Woicki: następnym razem zrobimy większe show!
Arena Ursynów obwarowana przez kibiców. Najlepsi polscy siatkarscy wojownicy bronili stołecznej twierdzy. Zagraniczni najeźdźcy fortecę jednak zdobyli. Szybko, gładko i przyjemnie… dla wszystkich.
Pierwsze koty za płoty – mecz „All Stars” w polskiej siatkówce jest już historią. Niestety, dość krótką. Pojedynek między zagranicznymi i polskimi gwiazdami PlusLigi miało tylko trzy sety. - Nie traktowaliśmy tego meczu jakoś poważnie. Takie spotkania są po to, żeby grać dla kibiców. Czy ktoś wygra, czy nie – to nie ma znaczenia – powiedział reprezentacyjny rozgrywający – Paweł Zagumny. Myślę, że kibicom się podobało. – dodaje.
Zmiennik Pawła Zagumnego – Paweł Woicki, przyznał, że jednak nie wszystko wyglądało tak, jak chcieli tego sami „aktorzy”. - Spodziewaliśmy się troszkę większego luzu. Nie przyjechaliśmy tutaj grać napiętego spotkania, tylko chcieliśmy pobawić się razem z kibicami. Trochę nie wyszło, ale było to pierwsze takie spotkanie. Pewnie z meczu na mecz będzie coraz lepiej, zrobimy większe show, bo o to przecież w tym chodzi.
Sam Woiski przyznaje, że powodów słabszej postawy Polaków, trudno szukać w braku zgrania. W końcu skład, z małymi wyjątkami jak Szczerbaniuk, Zatorski czy Papke, był właściwie kadrowy! – Ewentualne problemy wynikały z braku koncentracji. – przyznaje częstochowski wystawiający. Ale miejscem, gdzie musimy się skoncentrować i grać na 100 procent jest liga i rozgrywki w pucharach. W takich meczach trzeba się przede wszystkim bawić razem z publicznością. Nic nie sprawiało nam trudności. Tak wyszło. Szkoda, że nie było 5-ciu setów i jeszcze paru efektownych akcji – dodaje zawodnik.
Zagraniczne gwiazdy walczyły pod okiem trenerów: Castellaniego i Travicy. Obecny szkoleniowiec Resovii przyznał, że czuwanie nad grą takiej drużyny: - nie jest trudne, bo są to przede wszystkim wielkie osobistości. Oni znają swoją wartość i wiedzą jak się do tej pracy przyłożyć. To była przyjemność. Najważniejsze, co powtarzaliśmy im w szatni – niech nikt nie zrobi sobie krzywdy!
O ile porażka nie była dla nikogo krzywdą moralną, ofiar nie było. Za to jak zwykle nie zabrakło bohaterów. MVP meczu wybrano zawodnika ZAKSY Kędzierzyn Koźle – Terrenc’a Martina. W pozameczowej rywalizacji – konkursie gwoździa, najlepiej wypadł siatkarz częstochowskiego AZS-u – Zbigniew Bartman.: - Duża w tym zasługa Pawła Zagumnego. Jest niesamowitym rozgrywający. Mnie wystarczyło tylko dołożyć rękę. A że okazała się ona dzisiaj najcięższa, to mogę się tylko bardzo cieszyć.
Młody talent spod Jasnej Góry nie krył radości z nominacji do udziału w gwiazdorskim pojedynku: To wielki zaszczyt wystąpić w tym spotkaniu. Nasze starania na boisku zostały docenione. Wybrały nas tysiące kibiców. To cieszy. Mam nadzieję, że takie imprezy będą organizowane co roku, bo jest to świetny sposób na popularyzację siatkówki. Mam nadzieję, że kiedyś będzie to sport nr 1 w Polsce.
W sobotnim spotkaniu Bartman zagrał u boku wielu reprezentacyjnych gwiazd. Aktualnych – jak Wlazły i Pliński oraz byłych, w osobie np. Szczerbaniuka i Murka. Dawid wspierał biało – czerwoną ekipę jeszcze nie tak dawno. Widok ex-reprezentacyjnego przyjmującego obok Gumy, Pliny czy Szampona przypomniał o czasach jego świetności w kadrze. Czy takie spotkania, jak Mecz Gwiazd, mogą zastąpić mu granie w ekipie narodowej? - Nie można myśleć w ten sposób. Cieszę się, że mogłem spotkać się z chłopakami z którymi jeszcze niedawno graliśmy razem w reprezentacji. Nie wracam myślami do kadry – mówił siatkarz Skry.
Do idei takich spotkań wrócą za to organizatorzy. Przynajmniej takie są zapowiedzi. Bo rzeczywiście – były głośne: i okrzyki dopingu w hali, i głosy zadowolenia po meczu, i pojękiwania tych, których w Arenie Ursynów zabrakło. Jednak pusto w hali bynajmniej nie było! Zawodnikom gratulujemy kibiców!