Wilfredo Leon: indywidualności schodzą na dalszy plan
Wilfredo Leon, najlepszy gracz Final Four Ligi Mistrzów w Krakowie, ocenia turniej w Polsce, opowiada o urlopowych planach i typuje medalistów PlusLigi.
PLUSLIGA.PL: Za nami Final Four Ligi Mistrzów w Krakowie. Tak jak w zeszłym roku został pan wybrany MVP turnieju. Zaczyna nas pan przyzwyczajać do takiego obrotu spraw…
WILFREDO LEON: Nie chcę, żeby ktokolwiek przyzwyczajał się do moich nagród indywidualnych, choć nie ukrywam, że miło jest je otrzymywać. Jednak dla mnie najważniejsze są medale zdobywane z drużyną - to dla nich staram się grać jak najlepiej. Siatkówka jest grą zespołową, więc indywidualności schodzą na dalszy plan.
Kogo innego wskazałby pan jako najbardziej wartościowego gracza finałów w Krakowie?
WILFREDO LEON: Moim zdaniem każdemu zawodnikowi spośród drużyn, które dotarły do Final Four należy się wyróżnienie, bo nie jest łatwo znaleźć się w gronie najlepszych ekip Europy. Trudno mi wskazać jedną osobę, której dałbym MVP. W finale zarówno po stronie Kazania, jak i Trento byli gracze, którzy mogliby za swoją grę otrzymać tę statuetkę.
A jak ocenia pan skład krakowskiego Dream Teamu? Wskazałby pan jakieś inne nazwiska?
WILFREDO LEON: Nie zajmuję się takimi kwestiami. Jeśli osoby, które są za to odpowiedzialne, na podstawie swoich obserwacji i statystyk nominowały do Dream Teamu takich zawodników, nie będę się z nimi sprzeczać.
Sporą sensacją był początek meczu finałowego z Trentino Diatec. Straciliście aż dwa sety…
WILFREDO LEON: Jak w każdym sporcie, czasem zdarza się gorszy początek. Nie spodziewaliśmy się tego, ale w takich momentach najważniejsze jest wniesienie swojej gry na wyższy poziom. Nam udało się tego dokonać i dzięki temu wygraliśmy.
Co powiedział wam wtedy Władimir Alekno?
WILFREDO LEON: Trener powiedział, że mamy skoncentrować się bardziej na naszych własnych akcjach, mieć więcej serca do gry i realizować plan taktyczny.
Jak ocenia pan atmosferę i organizację Final Four w Krakowie?
WILFREDO LEON: Atmosfera była świetna. Jak zawsze polscy kibice pokazali, że są najlepsi. Organizatorom również nie można wiele zarzucić.
W półfinale zagraliście z Asseco Resovią Rzeszów. Nie przerażał was tłum rzeszowskich kibiców, dzielnie dopingujący swoją drużynę?
WILFREDO LEON: Nie, bo dobrze wiedzieliśmy, czemu stawimy czoła. Zawsze, gdy zespół staje naprzeciw polskich kibiców, należy spodziewać się ciężkiego meczu. Nie trzeba się bać, a jedynie wyjść na boisko i grać o zwycięstwo.
Kiedy ten tłum będzie dopingował Wilfredo Leona w biało czerwonym trykocie?
WILFREDO LEON: Mam nadzieję, że najszybciej, jak będzie to możliwe. Niestety nie leży to już w mojej gestii.
W Krakowie obecny był Stephane Antiga. Mieliście okazję porozmawiać?
WILFREDO LEON: Tak, ale o niczym konkretnym, bo moja sytuacja uniemożliwia mi powołanie do kadry.
Po zdobyciu czterech trofeów przyszedł czas na urlop. Jakie ma pan plany na tyle wolnego?
WILFREDO LEON: Spędzanie czasu z narzeczoną, trenowanie indywidualne na siłowni, wycieczka do innych krajów, oglądanie Ligi Światowej i wiele innych.
Superliga dobiegła końca, a tymczasem w PlusLidze rozpoczynamy walkę o medale. Jak według pana będzie wyglądać końcowy układ?
WILFREDO LEON: Pierwsze miejsce ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, dalej Asseco Resovia Rzeszów. Na trzecim miejscu PGE Skra Bełchatów.