Wlazły: nie jestem zadowolony ze swojej formy
- Trzeba się cieszyć, że mamy tylu dobrych zawodników, którzy nieważne, czy są pierwszym, drugim czy piątym wyborem, dają z siebie wszystko – zauważa Mariusz Wlazły, jeden z siatkarzy powracający do reprezentacji po przerwie na odpoczynek.
- Cieszymy się, że ten mecz tak się dla nas ułożył, ale mimo wszystko ta rywalizacja była dla nas trudna. Trochę lepiej zagraliśmy w bloku niż w ataku, ale wciąż jest jeszcze wiele do zrobienia tak w tym elemencie, jak i w pozostałych. Mamy czas na dopracowanie wszystkich elementów. Natomiast na trybunach było to jedno z lepszych widowisk, jakie widziałem. Kibice reprezentacji Polski są niepowtarzalni i jedyni na świecie – komentował niedzielne spotkanie Mariusz Wlazły, który jednak swoim indywidualnym występem nie był usatysfakcjonowany.
- Nie jestem zadowolony ze swojej formy. Ciężko jest wejść po trzech dniach treningów w mecz i rywalizować z takim zespołem jak Włosi, którzy choć występowali drugą szóstką, wciąż są absorbującym przeciwnikiem – przyznał atakujący i dodaje jak ważną role odgrywa wzajemna rywalizacja w kadrze.
- Każdy, kto jest w szerokiej kadrze chce wywalczyć miejsce na mistrzostwa świata. To normalne, że każdy daje z siebie „maksa” i jak najlepiej podchodzi do zadań, które ma wykonać na boisku. Dobrze, że w zespole jest rywalizacja. Trzeba się cieszyć, że mamy tylu dobrych zawodników, którzy nieważne, czy są pierwszym, drugim czy piątym wyborem, dają z siebie wszystko.
Można żałować, że podczas rywalizacji polsko – włoskiej nie doszło do konfrontacji pierwszych szóstek obu zespołów. Na Półwysep Apeniński to nasza reprezentacja wybrała się bez swoich liderów, z kolei na mecze w Polsce to Mauro Berruto nie zabrał filarów włoskiej reprezentacji.
- Każda drużyna jest na innym etapie przygotowań. Włosi jako gospodarz turnieju finałowego, będą chcieli zaprezentować się w nim jak najlepiej. Długo rywalizowali jednym składem, ale i oni musieli kiedyś odpocząć. My z kolei od razu po zakończonych występach ligowych zagraliśmy w turnieju eliminacyjnym do mistrzostw Europy. Pomimo ciągłej rywalizacji, cały czas trzeba trenować. Trener próbuje dać nam „odsapnąć”, ale i pomóc zdrowotnie tym, którzy tego potrzebują. Dlatego raz skład wygląda tak, a innym razem inaczej – tłumaczy atakujący polskiej reprezentacji.
Kiedy tydzień temu koledzy Wlazłego rywalizowali na włoskiej ziemi, on gościł jako gospodarz „V Turnieju Piłki Siatkowej” pod patronatem swojej fundacji. W turnieju wzięło udział ponad 100 dzieci ze szkół podstawowych i ponad 80 gimnazjalistów.
- Moment, w którym dowiedziałem się, że zostaję w kraju na dwa tygodnie był dla mnie dość szczęśliwy. Myślałem, że moja przerwa potrwa tylko tydzień, a wtedy byłby to pierwszy turniej beze mnie. Ucieszyłem się, że będę mógł choć na chwilę podjechać i pobawić się z uczestnikami, ale mieliśmy zgrupowanie i przez cały ten czas musiałem wypełniać obowiązki reprezentanta. Dlatego na turniej przyjechałem dopiero po treningu. Przyznam, że dzieciaki fajnie się prezentują. Najważniejsze, że potrafią się tym bawić. To mnie cieszy najbardziej i pozytywnie nastraja do jeszcze cięższej pracy – podsumowuje swój projekt.
Po ostatnim weekendzie włoscy kibice mogą czuć satysfakcję tylko z występów swoich piłkarzy. W pierwszym meczu Mundialu wygrali oni z reprezentacją Anglii 2:1. Zmagania najlepszych piłkarzy śledzą podczas zgrupowań także nasi siatkarze.
- Przyznam, że śledzimy mundialową rywalizację. W wolnej chwili między treningami wypełniamy sobie czas oglądaniem meczów mistrzostw świata, które układają się bardzo ciekawie. Jestem przede wszystkim zaskoczony poziomem zespołów niżej sklasyfikowanych, które w rywalizacji z mocniejszymi drużynami nie odstają – analizuje Wlazły.
Podczas gdy Polacy ogrywali Włochów, kadra canarinhos rywalizowała z Iranem. Lepsi okazali się trzykrotni mistrzowie świata, ale swoją wyższość udowodnili dopiero w tie – breaku. Podopieczni Bernardo Rezende nie przyzwyczaili swoich kibiców do tak mizernej postawy.
- Szczerze mówiąc nie wiem, z czego wynika problem Brazylijczyków, ale to nie jest nasz kłopot, tylko ich. To oni muszą sobie z nim poradzić. Naszym problemem w tym momencie jest przede wszystkim zgranie i doprecyzowanie pewnych szczegółów. Tym się teraz zajmujemy, a nie tym, co się dzieje w innych reprezentacjach – przekonuje reprezentant Polski.
Po zmaganiach z dziewięciokrotnymi triumfatorami Ligi Światowej przyjdzie czas na konfrontację z Iranem, która rozstrzygnie o tym, które z ekip grupy A awansują do Final Six rozgrywanego we Florencji.
- Iran to ciekawy zespół i prezentuje się rewelacyjnie. Nie mogę powiedzieć, że i my się ich nie obawiamy. W tym momencie trzeba uważać na każdego przeciwnika. Wszystkie mecze, które nam pozostały będą trudne – zakończył bohater piątkowego meczu przeciwko reprezentacji Włoch.