Wlado Nikołow: Wlazły nie jest najważniejszy
Najbardziej doświadczony zawodnik reprezentacji Bułgarii. Był filarem ekipy Martina Stoewa, która na mistrzostwach świata w Japonii zdobyła brązowy medal. Teraz jest filarem teamu Silvano Prandiego, z którym na czempionacie we Włoszech zamierza osiągnąć równie dobry rezultat. Tydzień temu gościł w Bydgoszczy, gdzie wraz z bułgarską kadrą wywalczył II miejsce w Memoriale Huberta Wagnera.
PlusLiga: Zajęliście II miejsce w Memoriale Wagnera, pokonaliście Polskę - to chyba dobry prognostyk przed zbliżającymi się mistrzostwami świata?
Wladimir Nikołow: Mecze na turnieju w Polsce były naszymi pierwszymi z dłuższego cyklu spotkań towarzyskich i tak naprawdę nie dały nam prawdziwego obrazu bułgarskiej kadry. Ten myślę, zobaczymy dopiero na turnieju w Serbii (10-12 września, z Kubą, Rosją i Serbią - przyp. Red.). Te pierwsze spotkania i konfrontacja z silnymi rywalami - Polską i Brazylią pokazały natomiast jak wiele jeszcze pracy przed nami. Potyczka z Czechami z kolei miała dla nas znaczenie mentalne, bo będą oni naszymi grupowymi rywalami na mistrzostwach świata.
- Bułgaria che walczyć w Italii o medale, Czesi więc nie powinni być dla was rywalem, którego należy się obawiać - choć w Bydgoszczy pokazali się z dobrej strony.
- Oczywiście wypadki przy pracy się zdarzają, ale trzeba jasno powiedzieć, że jesteśmy zespołem lepszym niż Czesi. Podczas memoriału zagrali dokładnie tak, jak się spodziewaliśmy i myślę, że w Turynie niczym więcej nas nie zaskoczą. Z wyjątkiem pierwszej partii, w której zagrywali bardzo mocno, potem to my kontrolowaliśmy przebieg gry.
- Podczas turnieju w Bydgoszczy rolę drugiego rozgrywającego pełnił Konstantin Mitew, którego nie było w kadrze na Ligę Światową. Czy to oznacza, że to on, nie Georgi Bratoew pojedzie do Włoch?
- O to należy zapytać trenera. Memoriał Wagnera w Bydgoszczy był jego debiutem w kadrze narodowej. Wcześniej trenował z nami tylko kilka dni, co zresztą było widać. Niemniej to bardzo obiecujący chłopak, z dużą charyzmą i sercem do gry. W ciągu ostatnich lat poczynił ogromne postępy, ale nie należy od niego oczekiwać cudów - do tego, żeby kierować grą reprezentacji w walce o stawkę trzeba doświadczenia i większego zgrania z zespołem.
- Dlatego kilka tygodni temu, gdy Żekow doznał kontuzji powiedział pan, ze nie wyobraża sobie by na włoskim Mundialu grą reprezentacji kierował ktoś inny?
- Znam się z Andejem Żekowem od piętnastu lat, niewiele mniej gramy ze sobą. Pozostali rozgrywający są albo bardzo młodzi, albo bez doświadczenia w międzynarodowych bojach. O miejsca w półfinale, moim zdaniem będzie walczyło sześć drużyn. Dwa są zarezerwowane dla Brazylii i Rosji, bo te ekipy są na dziś poza zasięgiem. O pozostałe dwa powalczą najprawdopodobniej Polska, Bułgaria, Serbia i Włochy. Jeśli chcemy znaleźć się w pierwszej czwórce czempionatu, musimy zagrać naszą najlepszą siatkówkę. Na dziś najlepszą siatkówkę gramy z Żekowem na rozegraniu.
- Skoro mowa o najlepszych - w Bydgoszczy gościliśmy trójkę medalistów poprzednich mistrzostw - Brazylię, Polskę i Bułgarię. Jak zmieniły się te drużyny na przestrzeni czterech lat? Zacznijmy może od obrońców tytułu.
- Brazylia wciąż jest mocna, ale już nie tak mocna, jak cztery lata temu. Po pierwsze, dlatego że zawodnicy, którzy tworzą jej człon - Giba, Murilo, Rodrigao czy Dante są o cztery lata starsi. Po drugie i najważniejsze, ponieważ nie ma wśród nich Ricardo - siatkarza, który moim zdaniem jest absolutnie najlepszym rozgrywającym na świecie. Za jego absencję zapłacili na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie, być może zapłacą też we Włoszech.
- A Polska? Jak pan ocenia biało-czerwoną drużynę?
- Jesteście mistrzami Europy, co mogę więcej powiedzieć? Dodatkowo, zdobyliście tytuł bez Winiarskiego i Świderskiego.
- I bez Mariusza Wlazłego.
To nie jest kluczowy gracz polskiej kadry. Takimi są bez wątpienia Kurek, Winiarski i Gruszka. Polska jest w tej chwili drużyną, która dzięki młodym graczom, takim jak właśnie Kurek czy Nowakowski zyskała na wartości. Dodatkowo, Piotr Gruszka w końcu znalazł swoją pozycję i na nieszczęście dla nas, jako atakujący gra rewelacyjnie. To, co pokazał na mistrzostwach Europy w Izmirze, to wielka klasa. Jeśli do wysokiej formy dojdzie Michał Winiarski, na pewno będziecie drużyną silniejszą, niż cztery lata temu.
- Jak zatem w porównaniu z najlepszymi wypada Bułgaria? Co zmieniło się w ciągu czterech lat?
- Wszystko. Obecna reprezentacja Bułgarii również jest silniejsza, niż ta sprzed czterech lat. Wartością dodaną jest szeroka kadra zawodników, sporo zmian dokonywanych w składzie. Ale najistotniejsze jest, że mamy lepszego szkoleniowca. Znacznie lepszego.
- Jakieś szczegóły? Co dokładnie zmienił Silvano Prandi?
- Kiedyś nie mieliśmy taktyki, teraz wszystko jest poukładane. Zmianę jakościową stanowi też spora grupa zawodników grających poza granicami kraju, zwłaszcza w Italii gdzie mamy aż siedmiu graczy. Kiedyś tego nie było. No i włoski trener, dla którego najważniejsza jest gra zespołowa, nie bazowanie na indywidualnościach. Młodzi zawodnicy, których w naszej kadrze jest sporo, wchodzą w reprezentacyjną siatkówką z takim właśnie przekonaniem i to czyni ich bardziej wartościowymi już na starcie.
- W Polsce sporo słów krytyki padło pod adresem formuły mistrzostw świata we Włoszech. W Bułgarii również wzbudza ona kontrowersje?
- Jedynym zespołem, który będzie miał łatwą drogę do półfinału są Włosi. Ale zawsze tak jest, że gospodarze mają swoje przywileje. Pozostałe drużyny, żeby dostać się do półfinału będą musiały sporo się napracować, udowodnić swoją wartość. My jesteśmy do tego przyzwyczajeni, bo zawsze musieliśmy pokonywać silnych rywali, żeby zdobyć medal. Dla mnie natomiast skandalem było samo losowanie grup na Mundial, w którym brałem udział osobiście. Osoba losująca wybrała z puli Egipt, odłożyła piłeczkę i w kolejnym ciągnięciu znów wylosowano Egipt...co tu więcej komentować?