Wojciech Ferens: wiemy, jakim zespołem jesteśmy.
Siatkarze Indykpolu AZS Olsztyn zagrają następny mecz dopiero 10 grudnia. Zmierzą się na wyjeździe z PGE Skrą Bełchatów. Po meczu z Fartem Kielce, olsztyńscy zawodnicy dostali kilka dni wolnego. 14 listopada wznowią treningi. - Chcemy jak najlepiej przygotować się do kolejnej fazy rozgrywek PlusLigi- powiedział przyjmujący Wojciech Ferens.
PlusLiga: Fart Kielce wygrał drugi mecz z rzędu. Przerwa spowodowana Pucharem Świata nie jest im na rękę, ale Wam chyba przyda się trochę oddechu...
Wojciech Ferens: Każdy z nas potrzebuje w jakiś sposób delikatnej, psychicznej przerwy, nie mówię tu o fizycznym odpoczynku od gry. Głównie musimy uwolnić nasze głowy. Trzeba znaleźć bodziec, który popchnie nas do przodu, szczególnie po tych trzech meczach, których nie zagraliśmy według naszej gry, naszego scenariusza, bo taki piszemy na każdym treningu. Ta przerwa będzie właśnie temu służyć. Chcemy odbudować poczucie pewności siebie i takiej pewności, jeśli chodzi o sprawy fizyczne, czyli nasz potencjał.
- Krótki urlop wystarczy na regenerację sił?
- Dostaliśmy trochę wolnego i na pewno każdy będzie chciał wykorzystać ten czas jak najlepiej, by odpocząć psychicznie i nastawić się na pracę, która nas czeka. Ja osobiście po takich meczach i to nie tylko odnosząc się do wyników, ale ogólnie do własnej gry, mam duży niedosyt. Chciałbym następnego dnia iść na halę, zacząć trenować i pracować po to, by jak najszybciej przygotować się do tego kolejnego etapu rozgrywek.
- Wchodząc na boisko, wnosisz dużo sportowej agresji, która w wielu sytuacjach jest bardzo przydatna...
- Przede wszystkim jakoś przemawia za tym mój wiek. Wiemy, że gdy naszej drużynie nie idzie, potrzebujemy życia, jakiegoś bodźca, który popchnie, nie tylko mnie czy resztę młodych chłopaków, ale także tych, którzy tak naprawdę swoim doświadczeniem budują grę. Kiedy nie idzie, czasem krzyk faktycznie może się przydać. Ta ekspresja jest potrzebna. W meczu z Fartem nie przyniosło to takiego efektu jakbyśmy chcieli czy oczekiwali. Jest to duży powód do smutku. Nie wydaje mi się jednak, że powinniśmy teraz w jakiś sposób zwieszać głów. Doskonale wiemy jakim zespołem jesteśmy i jaki mamy potencjał. Jeżeli tylko uda nam się odbudować to wszystko a na pewno każdy z nas głęboko w środku tego chce, to będziemy w stanie grac bardzo dobrze.
- Miałeś rozpocząć sezon w pierwszej szóstce. W czasie sparingu przydarzyła Ci się kontuzja, która uniemożliwiła to... mimo, że czujesz się już dobrze, nie grasz od początku meczu... Jesteś trochę rozczarowany tą sytuacją?
- Nie czuję żadnej złości czy rozczarowania. Jest to myśl szkoleniowa naszego trenera. Każdy mu ufa. Wydaje mi się, że nie tylko nam, ale także całej publiczności i "otoczce" w Olsztynie, Tom (przyp. red. Tomaso Totolo) dał się poznać jako osoba rozsądna, przekonana co do swojej koncepcji na grę. My na pewno bardzo w nią wierzymy. Tak naprawdę każdy z nas jest elementem planu, który nie tylko w jego oczach, ale i naszych jest skuteczny. Jeżeli Tom ma takie plany na dany mecz, my w to ustawienie wierzymy. Ja osobiście nie odbieram tego w żaden sposób. Każdy z nas, jeżeli mówię tu o naszej grupie przyjmujących, jest w stanie wejść na boisko i grać.
- Metodi Ananiew doznał poważnego urazu. Co dzieje się w Waszych głowach, gdy jeden z zawodników doznaje kontuzji?
- To jest sport. To jest siatkówka. Niby jest to sport bezkontaktowy, ale kiedy dochodzi do takiej kontuzji, na pewno nie jest łatwo. Jeżeli chodzi o tą sferę psychiczną, wszyscy głęboko w środku troszeczkę to przeżywamy. Mimo to, doskonale wiemy "z czym to się je". Każdy z nas mógł być na miejscu Metodiego i osobiście nie życzyłbym tego najgorszemu wrogowi. Wiem, ile siatkówka czy sezon znaczą dla chłopaków. Teraz Metodi jest niestety na tej przegranej pozycji. Nie walczy z przeciwnikiem po drugiej stronie, nie zdobywa punktów a walczy o swoje zdrowie i powrót do siatkówki. Z taką kontuzją na pewno będzie oto ciężko. Mocno trzymamy za niego kciuki. Wierzymy w jego operację i późniejszą rehabilitację. Tak naprawdę dalej w nas tkwi się ta nadzieja, że może na koniec sezonu Metodi będzie w stanie w jakiś sposób nam pomóc. Cóż, teraz nie możemy jednak przeżywać straty tego zawodnika. Trzeba podnieść głowę, zagryźć zęby. Dysponując takimi osobami, podnieść się, poderwać i zacząć
walczyć...
- Kto w trudnych sytuacjach, chociażby gdy wynik jest niekorzystny, zachowuje zimną głowę? Czy wtedy doświadczeni zawodnicy uspokajają atmosferę?
- Wiadomo, że doświadczenie wtedy bardzo pomaga. W takich sytuacjach bywało się nie raz nie dwa. Tak naprawdę, my młodzi z pewnymi rzeczami stykamy się po raz pierwszy. W moim przypadku, szczególnie ta ostatnia kontuzja chłopaka, który w zasadzie jest filarem drużyny i jeżeli odnosząc się do planu Toma, na nim i w jakiejś części na mnie miała ta gra się opierać. Zawalenie się takiej koncepcji, jest również dla nas nowym doświadczeniem. Kiedy przychodzą takie ciężkie momenty, jak w tym ostatnim meczu z Fartem, to jeśli nie ma się tego doświadczenia, bardzo ciężko to udźwignąć. Niestety tego właśnie nam zabrakło. Szkoda, naprawdę szkoda...