Wojciech Drzyzga: Bieniek drogowskazem dla młodych
Były znakomity reprezentant Polski, a obecnie komentator Polsatu Sport Wojciech Drzyzga opowiada nam o udanym starcie biało-czerwonych w tegorocznej Lidze Światowej, recepcie na sukces dla młodych, wspomina także pierwsze mistrzostwa Polski Oldboyów.
PLUSLIGA.PL: Polacy świetnie rozpoczęli Ligę Światową, wygrali cztery mecze w grupie. To powód do optymizmu czy może „światówka” nie jest w tym sezonie aż tak ważna?
WOJCIECH DRZYZGA: W ogóle nie przywiązuję wagi do wyników na tym etapie. To nie jest jeszcze moment, w którym rozgrywano by spotkania, które będą dla nas kluczowe. Naprawdę nie powinniśmy lamentować nawet wtedy, gdyby chłopcy po dobrej grze zaliczyli cztery porażki. Ale prawda jest też taka, że zwycięstwa budują, a w zespole da się zobaczyć dobrą atmosferę. W tej mistrzowskiej ekipie zawodnicy są pokorni i to według mnie jest zmiana na plus, bo nie zawsze tak z tym bywało.
Jest pan zaskoczony świetną formą Bartosza Kurka, który został przestawiony z przyjęcia na atak?
WOJCIECH DRZYZGA: Bartek dość szybko osiągnął wysoki poziom, a co najważniejsze w tych czterech meczach pokazał bardzo stabilną dyspozycję. Nie pękał, nie przeżywał kryzysów – od razu pokazał nam swój cały potencjał, w pełnej krasie. Jedyne co mnie dziwi to fakt, że niektórzy zaczęli od niego oczekiwać, że wkrótce będzie grał jeszcze lepiej czy jeszcze skuteczniej. Radzę tym ludziom, by puknęli się w czoło i spojrzeli w statystyki. Przecież on atakował często z bardzo wysoką, dobrze ponad 50-procentową skutecznością. Gdzie tu jest niby miejsce na poprawę? Oby Bratek był w stanie utrzymać ten poziom w następnych spotkaniach, będziemy wtedy mieli znakomitego zawodnika po przekątnej z rozgrywającymi. Do tego jednak potrzeba spokoju, pracy, idealnych wyborów rozgrywających, a nie presji, że ma kończyć 8 na 10 akcji. Nie przesadzajmy!
Sporym zaskoczeniem dla kibiców była także niewiarygodnie dobra dyspozycja debiutanta – Mateusza Bieńka. Pana też zauroczył?
WOJCIECH DRZYZGA: Nie znałem go bliżej, osobiście i muszę przyznać, że jego gra wywarła na mnie spore wrażenie. Młody chłopak wyszedł w składzie przeciwko mistrzom olimpijskim i nie bał się, zagrywał równie mocno i skutecznie, co w swojej klubowej hali w Kielcach. Najważniejsze, że wejście Bieńka do drużyny narodowej to taki jasny przekaz dla całej polskiej młodzieży grającej w siatkówkę: nie bądźcie głupi, nie wolno jest godzić się na przesiadywanie na ławkach w najbogatszych klubach, lepiej jest grać w mniejszych zespołach, najważniejsze są regularne występy. Przykład Mateusza jest dobitny, bo cały poprzedni sezon grał i to zaprocentowało. A na zarabianie pieniędzy zawsze przyjdzie czas, wcale nie trzeba się tak bardzo spieszyć.
Czy w tym sezonie celem nr 1 powinien być Puchar Świata i walka o przepustkę na igrzyska w Rio de Janeiro?
WOJCIECH DRZYZGA: Takiego myślenia powinniśmy wymagać przynajmniej od fachowców, kibice rządzą się innymi prawami. Sytuację naszej kadry trochę komplikuje fakt, że jednocześnie odbędą się Igrzyska Europejskie i w związku z tym trudno było np. w trakcie Ligi Światowej grać drugim zespołem. Trenerzy musieli na coś się zdecydować i moim zdaniem słusznie wybrali drogę. Nie było potrzeby zajeżdżania młodych, jak Artur Szalpuk czy Aleksander Śliwka, lepiej jest dać im trochę więcej czasu. Słyszę, że nasi trenerzy chcą spróbować przy okazji walki o przepustkę w Pucharze Świata, jeszcze pokazać się z dobrej strony w pozostałych imprezach. Poza tym między LŚ a PŚ jest w tym roku trochę dogodniejsza przerwa niż to zwykle bywało, więc będzie jeszcze szansa na korekty i optymalne zbudowanie szerokiej kadry. Najważniejsze, że widać w tym wszystkim pomysł, który ma ręce i nogi.
Zanim Polacy zagrają kolejne starcia w ramach LŚ, w Drzonkowie ruszą ORLEN XX Mistrzostw Polski Oldboyów w piłce siatkowej. Pan był pierwszym MVP w historii rozgrywek.
WOJCIECH DRZYZGA: Pamiętam, że graliśmy w składzie z mistrzami świata, mistrzami olimpijskimi, jednak zamiast meczów bardziej zostały mi w głowie nocne rozmowy, które prowadziliśmy przy okazji turnieju. To była niepowtarzalna okazja do spotkania z kumplami, z którymi na co dzień nie miało się bliskiego kontaktu, a z którymi łączyło nas wiele wspomnień. Bardzo dobrze, że wtedy znaleźli się sponsorzy, którzy umożliwili nam taką zabawę, fajnie że trwa ona do dziś. To przygoda, szczególnie dla wielu z nas, którzy jesteśmy siatkarskimi emerytami.