Wojciech Drzyzga: ambicja trenerów może wziąć górę
Biało-czerwoni wykonali plan minimum na pojedynki Ligi Światowej z USA, wygrywając w piątek cenne dwa punkty i awans do turnieju finałowego. Amerykanie bilety do Rio też mają już w kieszeni. Czy w sobotę szkoleniowcy pozwolą pograć zmiennikom? Ekspert Polsatu Sport twierdzi, że raczej nie.
Mocne głowy biało-czerwonych
Mecz był trochę nierówny. Obydwa zespoły znane są z twardej gry, bez względu na to co dzieje się na boisku. Amerykanie grali spokojnie i nawet jak mieli w sobie trochę nerwowości, to bardzo dobrze nad tym panowali. Nasi zawodnicy też nieźle wytrzymali pojedynek, bo przecież jeśli miał być jakikolwiek stres, to właśnie po stronie Polaków. Ale z takimi negatywnymi emocjami, wynikającymi z okoliczności na boisku czy też układu tabeli, nasza drużyna potrafi się mierzyć, co pokazała nie raz. Należy to docenić.
Kto zagrywa…
Pojedynek był nierówny jak wspomniałem, ale widzieliśmy wszystko to, co dzieje się w dzisiejszej siatkówce - niezwykle szybkie zagrania, bardzo dużo ryzyka. Nie wszystko drużynom wychodziło, gra falowała na przyjęciu i w zagrywce. Spotkanie w sporym stopniu rozegrało się w polu serwisowym, bo kto zagrywał od razu przenosił przewagę na skuteczność w bloku. W trzeciej odsłonie przydarzyła się słaba końcówka, niestety też po błędzie sędziego, który odgwizdał boisko przy autowej zagrywce rywali, a my nie mieliśmy już challengu. W 4. secie biało-czerwoni zagrywali kapitalnie.
Anderson robi różnicę
W całym pojedynku polski zespół lepiej poradził sobie z relacją zagrywka - blok - obrona, wyłapaliśmy więcej piłek, nieznacznie więcej graliśmy środkiem, choć obydwa zespoły grały nim bardzo mało. My mieliśmy bardzo dobre lewe skrzydło, a u Amerykanów całą grę trzymał Anderson, zszywał im „poprute” ustawienia na przyjęciu, raz krył Sandera, a raz Russella, grając przy tym bardzo dobrze. Ten zawodnik robił różnicę przez dłuższą część meczu, dobrze że udało się go trochę zniwelować w końcówce.
Taka jest teraz siatkówka
Mecz był pełen emocji, idealny dla kibiców. Współczesna siatkówka taka właśnie jest, że nawet jak prowadzi się wysoko, to potem przydarza się seria straconych punktów, co może drażnić, ale też seriami zdobywa się punkty. To już nikogo nie powinno dziwić.
Wynik rywalizacji z USA jest bezcenny, bo dzięki tej wygranej Polacy samodzielnie awansowali do Fial Six, bez oglądania się na przeciwników. Poza tym, te wcześniejsze porażki z Amerykanami były trochę męczące, w piątek udało się przełamać złą passę.
Czas na debiut?
W sobotę zanosi się na ciekawe starcie. Obydwaj trenerzy mają sporo do przemyślenia. Z jednej strony, do finałów jest sporo czasu i przebieg tego spotkania nie będzie miał żadnego znaczenia jeśli chodzi o kwestie przygotowania fizycznego. Z drugiej, mamy kilku fajnych graczy, których warto byłoby zobaczyć na boisku. Amerykański trener ma podobną sytuację.
Czy szkoleniowcy postawią na pierwsze składy? Obawiam się, że obydwaj mają tak wysokie ambicje, iż w sobotę znów możemy zobaczyć na boisku wyjściowe szóstki.
Artur Szalpuk ma bardzo fajną okazję by zadebiutować w pierwszej drużynie i myślę, że trener Antiga niczym by nie zaryzykował wpuszczając go choćby na zagrywkę, którą tak świetnie zaprezentował podczas Igrzysk Europejskich w Baku. A może i coś więcej….
Powrót do listy