Wassim Ben Tara: małymi krokami do zwycięstwa
Beniaminek rozgrywek Plusligi, zespół Stali Nysa, w swoim pierwszym domowym meczu po przerwie świątecznej podjął drużynę Jastrzębskiego Węgla. Po czterech setach ostatecznie to podopieczni trenera Krzysztofa Stelmacha mogli cieszyć się ze zwycięstwa, a nagrodę dla najlepszego zawodnika spotkania odebrał przyjmujący gospodarzy, Łukasz Łapszyński.
Pierwsza partia sobotniego meczu padła łupem drużyny przyjezdnej (25:18), jednak kolejne dwa sety były już popisem naprawdę solidnej gry zespołu z Opolszczyzny, który rozstrzygnął je na swoją korzyść w takim samym stosunku punktowym. – Po raz kolejny ciężko było nam dobrze wejść w mecz, podobnie było przy okazji spotkania z Warszawą, które rozegraliśmy po przerwie świątecznej, gdzie niestety inaugurującą partię przegraliśmy do 10. W dzisiejszym meczu zaczęliśmy lepiej, początek pierwszego seta mieliśmy całkiem niezły, ale nie umieliśmy utrzymać przewagi. Na szczęście później potrafiliśmy się zmotywować, wiedzieliśmy, że nie mamy nic do stracenia i musimy dać z siebie 100%. Dzięki temu najpierw wygraliśmy jedną partię, następnie kolejną i małymi krokami doszliśmy do zwycięstwa za trzy punkty – powiedział po spotkaniu atakujący Stali Nysa, Wassim Ben Tara.
Tunezyjczyk o polskich korzeniach był jedną z głównych postaci sobotniego spotkania. Siatkarz zdobył dziewiętnaście punktów atakiem, zostając tym samym najlepiej punktującym zawodnikiem swojej drużyny, dołożył także punkt bezpośrednio z zagrywki, sprawiając jastrzębianom niemałe kłopoty. Mimo to, Wassim Ben Tara jako największą siłę swojej drużyny wskazał zespołowość. – Moim zdaniem dzisiaj cała drużyna pokazała, że ma w sobie dużo pozytywnej energii, wszyscy zagrali świetne zawody, zaczynając od środkowych, poprzez rozgrywającego, na przyjmujących kończąc. Tak samo rezerwowi – kto tylko wchodził na zmianę, dawał z siebie ile mógł i też przyczynił się do naszego zwycięstwa. Ja akurat w pierwszym secie może nie pokazałem się z najlepszej strony, ale na szczęście w kolejnych partiach udało mi się zacząć z czystą kartą – dodał.
Ostatnia odsłona spotkania rozpoczęła się od prowadzenia Jastrzębskiego Węgla 4:1, i choć później w dużej mierze przebiegła ona pod znakiem wyrównanej walki punkt za punkt, kibice Stali Nysa zapewne mogli się obawiać, czy na horyzoncie nie pojawi się widmo tie-breaka, który póki co nie jest najmocniejszą stroną beniaminka. – Przyznam się szczerze, że ja już miałem taką myśl w głowie, że jeżeli chcemy wygrać ten mecz, to musimy to zrobić tu i teraz. Nie możemy sobie pozwolić na doprowadzenie do piątego seta, bo jak wszyscy wiedzą, nie mamy w nim szczęścia, zagraliśmy siedem tie-breaków i siedem przegraliśmy, więc pomyślałem sobie, że albo teraz, albo nigdy.
W kolejnych spotkaniach siatkarze Stali zmierzą się z teoretycznie niżej notowanymi rywalami, najpierw udając się do Olsztyna, by później na własnym boisku podjąć zespół Cuprum Lubin. Choć to w tych meczach nysanie powinni mieć większe szanse na zwycięstwo, paradoksalnie udowadniają, że łatwiej gra im się z topowymi zespołami naszej ligi. – Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że nigdy nie lekceważymy żadnego przeciwnika, do każdego meczu podchodzimy tak samo poważnie. Jednak gdy gra się z zespołem, który na papierze jest dużo silniejszy – tak, jak było to z Jastrzębiem, które przecież w tabeli plasuje się na drugim miejscu – nie odczuwa się aż takiej presji, tylko myśli się, że nie ma się nic do stracenia i przy odrobinie szczęścia można wygrać. Dzisiaj akurat udało nam się pokazać, że bardzo chcieliśmy wygrać, a jak to się mówi, chcieć to znaczy móc – zakończył ze śmiechem atakujący Stali Nysa.