Waldemar Wspaniały: cała epoka
W tym roku Profesjonalna Ligi Piłki Siatkowej S.A. obchodzi jubileusz piętnastolecia. – Wtedy wszystko było inne - mówi Waldemar Wspaniały, który w pierwszym sezonie zawodowej ekstraklasy (Polska Liga Siatkówki) prowadził Mostostal Azoty Kędzierzyn-Koźle.
PLUSLIGA.PL: Prowadził Pan Mostostal Azoty Kędzierzyn-Koźle w meczu ze Stolarką Wołomin we wrześniu 2000 roku, który zapoczątkował sportową historię Profesjonalnej Ligi Piłki Siatkowej S.A. Jak Pan wspomina tamto spotkanie?
WALDEMAR WSPANIAŁY: Zagraliśmy na obiekcie, który mógłby u dzisiejszych kibiców siatkówki wywoływać uśmiech. Była to bardzo mała hala. Wtedy zresztą wszystko było inne - budżety, stroje, transport. To jest niby piętnaście lat, ale tak naprawdę to jest cała epoka.
Duże zainteresowanie siatkówką w telewizji generuje większą popularność zawodników. Czy na początku rozgrywek Profesjonalnej Ligi Piłki Siatkowej S.A. gracze byli równie rozpoznawalni?
WALDEMAR WSPANIAŁY: Nie było takiej popularności jaka jest teraz. Obecnie, tak jak Pani powiedziała, siatkarze są pokazywani w telewizji praktycznie przez cały rok. Kiedy kończą się rozgrywki ligowe, to zaczynają się reprezentacyjne. Chłopaki są w telewizji przez cały czas i przez to, stają rozpoznawalni. Wielu z nich jest bardzo medialnych i na pewno odczuwają swoją popularność. Za wzrostem zainteresowania siatkówką poszły dobre wyniki reprezentacji, która zdobyła mistrzostwo świata i Europy oraz wygrała Ligę Światową.
Które miejsce w Europie zajmowała polska ekstraklasa przed piętnastu laty?
WALDEMAR WSPANIAŁY: Wtedy też byliśmy w czołówce. Należy pamiętać o ogromnym sukcesie Mostostalu, który brał udział w trzech finałach europejskich. Zdobył brązowy medal Pucharu CEV, był dwa razy w finale Ligi Mistrzów - raz w Opolu, a raz w Mediolanie. Ten klub przez pięć lat był czołowym europejskim zespołem. Spore osiągnięcia miał też AZS Częstochowa. Na pewno liczyliśmy się na kontynencie.
Czy na początku profesjonalnych rozgrywek w polskich klubach pracowali trenerzy zagraniczni?
WALDEMAR WSPANIAŁY: Jak sobie przypominam, to trenerów zagranicznych nie było chyba w ogóle. Teraz ta sytuacja trochę się zmieniła, na niekorzyść naszych szkoleniowców. Bardzo dobrze wypowiedział się niedawno Sławek Gerymski (były reprezentant Polski, a obecnie trener – red.), że polski trener musi znać przynajmniej cztery języki i mieć trzy razy więcej wiedzy, żeby go zatrudnić. I myślę, że niestety coś w tym jest.
Co Pana zdaniem zmieniło się najbardziej w ciągu ostatnich piętnastu lat?
WALDEMAR WSPANIAŁY: Praktycznie wszystko jest inne. Teraz gra jest szybsza i trzeba inaczej trenować. Zmieniła się taktyka. Siatkówka jest bardziej atrakcyjna. Mecze rozgrywane są w dużych, nowoczesnych halach.
Grał Pan w Płomieniu Milowice z którym zdobył Puchar Europy. Trenował znakomity Mostostal Azoty Kędzierzyn-Koźle. Teraz jest Pan działaczem Polskiego Związku Piłki Siatkowej. W której funkcji czuje się Pan najlepiej?
WALDEMAR WSPANIAŁY: Ale mnie Pani zaskoczyła tym pytaniem (śmiech). Na pewno dobrze czułem się jako zawodnik. Byłem skoncentrowany na treningach i meczach, a większość czasu spędzałem na siłowni albo na hali sportowej. Funkcja trenera jest natomiast najtrudniejsza, bo to praca 24 godziny na dobę. To nie jest co prawda praca fizyczna, ale raczej umysłowa. Jeśli mecz jest wygrany, trener myśli dlaczego, jeśli przegra, to z jakiego powodu. Oczywiście najgorsze są porażki. Ja miałem to szczęście, że przez 28 lat mojej pracy w PlusLidze, więcej meczów wygrałem niż przegrałem, ale i tak wolałbym być zawodnikiem. Teraz przede wszystkim koncentruję się na Siatkarskich Ośrodkach Szkolnych, których jestem współpomysłodawcą. One motywują mnie do działania i do jeszcze aktywniejszej pracy na rzecz rozwoju naszej dyscypliny sportu.