Wojciech Drzyzga o pucharowej rywalizacji Jastrzębia z Resovią
W pierwszym meczu o Final Four LM Resovia przegrała w Jastrzębiu 0:3. - Mentalnie siatkarze z Jastrzębia czują się lepiej po tym pierwszym pojedynku. Asseco stoi nad przepaścią i nie może zrobić żadnego kroku do tyłu. Jeden przegrany set może zrujnować ich morale. Dlatego muszą zagrać otwartą siatkówkę - uważa ekspert Polsatu Sport.
PlusLiga: Oglądał pan na żywo pierwszy mecz o Final Four pomiędzy Jastrzębskim Węglem a Asseco Resovią. Jak pana ojcowskie serce wytrzymało tę wojnę nerwów?
Wojciech Drzyzga: Na szczęście, to nie był pierwszy raz, choć faktycznie na tym poziomie klubowym było to największe wyzwanie Fabiana. Wcześniej grał w finale najsłabszego z pucharów, ale tego oczywiście nie można porównywać. Emocje były większe niż zazwyczaj, bo jednak w takich sytuacjach trochę bardziej koncentruję się na grze syna.
- Niedawno podczas komentowania jednego z meczów przyznał pan, że nakłaniał Fabiana by częściej wykonywał „kiwkę”. Co powiedział mu pan po tym pierwszym spotkaniu o Final Four?
- Myślę, że w środę Fabian zaprezentował się dobrze, nie miałem większych zarzutów do jego gry, choć oczywiście nie znam do końca szczegółów szatni, nie wiem czy zrealizował wszystkie założenia taktyczne. Z dobrych przyjęć, podobnie zresztą jak jego vis a vis Michał Masny, gubił blok i wszystko było należycie poukładane. Czasami jednak rozgrywający pada ofiarą atakujących, co w środę było trochę widać. Od razu zaznaczam, że nie zamierzam obciążać nikogo z drużyny Asseco Resovii. Trener Kowal często dokonuje podwójnej zmiany i raz ona przynosi korzyść, a raz nie. Rozgrywający ma trochę taką parszywą rolę - może wystawiać super, ale jak atakujący nie kończą, to często trenerzy nie mogąc niestety wymienić trzech czy czterech atakujących, muszą zmienić rozgrywającego. To był taki właśnie moment. Przy dobrym przyjęciu i rozegraniu, atakującym zdarzały się pomyłki, niestety dla Resovii, w kluczowych momentach. Fabian, jak każdy rozgrywający popełnił dwa, może trzy błędy złych wyborów, bo mam wrażenie, że najlepszego dnia nie miał Dawid Konarski, grał nierówno, nie kończył piłek w sytuacjach, w których atakujący powinien kończyć. A to podcina skrzydła rozgrywającemu. Para, która weszła na boisko, Tichacek i Schoeps też wniosła dużo dobrego i niewiele brakowało by Resovii udało się odwrócić mecz. Po fakcie można gdybać co by było gdyby oni weszli wcześniej, albo gdyby trener Kowal rozdzielił tę parę i posłał do gry Drzyzgę z Schoepsem. Ale nie ma co szukać usprawiedliwień. Siatkówka jest grą zespołową i choć wpływ na nią mają jednostki, to sumę oceny stanowi postawa całego zespołu.
- No właśnie. Rzadko możemy oglądać Fabiana Drzyzgę w duecie z Jochenem Schoepsem. Dlaczego, pana zdaniem?
- Jeśli chodzi o rozgrywki ligowe, jest to trochę wytłumaczalne limitem obcokrajowców. Ale częściej są to chyba autonomiczne wybory trenera Kowala, który podejmuje decyzję ze względu na taktykę, sposób grania czy też aktualną dyspozycję zawodników.
- Asseco Resovia przegrała mecz błędami w ataku, ale całe widowisko mogło się podobać.
- Obydwa zespoły walczyły. Jastrzębski Węgiel już od kilku, albo nawet od kilkunastu meczów gra siatkówkę intensywną, dobrze poukładaną, można nawet powiedzieć totalną, W środę jastrzębianie fantastycznie bronili i uważam, że wygrali mecz właśnie w obronie. Resovia straciła swojego lidera w defensywie (kontuzja Krzysztofa Ignaczaka - przyp.red.) i nie miała szans dorównać rywalom. Może nawet w ogóle nie są w stanie im dorównać, bo Jastrzębski Węgiel gra bardzo dobrze w obronie. Wygrali też na wysokiej piłce. Michał Łasko oraz Gierzyński z Kubiakiem, zawodnicy o nieco słabszych parametrach, ale o dobrej technice użytkowej świetnie dawali sobie radę z blokiem Resovii. Tutaj Resovia sobie nie poradziła. Słuchałem wypowiedzi pomeczowych zawodników z Rzeszowa, którzy mówili, że byli za bardzo sztywni i sparaliżowani w grze obronnej. Widzieliśmy zresztą kilka piłek przebijanych przez gospodarzy na drugą stronę wręcz w rozpaczliwych sytuacjach. W podobnych okolicznościach Resovia dostawała takiej siatkarskiej zaćmy - a to rozgrywający przejął łatwe przebicie, a to obrońca oddał piłkę na stronę Jastrzębia bez wyprowadzenia kontry.
- Do tego doszły jeszcze błędy z piłek przechodzących.
- No właśnie, trzy, cztery niewykorzystane akcje, które na tym poziomie absolutnie nie powinny się zdarzyć, padły łupem Jastrzębia. Jastrzębski Węgiel grał siatkówkę, w której bardzo ciężko znaleźć jakiś prosty błąd. Było wiele akcji, w których stali praktycznie na przegranej pozycji, a mimo to zdołali z nich wyjść obronną ręką, trochę jednak dzięki prostym błędom Asseco. Najbardziej rzucające się w oczy były ataki daleko po autach na dwubloku, z piłek sytuacyjnych, wysokich. Ale też przypominam sobie kilka pięknych akcji Resovii, jeśli chodzi o przyjęcie, rozegranie i zgubienie bloku - tyle tylko, że potężny cios na pojedynczym bloku był broniony. Za to już wielkie brawa dla zawodników z Jastrzębia, którzy potrafili dać sobie szansę, by piłka została w grze, a co ważniejsze, potrafili tę szansę zamienić na punkt.
- Znamienne było chyba też, że Resovia pierwszy punkt atakiem ze środka zdobyła dopiero w trzecim secie.
- Nie miałem niestety dostępu do statystyk po każdym z setów, ale wiem, że ilość grania środkiem spadała. Obydwa zespoły zaczęły z podobną ilością piłek z krótkiej, może z lekką przewagą JW. To, że Resovia nie grała środkiem mogło wynikać z taktyki. Dobrze chodziły im skrzydła, gdzie piłki szły na pojedynczy blok, więc zadanie zgubienia bloku funkcjonowało. Potem próbowali przenieść grę na środek, ale myślę, że w końcowym rozrachunku i tak nie miała ona specjalnego znaczenia. Ilości były za małe i nie były powtarzalne, zagrożenie było niewielkie. Jastrzębski Węgiel zagrał środkiem może trochę więcej, ale też nie był to element, który decydował. Rywalizację ewidentnie wygrali skrzydłowi.
- Jako libero w Rzeszowie zagrał Nikołaj Penczew. Może warto by spróbować Paula Lotmana na tej pozycji?
- Nigdy nie byłem na treningu Asseco i nie znam umiejętności indywidualnych tych chłopaków. Lotman od dłuższego czasu gra bardzo mało, być może nie czuje się najlepiej i jakby jeszcze w ogóle nie wszedł w sezon. To jest pozycja, która wymaga całkiem innych zachowań, ruchów. Zawodnik, który nie jest naturalnie przygotowany do pozycji libero, zazwyczaj bardzo dużo myśli o tym jak grać, a tam, może zabrzmi to dziwnie, ale nie trzeba w ogóle myśleć, tylko szybko, intuicyjnie reagować. Żaden z trójki zawodników, którzy ewentualnie mogliby zastąpić „Igłę” - Masłowski, Penczew i Lodman nie jest w stanie nawet zbliżyć się poziomem do niego, szczególnie w sferze obronnej. W przyjęciu nie było jakichś rażących błędów i nawet po jakimś czasie zawodnicy JW przestali zagrywać na Penczewa, więc tę rolę Bułgar na pewno wytrzymał. Gorzej było w grze obronnej, Alu tu zawiodła cała drużyna z Rzeszowa.
- Michał Łasko powiedział po meczu, że Jastrzębie tak naprawdę nic jeszcze nie wygrało. Zgadza się pan z kapitanem śląskiej ekipy?
- Michał wypowiedział się trochę kurtuazyjnie. Wygrali jakby dwa życia, dwie szanse, wygrali wbrew pozorom ogromną przewagę przed rewanżem. Nie zakładam, że wyjdą na boisko z myślą, że muszą wygrać tylko dwa sety, ale to jednak są tylko dwa sety. Mają wszelkie predyspozycje by tego dokonać, nie muszą nawet wygrać meczu. To jest ewidentna przewaga. Sądzę też, że mentalnie siatkarze z Jastrzębia czują się lepiej po tym pierwszym pojedynku. Asseco stoi nad przepaścią i nie może zrobić żadnego kroku do tyłu. Jeden przegrany set może zrujnować ich morale, mogą bardzo szybko przestać wierzyć i jeśli będą bali się przegrać tego jednego seta, to w ogóle nic nie ugrają. Muszą zagrać otwartą siatkówkę. Obydwa zespoły grają nowoczesną siatkówkę, znają się bardzo dobrze i raczej niczym nie są w stanie się zaskoczyć. Decydująca będzie jakość wykonania. W pierwszym spotkaniu jakość zdecydowania przemawiała na korzyść Jastrzębskiego Węgla.
- Sądzi pan, że Resovia jest w stanie podnieść się i wygrać na własnym terenie?
- Nie wiem czy będzie potrafiła wygrać całą rywalizację, ale myślę, że są w stanie doprowadzić do złotego seta. Potem może zdarzyć się różnie. Oglądaliśmy już wiele złotych setów i każdy miał swoją odrębną historię. Resovia miała kiedyś nieprzyjemne doświadczenie z zespołem z Białorusi - wygrała mecz w pięćdziesiąt minut, tracąc po 15 punktów w setach, by potem przegrać ten dodatkowy set. Na pewno mają potencjał by wygrać. W tym pierwszym spotkaniu widzieliśmy z dziesięć sytuacji, w których piłka przechodziła przez ręce jednego z blokujących. Gdyby została zatrzymana ze trzy razy, mecz mógł potrwać dłużej. Zdarzył się ten gorszy wariant - akcje pozornie dobre nie kończyły się zdobyciem punktu. Jastrzębianie zagrali świetnie, ale mieli też więcej szczęścia w takich właśnie sytuacjach. Jeśli we wtorek to szczęście przejdzie na stronę Asseco, a do tego utrzymają wysoki poziom gry, to wynik uważam za otwarty.