Waldemar Świrydowicz: to nie jest gra o pietruszkę
W pierwszym meczu Indykpol AZS Olsztyn - LOTOS Trefl Gdańsk (3:2) było bardzo dużo walki i emocji. - To nie będzie gra o pietruszkę. Walczy się o każde zwycięstwo - mówi zawodnik gdańskiego zespołu Waldemar Świrydowicz.
www.plusliga.pl: Już wynik pierwszego meczu pokazał, że żadna z drużyn nie będzie traktować tych spotkań jako gry o nic
Waldemar Świrydowicz: Nie, nie wiem kto tu myśli, że będzie to granie o pietruszkę. Tu się gra o każde zwycięstwo. Trudno jakby teraz skończyła się liga, czyli na początku marca. Trzeba zająć to dziewiąte miejsce, chociaż coś wygrać. Nie mamy przesytu wygrywania, zresztą tak samo jak i Olsztyn.
- Przed tym meczem mieliście mentalną przewagę w postaci dwóch zwycięstw nad Indykpolem AZS Olsztyn. Tak naprawdę to Akademicy mieli tu coś do udowodnienia.
- Na pewno mieli coś do udowodnienia. Pewnie pomyśleli do trzech razy sztuka (śmiech), ale my też chcieliśmy pokazać, że jesteśmy lepszym zespołem. Niestety nie wyszło. Myśleliśmy, że to się odwróci po tym czwartym secie, jakże zaciętym
ale niestety coś się popsuło. Obejrzymy sobie na wideo i będziemy wiedzieć, co było nie tak.
- A tak na kilka chwil po meczu, jakie błędy wpłynęły na Waszą przegraną?
- Tak na gorąco jakie były nasze błędy
Hmm, przede wszystkim myślę, że zawiodła współpraca blok- obrona. To jest główna przyczyna naszej sobotniej porażki.
- Jest Pan w Treflu od 2005 roku i grał Pan w Gdańska między innymi z obecnym zawodnikiem Indykpolu Wojciechem Winnikiem, oraz drugim trenerem Piotrem Poskrobko. Jak Pan wspomina tych zawodników?
- Tak jeszcze za moich czasów był także Łukasz Kadziewicz. Pamiętam oczywiście. Zresztą bardzo dobrze ich wspominam. Łukasz Kadziewicz bardzo charyzmatyczny człowiek, ale w porządku. Piotr Poskrobko to bardzo opanowany facet, pomocny w wielu rzeczach, jeśli chodzi o siatkówkę i nie tylko, także poza sportowo. A z Wojtkiem do tej pory utrzymuję bardzo dobry kontakt. Często dzwonimy do siebie. Zresztą on jest z Suwałk, ja jestem z Olecka, także bliziutko. Można powiedzieć, że pochodzimy prawie z tych samych miejscowości. Przyjeżdża do mnie i ja do niego.
- Zauważył Pan wzrost popularności siatkówki w Gdańsku, od czasu gdy wywalczyliście sobie miejsce w PlusLidze oraz macie świetną, nowoczesną halę?
- Tu nie chodzi tylko o halę. Byłem w Gdańsku jak była pierwsza liga, wtedy też sporo ludzi przychodziło, ale to nie było to samo, co PlusLiga prawda? Teraz jest zdecydowanie lepiej. Tylko, że kibice w Gdańsku już zapomnieli, bo siatkówka była dawno. Teraz jest natomiast na najwyższym poziomie. Jak przyjeżdżają oczywiście lepsze drużyny, też jest inaczej. Ze Skrą Bełchatów mieliśmy na przykład rekord ligi pobity. Praktycznie pełna hala...