Wlado Nikołow: macie w Polsce siatkarski potencjał
Nowy kapitan Bułgarii Wladimir Nikołow był zaskoczony, gdy na piątkowym sparingu w Bełchatowie na trybunach zasiadł komplet widzów. Jeszcze bardziej zaskoczyła go postawa najmłodszych przedstawicieli kadry Castellaniego - Kurka i Możdżonka.
- PlusLiga: Zagraliście trzy mecze kontrolne z Polską - jakie wnioski?
- Wlado Nikołow: Wszystkie trzy sparingi z Polakami były niezwykle trudne i myślę, że dla obydwu drużyn bardzo przydatne. My przekonaliśmy się po raz kolejny jak istotnym elementem jest przyjęcie zagrywki. Z tym mieliśmy największy problem, zwłaszcza w drugim meczu. Mamy też sporo do poprawienia w ataku z lewego skrzydła, gdzie zdobywamy za mało punktów. Gdyby jednak nie kilka stronniczych decyzji sędziów, być może piątkowy pojedynek padłby naszym łupem.
- W Bełchatowie zagraliście bez dwóch najważniejszych przyjmujących - co się z nimi dzieje?
- Teodor Salparow, nasz libero przeszedł artroskopię kolana, ale najprawdopodobniej wróci na turniej kwalifikacyjny. Plamen Konstantinow natomiast zakończył karierę reprezentacyjną.
- Będzie brakowało Plamena?
- Już go brakuje, bo od zawsze trzymał nam przyjęcie. Plamen był w kadrze od 17 lat. Przed startem bieżącego sezonu, poproszony przez naszego szkoleniowca przyjął nominację do kadry, ale zapowiedział że to już ostatni raz. Potem jednak pojawiła się propozycja startu w wyborach do parlamentu i z niej skorzystał. Zamiast trenować z reprezentacją, brał udział w wiecach wyborczych i debatach. Kiedy jego ugrupowanie przepadło, postanowił wrócić do siatkówki, ale było już na to za późno. Nie radził sobie fizycznie, nie wytrzymywał tempa treningów, miał zbyt dużo braków by zdążyć złapać odpowiedni rytm, zwłaszcza że był po kontuzji. Żałuję, że nam nie pomoże w walce o awans, ale to była wyłącznie jego decyzja.
- Co z pozostałymi - ty i Matej Kazijski nie mieliście zbyt dużo czasu na odpoczynek. Nie jesteście zmęczeni?
- Jesteśmy i to bardzo. Rozgrywki ligowe we Włoszech są wyczerpujące psychicznie i fizycznie, o czym pewnie wiecie od swoich przedstawicieli w Serie A1. Ale nie mogliśmy odmówić trenerowi, który powiedział, że bez nas będzie niezwykle trudno wywalczyć awans do mistrzostw świata. Poprosił, żebyśmy skrócili urlop tak, by zdążyć z formą do sierpniowego turnieju. Ja osobiście nie wyobrażam sobie żeby Bułgarii zabrakło na mistrzostwach świata w 2010 roku. Gdybym odpuścił ten turniej i nie uzyskalibyśmy kwalifikacji, byłoby mi po prostu wstyd. To mój obowiązek, żeby reprezentować kraj.
- Nawet za cenę utraty zdrowia?
- Wykonuję zawód siatkarza, na który zdecydowałem się świadomie. Wiedziałem też z jakimi poświęceniami i konsekwencjami się wiąże. W Polsce najlepsi siatkarze mogli sobie pozwolić na dłuższą przerwę, bo w kolejce czekają młodzi, którzy już dziś mogą ich zastąpić. W Bułgarii nie mamy takiego komfortu.
- Dlaczego?
- Dlatego chociażby, że nie mamy tak silnej ligi, jak Polska, tak wielu gwiazd europejskiego formatu, od których młodzi mogliby się uczyć. Kilku moich kolegów grało w PlusLidze i bardzo chwalili wasze rozgrywki - poziom siatkarski i jakość organizacji.
- Może zatem pójdziesz w ich ślady?
- Na razie mam ważny kontrakt w Cuneo, ale w przyszłości - czemu nie? Póki co nie dostałem jednak żadnej oferty z Polski.
- Wracając do pojedynków z Polakami - kto spośród tych najmłodszych w kadrze Castellaniego zwrócił twoją szczególną uwagę?
- Bartosz Kurek. Pamiętam go z Ligi Światowej sprzed dwóch lat - wtedy niczym specjalnym się nie wyróżniał. Dziś jest zupełnie innym graczem i robi naprawdę spore wrażenie. Uważam, że za kilka lat będzie jednym z najważniejszych zawodników polskiej kadry. Świetnie prezentuje się też Marcin Możdżonek - to prawdziwy "killer” ba bloku.
- Niebawem czekają was kwalifikacje do MŚ, które jak mówiłeś, trzeba wygrać. Potem mistrzostwa Europy - z jakimi oczekiwaniami pojedziecie do Turcji?
- Najważniejszą imprezą tego sezonu są dla Bułgarii kwalifikacje. Byłbym jednak ostrożny z przesądzaniem o awansie, choć uważam że leży on wyłącznie w naszych rękach. Mamy bardzo duże wahania formy i potrafimy zagrać pięknie - jak w LŚ z Kubą, a chwilę potem fatalnie i dajemy się ograć Japonii. Umiejętności nam nie brakuje, ale wszystko leży w naszych głowach. Mistrzostwa Europy są drugorzędne. Nastawiamy się na walkę, ale analizując skład naszej grupy (Włochy, Serbia, Bułgaria, Czechy - przyp. red.) nie możemy oczekiwać cudów. Jak nie wyjdziemy z grupy, nic się nie stanie - są ważniejsze cele do zrealizowania.
- Na przykład?
- Od kilku miesięcy współpracujemy z nowym szkoleniowcem Silvano Prandim, który znacznie zmienił system treningów i stara się również odmienić styl naszej gry. Na razie napotyka na spory opór materii, ale ponieważ jest wytrwały i konsekwentny wierzy, że zdąży wypracować nową jakość bułgarskiej siatkówki na mundial 2010.