Władymir Alekno: Spiridonow to nie jest zły człowiek
Trener, który poprowadził Rosję do olimpijskiego złota, specjalnie dla „Przeglądu Sportowego” opowiedział m.in. o ofercie z Polski i Wilfredo Leonie. Broni Aleksieja Spiridonowa.
PRZEMYSŁAW OSIAK: Które zespoły będą się liczyły w walce o zwycięstwo w Pucharze Świata?
WŁADIMIR ALEKNO: Jest to taki turniej, w którym z faworyta można przerodzić się w dostarczyciela punktów. Nikogo nie wyróżniam i nie lekceważę. Oczywiście mocne powinny być Polska i USA, ale dlaczego nie mieliby wygrywać też Irańczycy, Włosi, a nawet Kanadyjczycy? Każdy zespół może być mocny.
Jak poważne były rozmowy w sprawie objęcia przez pana reprezentacji Polski w 2013 roku, zanim selekcjonerem został Stephane Antiga?
WŁADIMIR ALEKNO: Były takie rozmowy, wasz związek był bardzo zainteresowany. Zawsze jednak mówiłem, że nie po to opuściłem zespół mistrzów olimpijskich, aby zaczynać pracę z reprezentacją Polski. Dlatego tej oferty nie rozpatrywałem poważnie.
Wilfredo Leon, pana podopieczny z Zenita Kazań, otrzymał polskie obywatelstwo i niebawem będzie mógł reprezentować nasz kraj. Wcześniej grał dla Kuby, a jego faktyczny związek z Polską, mimo polskiej narzeczonej, menedżera i formalnego zatrudnienia, budzi dyskusje. Co pan o tym sądzi?
WŁADIMIR ALEKNO: Nie mnie to oceniać. Leon to dobry, bardzo utalentowany i mądry zawodnik. Jego obecność w każdym zespole zwiększa jego potencjał. Niech mi pan pokaże trenera i drużynę, która nie chciałaby takiego gracza jak Leon. Myślę, że reprezentacja Rosji też by nie odmówiła. Nie chcę jednak ciągnąć tego tematu. Moja odpowiedź nic nie zmieni.
Jak zmieniły się pana relacje z Aleksiejem Spiridonowem, graczem Zenita i reprezentacji, którego za nadużywanie alkoholu usunął pan z kadry w 2011 roku?
WŁADIMIR ALEKNO: Ludzie się zmieniają. Z upływem czasu stają się dojrzalsi, mądrzejsi, bardziej świadomi. Aleksiej założył rodzinę, ma córeczkę. Stawia sobie inne cele. Na co dzień jest jednak taki sam. Ma tupet, śmieje się, a czasami powie coś, czego nie przemyślał. Proszę mi wierzyć, że to nie jest zły człowiek. Kocha swój kraj. Rozumiem, dlaczego pan o niego pyta, ale nie mamy z nim problemu.
Nie mogę jednak nie zapytać o ubiegłoroczne mistrzostwa świata w Polsce. Stosunki Spiridonowa z polskimi kibicami nie należały do wzorowych.
WŁADIMIR ALEKNO: Nie wydaję sądu, bo nie było mnie przy tym. Słyszałem, że podobno kogoś opluł, że powiedział to i owo. Nie wiem jak było naprawdę, bo nie rozmawiałem z Aleksiejem na ten temat. Musicie jednak wziąć pod uwagę to, co dla mnie jest oczywiste. Jakiekolwiek było zachowanie Spiridonowa, zostało ono sprowokowane. I to nie jest laurka dla drugiej strony. Nie radziłbym obwiniać tylko Spiridonowa. Jeżeli odtwarzany był hymn Rosji, a cała hala gwizdała, to proszę mi wierzyć, że sam nie wiem, jak bym się zachował. Co więcej, jeśli sport próbowano mieszać z polityką, na trybunach poruszano sprawy polityczne, ludzie krzyczeli coś o Krymie, mówili źle o Rosji, to też nie wiem, jak bym zareagował. Trzeba na to spojrzeć obiektywnie. Zdarza się, że Spiridonow zachowuje się wybuchowo, ale nie zasługuje na jednoznaczną, negatywną ocenę.
Emocje emocjami, ale czy powinien, z uwagi na nasz język, nazywać nas „pszekami” na Twitterze albo zgniłym narodem w rozmowach z rosyjskimi dziennikarzami?
WŁADIMIR ALEKNO: Za to nie należy mu się laurka. Trudno jest mi jednak tłumaczyć się za Spiridonowa. Za swoje zachowanie powinien odpowiadać sam.
Cały wywiad Przemka Osiaka znajdziecie na stronie:
http://www.przegladsportowy.pl/siatkowka,wladimir-alekno-wywiad-po-ponownym-objeciu-kadry-rosji,artykul,592747,1,282.html