Wilfredo Leon: PlusLidze niczego nie brakuje
Tylko u nas jeden z najlepszych siatkarzy na świecie – Willfredo Leon – opowiada o swoim zamiłowaniu do żurku i pierogów, kubańskim reżimie, debiucie w reprezentacji jako czternastolatek i polskim klubie, w którym mógłby zagrać. Poznajcie Leona, jakiego jeszcze nie znaliście.
PLUSLIGA.PL: W tym tygodniu otrzymał pan polskie obywatelstwo. Jak to się stało, że w ogóle trafił pan do naszego kraju?
WILFREDO LEON: Wielokrotnie z reprezentacją Kuby odwiedzałem Polskę przy okazji różnych turniejów. We wszystkich miastach, w których miałem okazję być bardzo mi się podobało. To z Polski pochodzi moja narzeczona, z którą planuję wspólną przyszłość. Wszystko te czynniki sprawiły, że w sytuacji kiedy z różnych powodów musiałem opuścić reprezentację Kuby, Polska stała się dla mnie naturalnym miejscem docelowym.
Co jest dla pana najtrudniejsze w przestawieniu się na nasze warunki?
WILFREDO LEON: Czasami spotykam się ze zdziwieniem ze strony niektórych osób ze względu, między innymi, na kolor skóry. Doświadczam różnych reakcji i to jest pewnym utrudnieniem. Dodatkowo dochodzi bariera językowa. Język polski nie jest najłatwiejszy i mimo że opanowałem już kilka zwrotów, to muszę się jeszcze wiele nauczyć.
No właśnie, a jak idzie panu nauka polskiego?
WILFREDO LEON: Coraz lepiej. Oczywiście muszę spędzić tu więcej czasu, żeby lepiej wchłonąć ten język, ale w wielu sytuacjach dnia codziennego jestem już w stanie poradzić sobie sam. Dużo rozumiem, jednak wciąż mam opory żeby się swobodnie wypowiadać. Najbardziej lubię sytuacje, w których ludzie mówią przy mnie różne rzeczy po polsku, myśląc że ich nie rozumiem. Ja tymczasem zawsze jestem w stanie coś interesującego wyłapać (śmiech).
Zdarza się panu przeklinać po polsku?
WILFREDO LEON: Każdy sportowiec, który przybywa do nowego kraju, w pierwszej kolejności poznaje tamtejsze wulgaryzmy. Ja oczywiście ich nie używam, ale wiele rozumiem. W ostateczności używam tych lżejszych… (śmiech).
Może nam pan więcej opowiedzieć o swoich pierwszych krokach w siatkówce? Ponoć rozpoczął pan treningi w wieku siedmiu lat, a pierwszym trenerem była pańska mama?
WILFREDO LEON: Zawsze byłem dzieckiem pełnym energii, którą należało jakoś spożytkować. Jako, że moja mama i wujek grali w siatkówkę, wybór dyscypliny był oczywisty. Prawdziwym trenerem, który najwięcej mnie nauczył, nie była mama, ale szkoleniowiec, pod okiem którego ona sama się doskonaliła. Zdarzało się jednak, że podczas treningów mama gdzieś się ukrywała i podpatrywała mnie, a potem w domu mówiła, co muszę poprawić.
W kadrze seniorskiej debiutował pan mając zaledwie 14 lat!
WILFREDO LEON: Przyznam szczerze, że od najmłodszych lat grałem zazwyczaj w wyższych kategoriach wiekowych. Fakt, że byłem wyższy od rówieśników oraz umiejętności, które wtedy posiadałem, pozwalały mi na równą grę ze starszymi. Przebywanie z nimi pomogło mi później poradzić sobie z odpowiedzialnością związaną z powołaniem do kadry narodowej.
Rok później otrzymał pan statuetkę najlepszego serwującego Ligi Światowej. Jak się pan czuł, odbierając nagrodę graczom o wiele bardziej doświadczonym niż pan?
WILFREDO LEON: Nie spodziewałem się tego, że podczas mojej drugiej w życiu Ligi Światowej, zostanę wyróżniony indywidualną nagrodą. Był to dla mnie ogromny zaszczyt, tym bardziej, że znajdowałem się w gronie wspaniałych, doświadczonych zawodników. Niektórzy z nich zbliżali się do końca swojej kariery, a ja dopiero zaczynałem moją przygodę z wielką siatkówką.
Mając zaledwie 17 lat, został pan najmłodszym w historii kapitanem reprezentacji Kuby. Czy nie przerosła pana odpowiedzialność?
WILFREDO LEON: Stanowiło to dla mnie spore wyzwanie, tym bardziej, że większość kolegów była dużo starsza i o wiele bardziej doświadczona. Pomogło mi jednak doświadczenie z gry w juniorach i kadetach, gdzie również pełniłem rolę kapitana. Poza tym był to wybór drużyny, zaakceptowany przez trenera, a mnie nie pozostało nic innego jak się zgodzić i jak najlepiej wywiązywać się z powierzonego mi zadania.
Jaka jest naprawdę pańska ojczyzna? Jak się dziś żyje na Kubie?
WILFREDO LEON: Od najmłodszych lat szkoła i społeczeństwo kształtują u Kubańczyków pewną postawę wobec reżimu. Do tego dochodzą ograniczenia nakładane przez państwo, jak chociażby w dostępie do Internetu. Kiedy jednak dorastamy zaczynamy myśleć po swojemu i dostrzegać dwie strony medalu. Rozmawiamy z ludźmi, którzy więcej widzieli, i jeśli mamy możliwość, sami zaczynamy podróżować, a to kształtuje nasz światopogląd.
Możliwość wyjazdu skusiła również pana, ale to było równoznaczne z koniecznością opuszczenia kadry narodowej.
WILFREDO LEON: To od początku była moja decyzja. Namawiano mnie do pozostania w kadrze, ale czułem, że nie zagwarantuje mi to dalszego rozwoju. Chcąc być dobrym zawodnikiem wiedziałem, że nie mam innej opcji, jak odejście z reprezentacji i wyjazd za granicę. Zadecydowała przede wszystkim chęć rozwoju oraz kwestie osobiste, których wolałbym nie poruszać.
Decyzja o przejściu do Zenita Kazań okazała się strzałem w dziesiątkę. Zwycięstwo w Lidze Mistrzów i nagrody indywidualne przyniosły panu światowy rozgłos. Podobnie jak potęga pańskiego wyskoku...
WILFREDO LEON: Duża skoczność to z jednej strony cecha wrodzona, ale z drugiej to wynik treningów. Jest jeszcze kilku zawodników o podobnych predyspozycjach, ale muszę przyznać, że podczas finału w Berlinie, grało mi się naprawdę dobrze. Czasem żartuję, że w przygotowaniu do tego meczu pomógł mi wcześniejszy czas spędzony w Rzeszowie. Mając okazję do oglądania spotkań Asseco Resovii, zaobserwowałem u rzeszowskich siatkarzy elementy godne wykorzystania w najważniejszej potyczce Ligi Mistrzów (śmiech).
Być może na pańską świetną dyspozycję w Berlinie wpływ miała obecność na trybunach ważnych dla pana osób. Polska narzeczona wspiera pana nie tylko na boisku, ale również poza nim. Jak się poznaliście?
WILFREDO LEON: Mój kolega z drużyny skontaktował nas ze sobą drogą elektroniczną i przez długi czas tą formą komunikowaliśmy się. Było nam ciężko, z powodu ograniczeń związanych z małą dostępnością Internetu na Kubie. Te trudności udało nam się przezwyciężyć i doprowadzić do spotkania podczas finałów Ligi Światowej w Gdańsku w 2011 roku. Od tego czasu jesteśmy w związku i planujemy przyszłość w Polsce.
Jakie są pana plany na najbliższe lata?
WILFREDO LEON: Na razie dalej będę grał w Kazaniu, bo przed rokiem podpisaliśmy dwuletni kontrakt. Po jego wygaśnięciu zobaczę, jakie inne propozycje do mnie wpłyną i wybiorę najciekawszą ofertę. Na razie jednak koncentruję się na nowym sezonie, bo chciałbym powtórzyć ubiegłoroczny sukces i znów wygrać wszystko co się da.
Czyli nie możemy wykluczać scenariusza, że zobaczymy pana kiedyś np. w Asseco Resovii Rzeszów?
WILFREDO LEON: Gra nie tylko w Resovii, ale w innych polskich klubach jest zupełnie możliwa. Nie chciałbym tylko, żeby stało się to, co miało miejsce przed podpisaniem kontraktu z Zenitem. Wtedy nie otrzymałem z Polski żadnej konkretnej propozycji. Nie mogę opierać się tylko na przypuszczeniach i niedopowiedzeniach. Mam wrażenie, że po przerwie jaką miałem w związku z odejściem z kadry, obawiano się mi zaufać. Zenit uwierzył w to, że mogę grać na wysokim poziomie, a to jak widać przyniosło korzyść.
Czego, według pana, brakuje polskiej lidze by być tak silną jak rosyjska?
WILFREDO LEON: PlusLidze niczego nie brakuje, oprócz długich przelotów między miastami. I mogło by być tu odrobinę zimniej (śmiech). A tak na poważnie, to jeśli chodzi o poziom, polskiej lidze nie brakuje niczego.
W Polsce najbardziej podoba się panu?
WILFREDO LEON: Moja narzeczona! A poza tym Polska to piękny kraj z bogatą historią i tradycjami, piękną architekturą i wspaniałymi krajobrazami. Lubię też pierogi, kotlety schabowe, żurek... Ogólnie polska kuchnia bardzo mi smakuje.
Jest pan związany z agencją sportową Andrzeja Grzyba. Jak przebiega wasza współpraca?
WILFREDO LEON: Dobrze, pan Andrzej pełni funkcję mojego menedżera i reprezentuje mnie w sprawach sportowych. Ponadto pomaga mi w funkcjonowaniu w Polsce i udziela różnych porad. Jednak najważniejszym zadaniem jest prowadzenie mojej kariery, która póki co zmierza w dobrym kierunku, prawda?