W sześciu pokonali ośmiu
Tomis Konstanca przegrał z AZS Politechniką Warszawską 2:3 (20:25, 25:21, 25:23, 18:25, 11:15) w pierwszym półfinałowym meczu Pucharu Challenge. Rewanż odbędzie się w sobotę 17 marca w Arenie Ursynów (transmisja w PlusLigaTV).
– Podczas spotkań fazy play off z PGE Skrą Bełchatów myślami byliśmy w Rumunii – powiedział trener AZS PW Radosław Panas. – Mecze z Tomisem mogą być dla nas najważniejszymi potyczkami w sezonie.
Do Rumunii stołeczny zespół wyleciał we wtorkowy poranek. Choć lot nie był długi, do Bukaresztu dotarł dopiero po godzinie 16. Leciał bowiem przez Monachium. W stolicy Bawarii na samolot zawodnicy czekali zaś kilka godzin. – A z Bukaresztu do Konstancy jest jeszcze 220 kilometrów. Tę drogę zespół musiał pokonać autokarem – wytłumaczył Adrian Komorowski, rzecznik prasowy AZS Politechniki Warszawskiej. – Siatkarze powinni jednak szybko się zregenerować. Po spacerze po plaży nad Morzem Czarnym nie będą czuli się zmęczeni.
Radosław Panas miał już okazję grać przeciwko Tomisowi. W sezonie 2007/2008, kiedy był trenerem zespołu Wkręt-Met Domex AZS Częstochowa, z Rumunami walczył w ćwierćfinale rozgrywek Pucharu CEV. – U siebie wygraliśmy łatwo 3:0, ale na wyjeździe Rumuni złoili nam skórę – wrócił pamięcią trener. – Na szczęście w dramatycznym złotym secie to my byliśmy górą. Wygraliśmy 17:15 i awansowaliśmy do Challenge Round – dodał. – To pokazuje, że na własnym parkiecie Tomis może być naprawdę groźny. Dobrze, że rewanż i ewentualnego złotego seta grać będziemy u siebie – powiedział Panas. – Nie zmienia to faktu, że chcemy wygrać także nad Morzem Czarnym. Wierzę, że nam się to uda – zakończył.
Tomis ma w swoim składzie tylko jednego zawodnika znanego szerszej publiczności. Mowa o atakującym Philipie Maiyo. Kenijczyk słynie ze świetnych warunków fizycznych i skoczności. Atakuje piłkę na pułapie 365 cm. – Kenia nie jest jednak siatkarską potęgą. Maiyo gra bardzo dobrze i punktuje rywali, ale do czasu. Po trzech blokach to już nie ten sam zawodnik – scharakteryzował „armatę” rywali Adrian Komorowski. – Liczę, że nasi środkowi szybko znajdą na niego sposób – wyraził nadzieję.
AZS Politechnika Warszawska jedną nogą jest już w finale Challenge Cup. Warszawianie musieli jednak stawić czoła nie tylko rywalom, ale i... sędziom. – W sześciu pokonaliśmy ośmiu – żartował po spotkaniu zadowolony przyjmujący Wojciech Żaliński. – Był to naprawdę trudny mecz. Sędziowie utrudniali nam życie, jak tylko mogli – wyjaśnił już na spokojnie trener Radosław Panas. – Wyszarpaliśmy to zwycięstwo – dodał.
Po pierwszym secie wydawało się, że „Inżynierowie” nie będą mieli problemów z pokonaniem Rumunów. Dzięki poprawnej grze w przyjęciu, bardzo dobremu rozegraniu Patricka Steuerwalda i skutecznym atakom skrzydłowych: Wojciecha Żalińskiego i Krzysztofa Wierzbowskiego Politechnika zbudowała czteropunktową przewagę, a dalej spokojnie kontrolowała grę. Ostatecznie zwyciężyła 25:20.
– Pierwsza partia była całkowicie pod naszą kontrolą. Druga również, do połowy. Później do gry włączyli się sędziowie – zrelacjonował trener Panas. – Kilka ich kontrowersyjnych decyzji nie tylko pozbawiło nas punktów, ale i wybiło z równowagi. W szeregi mojego zespołu wkradły się nerwy i nie byliśmy w stanie dogonić Tomisu – wytłumaczył. – Dopiero w czwartym secie udało się nam uspokoić grę. Świetnie zagrywaliśmy, z tego elementu możemy być naprawdę zadowoleni. Dzięki temu nasza przewaga była już na tyle duża, że nawet arbitrzy nie mogli przeszkodzić nam w odniesieniu zwycięstwa – uśmiechnął się szkoleniowiec. – Dobrze, że już po wszystkim. Trzy czy cztery kontrowersyjne decyzje mogły spowodować, że w Warszawie musielibyśmy wygrać nie tylko mecz, ale i złotego seta. Na szczęście nasza sytuacja wydaje się być komfortowa – odetchnął z ulgą.
Radosław Panas zdaje sobie jednak sprawę, że Rumuni jeszcze nie złożyli broni. – Rewanż wcale nie będzie formalnością – zaznaczył. – To wcale nie jest słaby zespół. Ma w swoich szeregach Kenijczyka – Philipa Maiyo, który dostaje od rozgrywającego ponad 50 proc. piłek. Jak się rozkręci, potrafi sprawić wiele problemów – opisał Panas.
Spotkanie rewanżowe rozegrane zostanie w sobotę 17 marca o godz. 18.00 w Arenie Ursynów. – Serdecznie zapraszam na Pileckiego. Wierzę, że hala wypełni się do ostatniego miejsca – zachęcił kibiców trener Panas. – Jeśli miłośnicy siatkówki pomogą nam dopingiem, finał na pewno będzie nasz – zakończył z nadzieją.
Tomis Constanta – AZS Politechnika Warszawska
2:3 (20:25, 25:21, 25:23, 18:25, 11:15)
Tomis: Juan Carlos Blanco, Philip Maiyo, Mladen Bojović, Maximo Torcello, Florin Voinea, Laurentiu Fabian Birau, Joel Alexander Silva Pantoja (libero) oraz Radu Began, Dragos Cristian Pavel, Everaldo Felipe Castro Silva, Marin Lescov;
AZS Politechnika: Patrick Steuerwald, Paweł Mikołajczak, Wojciech Żaliński, Krzysztof Wierzbowski, Maciej Zajder, Ardo Kreek, Damian Wojtaszek (libero) oraz Maciej Gorzkiewicz, Grzegorz Szymański, Marcin Nowak, Maciej Krzywiecki.
Zapraszamy na mecz rewanżowy do PlusLIgaTV
Powrót do listy