W Starych Jabłonkach czuli się tak wspaniale, że aż wygrali
Najwyżej rozstawiona para turnieju w Starych Jabłonkach, Amerykanie Philip Dalhausser/Todd Rogers, którzy przed dwoma laty wywalczyli złoto igrzysk olimpijskich w Pekinie pewnie kroczyli do swojego kolejnego zwycięstwa. W Starych Jabłonkach w finale pokonali niemieckich mistrzów świata.
PlusLiga: To wasz pierwszy start na turnieju w Starych Jabłonkach, jak wam się tu podoba?
Dalhausser/Rogers: Czujemy się tu wspaniale. Ludzie żywiołowo nas dopingują, wokół jest pięknie, dużo drzew, jezioro i świetna pogoda, mamy bardzo dobre warunki w hotelu Anders. Gramy też dość dobrze, więc wszystko układało się po naszej myśli i tak zostało do końca.
- W ubiegłym roku nie graliście zbyt dużo w Europie, w tym jest inaczej, co na to wpłynęło?
- Zadecydowały kwestie finansowe. W tym sezonie udało nam się pozyskać sponsora, dzięki któremu możemy grać znacznie więcej w Europie, w której w sezonie jest najwięcej turniejów. W ubiegłym roku nie mieliśmy takiej możliwości, graliśmy wybiórczo, a że po sezonie olimpijskim byliśmy zmęczeni, nie miało to takiego znaczenia.
- Czy wywalczenie złotego medalu olimpijskiego w Pekinie zmieniło coś w waszym życiu?
- Udało nam się zdobyć ważnego sponsora, ale nie sądzę, żeby na to miał wpływ nasz złoty medal z Pekinu. Ogólnie ciężko jest znaleźć sponsora na dłuższy czas, a wiadomo, że bez tego nie da się brać udziału we wszystkich ważnych imprezach rozsianych po całym świecie.
- Siatkówka w USA nie jest sportem za bardzo popularnym, a odnosicie wiele sukcesów zarówno na hali, jak i na piasku.
- Siatkówka najbardziej jest popularna w Kalifornii, zresztą większość zawodników pochodzi właśnie z tego stanu. Mimo, że nie ma za dużo siatkówki w telewizji, młodzież wybiera ją na Uniwersytecie i potem decyduje się z nią pozostać. Jak ktoś pokocha siatkówkę to już z nią zostaje. Ze mną było podobnie, dwa lata grałem w liceum i tak mi się spodobało, że chciałem ją uprawiać i to tylko tę odmianę na plaży.