Wiedeń 1999, Moskwa 2007...
Andrea Anastasi swój pierwszy złoty medal mistrzostw Europy w roli szkoleniowca zdobył w 1999 roku, prowadząc zespół Włoch. W 2007 roku triumfował z Hiszpanią. Może zostać pierwszym w historii trenerem, który zdobył trzy złote medale mistrzostw Europy z trzema różnymi reprezentacjami.
Meczem Polska – Włochy (początek 15.00) rozpocznie się w sobotę w Wiedniu rywalizacja o finał mistrzostw Europy. Trenerzy tych reprezentacji już raz spotkali się w półfinale kontynentalnego czempionatu. W 2007 roku w Moskwie Andrea Anastasi (Hiszpania) pokonał Mauro Berutto (Finlandia) 3:2 (25:23, 19:25, 22:25, 26:24, 15:10). Następnie podopieczni obecnego szkoleniowca biało-czerwonych zdobyli złoty medal, wygrywając w decydującym starciu z Rosją 3:2.
W czwartej partii półfinału Finowie prowadzili 13:7. Stracili przewagę i od stanu 16:16 rozpoczęła się walka o każdą piłkę. W końcówce seta Skandynawowie popełnili kilka fatalnych błędów. Andrea Anastasi w Moskwie sięgnął po swój drugi złoty medal w karierze trenera. Pierwszy zdobył w 1999 roku w Wiedniu. - Mam bardzo dobre wspomnienia związane z tym miastem. Wówczas miałem niesamowitą ekipę, wygraliśmy bez większych problemów. Teraz będzie znacznie trudniej. Oczywiście wierzę w swój zespół. Uważam, że nie trzeba być idealną drużyną, by zwyciężać w siatkówce – powiedział trener Polski, gdy jego podopieczni po zwycięstwie nad Słowacją 3:0 awansowali do półfinału.
- W 1999 roku Andrea Anastasi stworzył drużynę z doświadczonych i młodych graczy. Do takich sław jak Gardini, Papi, Giani czy Meoni dodał wschodzące gwiazdy takie jak Luigi Mastrangelo, który gra w tegorocznym czempionacie. Włosi mieli wówczas wielki zespół, ale rywali im nie brakowało jak choćby wicemistrz globu Jugosławia czy Rosja, która kilka tygodni później zdobyła Puchar Świata – powiedział siatkarski ekspert red. Krzysztof Mecner.
W 2007 roku Andrea Anastasi prowadził już zupełnie inny zespół - Hiszpanię. – W Moskwie, a wcześniej w Sankt Petersburgu objawił się jego siatkarski geniusz. W finale miał przeciwko sobie wszystkich i wygrał z przeciwnikiem, którego od początku turnieju interesował tylko złoty medal. Z graczy, którzy nie odnieśli wcześniej sukcesów stworzył świetny zespół. Sprawił bodaj największą sensację w historii mistrzostw Europy. Wyciągnął z hiszpańskich siatkarzy maksimum możliwości. W trudnych chwilach dał się poznać jako genialny strateg, a na tym właśnie polega geniusz trenera. Szkoleniowiec nie jest on potrzebny drużynie gdy wygrywa 20:15 tylko gdy przegrywa 12:18, jak to miało miejsce w trzecim secie meczu Polska – Czechy. Wtedy każda przerwa, każda zmiana miała swoje uzasadnienie, swoją logikę. Jestem pełen podziwu dla umiejętności Andrei Anastasiego – powiedział red. Krzysztof Mecner.
W mistrzostwach Europy w Czechach i Austrii biało-czerwoni grają z meczu na mecz coraz lepiej. W ćwierćfinale wygrali ze Słowacją 3:0. – Moi rodacy w tym spotkaniu byli bez argumentów. Polacy zagrali kompletnie, tyle ile było potrzeba. Awansowali do czołowej czwórki. Jeszcze pod koniec sierpnia dla wielu nie było to takie oczywiste. Włosi tak jak każdy rywal są do ogrania – powiedział Igor Prielożny, który w 200 roku był asystentem I trenera kadry w czasie igrzysk olimpijskich w Atenach. Obecnie komentuje ME dla słowackiej telewizji.
Nastroje w polskim zespole są coraz lepsze. – Nie boję się żadnego przeciwnika. Będziemy tak grać, żeby rywale nas się bali – powiedział przyjmujący polskiego zespołu Michał Kubiak.