledwie 29 proc. Rywale tylko lekko przebijali piłkę na drugą stronę, a rzeszowianie popełniali błąd za błędem. - Nie wiem co się stało, to jest nieprawdopodobne, żeby przez trzy sety grać koncertowo, a później przegrać tego decydującego. Ten set przegraliśmy w głowach - mówił po meczu trener Ljubo Travica do którego najwięcej zastrzeżeń mieli kibice. Po meczu w okolicach ławki rezerwowych doszło do ostrych wymiany zdań kilku kibiców z trenerem którą stroną mocno atakująca byli fani. Takiego czegoś wcześniej w hali na Podpromiu nie było. - Nie wiem z czego to wynika - zastanawia się Górski. - Chyba z braku dobrego wychowania. Takie sytuacje nie powinny się zdarzać. Trener ma tą niewdzięczną rolę, że w przypadku zwycięstwa chwaleni są zawodnicy, a przy porażce to zawsze szkoleniowiec jest winny. Myślę, że trener zdaje sobie z tego sprawę i bierze odpowiedzialność na siebie. Ljubo Travica który ma kontrakt na dwa lata po to, żeby budować zespół - mówi wiceprezes i dodaje. - Wszystkim wydaje się, że wystarczy zebrać kilku dobrych zawodników i drużyna już powinna wygrywać wszystko. Tak nie jest. Nam idzie jak po grudzie. Skra też teoretycznie się wzmocniła, a wydaje mi się, że gra troszkę słabiej niż w ub. sezonie. Dla nas ta porażka jest nauczką, zwłaszcza po wyeliminowaniu przez takiego słabego przeciwnika. Trzeba grać dalej i wierzyć, że ta drużyna osiągnie więcej w następnych miesiącach - mówi Górski. Zarząd klubu spotkał się w piątek z sztabem szkoleniowym. - Nie mogliśmy przejść obojętnie obok tego rezultatu, który jest wynikiem poniżej oczekiwań i możliwości zawodników - mówi Górski, który informuje, że do jakiś radykalnych posunięć nie doszło. - Wysłuchaliśmy opinii i wniosków trenerów. To są jedna sprawy tylko i wyłącznie między zarządem a sztabem szkoleniowym więc nie chcielibyśmy mówić o tym publicznie - dodaje wiceprezes. Trenerowi Travicy kibice najbardziej zarzucają, że nie reaguje na wydarzenia na boisku i w sytuacjach kiedy aż prosi się o zmiany, on jest nieugięty. - Drużyna składa się z trenerów, statystyków, masażysty i zawodników - wyjaśnia Górski. - Trener przekazuje i deleguje zawodników na boisko i oni są wykonawcami jego założeń taktycznych. Myślę, że po trosze jedno i drugie zaszwankowało. Wydaje się, że można było zrobić zmiany, ale trener ich nie dokonał. Chcę jednak powiedzieć otwarcie, że ten mecz trwał godzinę i zawodnicy dobrze przygotowanie do sezonu nie powinni mieć problemów. Zwłaszcza, że wcześniej grali przyzwoicie. Rozumiem rozgoryczenie kibiców, ale ciężko jest obarczać winą za tą porażkę tylko jedna osobę. - twierdzi wiceprezes klubu z Rzeszowa. Siatkarze Asseco Resovii pozostała zatem już tylko walka PlusLidze. W poniedziałek rzeszowianie zmierzą się z mistrzem Polski Skrą Bełchatów. Zainteresowanie pojedynkiem mimo środowej kompromitacji jest ogromne. Ostatnie 800 sztuk biletów na ten mecz rozeszło się błyskawicznie w czwartek w ciągu 20 minut. Trener Travica nie będzie mógł skorzystać w konfrontacji ze Skrą z usług Ihosvany Hernandeza (przechodzi rehabilitację po artroskopii kolana). Pod dużym znakiem zapytanie stoi także występ Piotra Łuki (naciągnięcie mięśniami brzucha) i Pawła Papke (problemy z plecami). - Ja mocno wierzę, że Resovia zdoła poradzić sobie ze Skrą, która naprawdę jest do ogrania w tym sezonie. Musimy jednak zagrać przez cały mecz na równym poziomie. Po tym poznaje się klasowy zespół. Zawodnicy zdają sobie sprawę, że są coś winni naszym kibicom - mówi wiceprezes Bartosz Górski, który uspokaja kibiców. - Ta drużyna budowana jest na lata, po to podpisujemy kilkuletnie kontrakty i wiadomo, że od razu to nie zaskoczy. Potrzeba czasu spokoju i cierpliwości - kończy. Powrót do listy