Wilfredo Leon: moja motywacja do gry w polskiej kadrze jest ogromna
W poniedziałek podano oficjalną informację, że Wilfredo Leon otrzymał zgodę na zmianę macierzystej federacji – Ta wiadomość dała mi dużą radość. Polska jest teraz moim domem i zajmuje w moim sercu ważne miejsce – przyznał znakomity przyjmujący.
PLUSLIGA.PL: Nareszcie doczekaliśmy się przełomu w twojej sprawie. Jakie uczucie w Tobie dominuje – ulga, zniecierpliwienie, radość czy coś zupełnie innego?
WILFREDO LEON: Rzeczywiście, zmiana mojego „obywatelstwa sportowego” została zatwierdzona przez Światową Federację Siatkówki (FIVB), więc ten długi proces nareszcie dobiegł końca. Wprawdzie nie będę mógł jeszcze zadebiutować w reprezentacji, ale ta perspektywa nie wydaje się już tak odległa - o ile oczywiście zostanę powołany. Sama wiadomość dała mnie i mojej rodzinie dużą radość.
Twoja rezygnacja z gry w kadrze kubańskiej zapadła po niezakwalifikowaniu się Kuby na IO w Londynie i tłumaczyłeś ją między innymi chęcią rozwoju. Tymczasem kwestia nowej reprezentacji ciągnęła się parę lat. Nigdy nie było momentu, w którym żałowałeś swojej decyzji?
WILFREDO LEON: Rezygnacja z gry w kadrze Kuby była spowodowana wieloma różnymi czynnikami, o których nie chciałbym mówić publicznie, ale oczywiście jednym z nich była chęć bycia lepszym sportowcem, co tam byłoby niemożliwe. To była świadoma decyzja, do której długo dojrzewałem. Dlatego nigdy nie żałowałem odejścia z reprezentacji Kuby – nawet, gdy widziałem kolegów z reprezentacji na Igrzyskach w Rio de Janeiro. Oczywiście każdy sportowiec marzy o sukcesie olimpijskim, ale nie frustruję się brakiem doświadczenia IO. Dwa turnieje kwalifikacyjne do Igrzysk, w których zabrakło nam bardzo niewiele do awansu, są w mojej pamięci, ale emocje już dawno opadły. Teraz, po otrzymaniu zgody FIVB na grę w reprezentacji Polski, mam realne szanse na występ w Tokio w 2020 roku, a moja motywacja do walki o miejsce w składzie jest naprawdę ogromna.
Osmany Juantorena wybrał Włochy, Joandry Leal Hidalgo – Brazylię. W ich przypadku decyzje zostały sfinalizowane szybciej. Nigdy nie żałowałeś wyboru polskiej federacji?
WILFREDO LEON: Nigdy nie było mowy o żałowaniu, że nie wybrałem innego kraju, bo w mojej chęci gry dla Polski nie kierowałem się i nie kieruję żadnym prywatnym interesem. Chęć reprezentowania Polski wynika z faktu, że moja żona jest Polką, tu osiadłem po wyjeździe z Kuby i tu urodziła się moja córka. To jest w tej chwili mój dom. Nie przeszło mi przez myśl reprezentowanie innego kraju, dlatego nawet nie powiedziałbym, że dokonałem wyboru reprezentacji – dokonałem wyboru kraju, w którym chciałem zamieszkać, a chęć gry w reprezentacji to naturalna kolej rzeczy po otrzymaniu polskiego obywatelstwa.
Często mówi się, że jesteś jak Midas i czego nie dotkniesz, zamienia się w złoto. Dostajesz indywidualne nagrody, sięgasz po trofea i jesteś zawodnikiem który w pojedynkę potrafi wygrać mecz. Z jednej strony „game creator”, z drugiej niesamowicie skromny człowiek. Kto trzyma cię w ryzach?
WILFREDO LEON: Siatkówka jest grą zespołową, więc nie jest tak, że cała gra mojej drużyny zależy jedynie ode mnie. Bez dobrej dyspozycji reszty zespołu trudno byłoby o trofea, ponieważ obecnie różnice między najlepszymi zespołami są niewielkie, a o zwycięstwach decydują szczegóły. Kto trzyma mnie w ryzach? Myślę, że gdybym sam się nie motywował i nie trzymał dyscypliny, to nie osiągnąłbym w sporcie niczego wielkiego. Bardzo dużo sam od siebie wymagam. Oczywiście motywacja z zewnątrz – od rodziny, zespołu czy kibiców – jest pomocna, ale impuls do pracy nad sobą rodzi się najpierw we mnie. A to, że mimo sukcesów ciągle uważasz mnie za skromnego człowieka, wynika pewnie z faktu, że nie czuję się żadnym nadczłowiekiem czy kimś lepszym od innych. Dostałem od Boga warunki i serce do gry w siatkówkę, ale przy tym wiem od najmłodszych lat, że osiągnięcie jakiegokolwiek sukcesu w życiu zależy w największej mierze od ciężkiej pracy. Nie spoczywam na laurach, bo wiem, że stać mnie na jeszcze więcej.
Kiedy oglądałeś Igrzyska w Rio, mecze Kuby i Polski, miałeś momenty w których myślałeś, że zagrałbyś inaczej niż któryś z zawodników?
WILFREDO LEON: Nie ma dwóch identycznych zawodników, więc na pewno grałbym inaczej – po swojemu.
Tegoroczny sezon reprezentacyjny był dla Ciebie nieco luźniejszy. Jak spędziłeś swój wolny czas?
WILFREDO LEON: Przez pierwszą część wakacji regenerowałem się po sezonie. Zwykle wyjeżdżam gdzieś dalej na tydzień czy dwa, a resztę czasu spędzam w Polsce, głównie w Warszawie i okolicach. Lubię wędkować, więc od czasu do czasu udaję się na łowisko. Ale już od końcówki czerwca zacząłem powoli przygotowywać się do kolejnego sezonu, co wiąże się z częstymi wizytami na siłowni.
Czy jest jakieś miejsce w Polsce, które chcesz koniecznie zobaczyć?
WILFREDO LEON: Nie byłem jeszcze w Zakopanem, więc to pewnie będzie mój kolejny wakacyjny kierunek.
Jak wygląda kwestia rozpoznawalności - częściej proszą Cię o autograf w Polsce czy w Rosji?
WILFREDO LEON: Siatkówka jest dużo bardziej popularna w Polsce niż w Rosji, dlatego to tutaj jestem częściej rozpoznawany przez kibiców. Są to zwykle bardzo miłe spotkania, podczas których słyszę wiele ciepłych słów i wsparcia. Nawet w Urzędzie Stanu Cywilnego, rejestrując narodziny mojej córki, trafiłem na sympatyczne panie urzędniczki, a prywatnie zagorzałe kibicki siatkówki, które życzyły mi, żebym wkrótce grał w reprezentacji Polski. Cieszę się, że ich pragnienie, a także wielu innych polskich kibiców, z którymi miałem przyjemność się spotkać, jest na realnej drodze do spełnienia.
Kilka lat temu mówiłeś, że wciąż masz opory żeby swobodnie używać polskiego. Jak teraz wygląda sytuacja?
WILFREDO LEON: Coraz łatwiej dogaduję się po polsku. Oczywiście mój zasób słów poszerza się przede wszystkim podczas wakacji, kiedy jestem w naszym kraju. Wtedy oprócz rozmów z polską częścią mojej rodziny, muszę radzić sobie samodzielnie chociażby podczas wizyt w urzędach, sklepach czy restauracjach. Jednak nawet będąc w Rosji staram się jak najczęściej uczyć języka polskiego z różnych książek.
Masz silny związek z trzema krajami: z Kubą, z Rosją i z Polską. Kim czujesz się z narodowości?
WILFREDO LEON: Większość swojego życia spędziłem na Kubie, więc oczywiście pod względem tradycji, wychowania i języka najbliżej mi do tego właśnie kraju. Poza tym moi rodzice i dalsza rodzina nadal mieszkają na Kubie, więc jest ona w moim życiu wciąż obecna. Jednakże już od kilku lat mieszkam w Polsce i można powiedzieć, że w dużej mierze „przesiąknąłem” polskością. Mam tu swoją polską rodzinę, dom, bardzo lubię polskie jedzenie, muzykę, w sposób tradycyjny dla Polaków spędzam Święta Bożego Narodzenia i Wielkanoc. Ponadto orientuję się w ważnych wydarzeniach historycznych, śledzę aktualną sytuację polityczną i gospodarczą w Polsce, coraz lepiej mówię w naszym języku, dzięki czemu mam w tym kraju coraz więcej znajomych. Na pewno Polska zajmuje w moim sercu bardzo ważne miejsce. Rosja jest krajem, w którym gram w klubie, spędzam tam dużo czasu i nie narzekam w żadnym wypadku na codzienne życie w Kazaniu, ale jednak nie nazywam go swoim domem. Najbardziej „u siebie” czuję się w moim mieszkaniu w Warszawie, w którym mam wszystko, czego potrzebuję do szczęścia.
Widzisz siebie w przyszłości jakimś konkretnym plusligowym klubie?
WILFREDO LEON: Bardzo chciałbym zagrać w mojej karierze w Pluslidze, ale nie dostałem dotychczas żadnej konkretnej oferty z polskich klubów. Gdybym miał sam wybierać, gdzie chciałbym grać, to ze względu na miejsce zamieszkania preferowałbym Warszawę. Ale rozważyłbym propozycję z każdego polskiego klubu.
W ostatnim czasie sporo zmieniło się w Twoim życiu, bowiem zostałeś tatą. To najtrudniejsza rola życiowa jaką musisz odegrać?
WILFREDO LEON: Na pewno jest to najważniejsza i najbardziej odpowiedzialna rola w moim życiu, ale wierzę, że jej podołam. Córeczka jest bardzo kontaktowa, często obdarza nas pięknym uśmiechem i jej rozwój widać dosłownie z dnia na dzień, więc to sama przyjemność i fascynująca przygoda być tatą - nawet kiedy wiąże się to z nocnymi pobudkami (uśmiech).
Mała Natalia odziedziczyła siatkarskie geny po tacie czy raczej muzyczny talent po mamie?
WILFREDO LEON: Potrzeba jeszcze kilku lat, żeby odpowiedzieć na to pytanie. Na pewno razem z żoną będziemy starać się jej pomagać w rozwijaniu swoich talentów, ale wszystko na spokojnie – bez pośpiechu i presji. Teraz najważniejsze jest to, by miała zdrowe i szczęśliwe dzieciństwo, a na resztę przyjdzie czas.